Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie ukrywa, iż chce likwidacji transportu konnego do Morskiego Oka. Tymczasem sprawa Lizusa, który upadł na tej trasie podczas tegorocznej majówki i którego fiakier uderzył w pysk, jest przerzucana pomiędzy kolejnymi prokuraturami. Postępowanie toczy się pod kątem znęcania się nad zwierzęciem.
Minął już ponad miesiąc od spotkania w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego, w którym wzięła udział m.in. minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Zapadły na nim ważne decyzje, dotyczące transportu konnego do Morskiego Oka. Ustalono, iż od 1 czerwca tego roku limit osób na wozie zostanie obniżony o dwie osoby dorosłe i dwójkę dzieci, żeby koniom było lżej. Smoglab sprawdził, czy górale przestrzegają nowych przepisów. Z naszych obserwacji wynikało, iż jak na razie fiakrzy trzymają się majowych ustaleń.
- Czytaj także: Mniej pasażerów na fasiągach. Turyści chwalą elektrycznego busa, górale wściekli: „albo konie, albo nic!”
Zgodnie z nimi przeprowadzono również testy elektrycznego busa, którego chwalili turyści. Wielu twierdziło, iż powinien zostać na stałe, m.in. do przewozu osób niepełnosprawnych. Jak się dowiedzieliśmy, właśnie realizowane są kolejne wytyczne ze spotkania. Ministerstwo Klimatu i Środowiska poinformowało nas, iż władze parku zawiesiły wydawanie nowych pozwoleń dla fiakrów.
W odpowiedzi na pytania SmogLabu przedstawiciele resortu zadeklarowali jasno: „Będziemy działali dalej, tak aby docelowo odejść od transportu konnego na trasie do Morskiego Oka. Oczekiwania społeczne w tej kwestii są jasne. Jednocześnie mamy nadzieję, iż zmiany wypracujemy wspólnie ze wszystkimi zainteresowanymi grupami”.
Wędrówka między prokuraturami
Przypomnijmy, iż spotkanie sprzed miesiąca było pokłosiem m.in. upadku konia, do którego doszło na szlaku do Morskiego Oka w czasie tegorocznej majówki. Film, na którym widać leżące na asfalcie zwierzę, trafił do internetu. Na nagraniu został uwieczniony moment, w którym fiakier uderza konia w pysk. Po tym ciosie zwierzę natychmiast wstało.
Zachowanie górala wzbudziło kontrowersje wśród internautów. Podobnie jak fakt, iż nie był to pierwszy przypadek, kiedy zwierzę ciągnące fasiąg upadło. Górale przekonują, iż koń potknął się w trakcie zjazdu, a klapnięcie w pysk miało pobudzić zamrożone przez stres funkcje neurologiczne. Sprawą zajęła się policja. Sprawdziliśmy, na jakim etapie jest postępowanie.
Okazuje się, iż jak na razie jest przenoszone pomiędzy różnymi prokuratorami. Jak się dowiedzieliśmy, najpierw zebrane w trakcie postępowania materiały tatrzańscy policjanci przekazali do Prokuratury Rejonowej w Zakopanem. – Czynności prowadzone były pod kątem ewentualnego zaistnienia przestępstwa z art. 35 Ustawy o ochronie zwierząt – przekazał nam asp. sztab. Roman Wieczorek, rzecznik prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Zakopanem. Artykuł 35 mówi m.in. o znęcaniu się nad zwierzęciem. Ostatecznie to jednak nie zakopiańska prokuratura zajmuje się sprawą upadku konia.
– Całość materiałów decyzją Prokuratury Regionalnej w Krakowie została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Nie jestem zatem upoważniony do komentowania tej sprawy – skwitował Wieczorek.
Brak obiektywizmu
Pytamy w Prokuraturze Regionalnej w Krakowie, skąd decyzja o przekazaniu postępowania do Kielc? Jak się okazuje, zawnioskował o to prokurator okręgowy w Nowym Sączu. Stwierdził, iż sprawę powinni prowadzić śledczy spoza okręgu nowosądeckiego. – W treści wniosku powołał się na zarzuty, formułowane w innych sprawach przez organizacje działające na rzecz zwierząt, wskazujące na potencjalny brak obiektywizmu ze strony funkcjonariuszy organów ścigania ze wspomnianego okręgu – przekazała Katarzyna Duda, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Krakowie. Krótko mówiąc, śledztwo zostało przeniesione do Kielc, żeby zapewnić bezstronność przy ocenie materiału dowodowego.
Kierujemy zatem pytania do tamtejszych śledczych. Ci przekazują nam, iż do prowadzenia postępowania w sprawie o znęcanie się na Lizusem (tak ma na imię koń, który upadł na szlaku do Morskiego Oka) została wyznaczona Prokuratura Rejonowa w Opatowie. Ta z kolei w pisemnych wytycznych zleciła… policjantom z Bukowiny Tatrzańskiej przeprowadzenie dochodzenia.
– Na obecnym etapie brak jest podstaw do przedstawienia komukolwiek zarzutów – przekazali nam śledczy z Kielc. – Dotychczasowe ustalenia pokrywają się praktycznie z ustaleniami, dostępnymi w mediach. Po wykonaniu przez policję zleconych czynności, podjęte zostaną dalsze decyzje odnośnie postępowania – skwitowali.
- Czytaj także: Ciągną tonę ponad siłę, a po pracy trafiają do rzeźni. „Rozwiązanie jest jedno”
–
Zdjęcie tytułowe: shutterstock/dawid dobosz