Pan Adam Rembak pracował jako kierowca w MPK Łódź. Został zwolniony z pracy, sprawa trafiła do sądu. O co chodziło? W liście do Tygodnika opisał całą sprawę. Publikujemy bez skrótów. Zachęcamy do przeczytania (tytuł i śródtytuły od redakcji).
W sierpniu br. media obiegła informacja o sporze wokół pluszowej maskotki umieszczonej za szybą autobusu komunikacji miejskiej w Warszawie. Przewoźnik został ukarany za eksploatację pojazdu wyposażonego w sposób niezgodny z obowiązującymi przepisami. Okazuje się, iż podobne problemy mają miejsce nie tylko w stolicy.
W Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi byłem zatrudniony od 6 lat. W swojej pracy byłem znany z sumienności, wysokiej kultury osobistej, oraz między innymi z tego, iż nie akceptowałem przyozdabiania szyb kabin kierowcy dodatkowymi okleinami foliowymi. „Autobus to nie zakład fryzjerski” – mówiła część moich kolegów, lubiących się alienować, a czasami choćby kwestionujących przydatność wewnętrznych lusterek. Inni, zwolennicy szerokiego pola widzenia, twierdzili: „Czołgiem to ja jeździć nie będę”. Mnie bliżej było do tych drugich.
Nie akceptowałem zaklejania fragmentów szyb kabin czarnymi foliami, gdyż taka „racjonalizacja” powodowała ograniczenie widoczności. A widoczność w pracy kierowcy jest sprawą istotną.
Po licznych zgłoszeniach dokonywanych przełożonym od 2020 roku, które okazywały się początkowo bezskuteczne, sprawę zgłosiłem szczebel wyżej. Przed tym jednak dotarłem do dokumentu, mówiącego, iż doposażanie kabin w folie na szybach, poza zatwierdzonymi przez dyrekcję (a obecności takich nigdy nie kwestionowałem) jest zabronione.
W wyniku specjalnie prowadzonego postępowania w roku 2021 zapadła między innymi decyzja zarządu przedsiębiorstwa o zobligowaniu kierownictwa zatrudniającego mnie zakładu przy ulicy Bolesława Limanowskiego do bardziej intensywnego niż dotychczas pilnowania zgodności oklejania kabin z poleceniem dyrekcji. Dodatkowo, bo obowiązek takiej kontroli nakładało na kierowników zakładów już samo polecenie.
W swoim posłuszeństwie i pokorze wielokrotnie odmawiałem prowadzenia autobusów z czarnymi wyklejankami na szybach kabin. Co wiązało się z licznymi nieprzyjemnościami i kłopotami.
Tak było 16 października 2024 roku. Tym razem zostałem formalnie ukarany przez przełożonego karą upomnienia i wiążącą się z tym obniżką premii regulaminowej o 300 zł. Tytuł ukarania: „nieuzasadniony zjazd awaryjny i odmowa wykonania polecenia przełożonego”.
Czarna folia na szybie
Do pracy, na zmianę popołudniową, przyszedłem trzeźwy, wypoczęty, w stroju służbowym, stawiłem się o odpowiedniej porze i we właściwym miejscu, zgodnie z harmonogramem. Rozpoznałem, iż kierowca zmiany porannej podjeżdża autobusem, którego usterkę w postaci obecności czarnej folii na szybie, zlecałem do likwidacji w przeszłości wielokrotnie i kilkukrotnie odmówiłem już prowadzenia dokładnie tego egzemplarza autobusu z powodu obecności na szybie rzeczonej folii. Niektóre zgłoszenia rejestrowałem choćby w systemie internetowym. Niestety, znów bezskutecznie. Oświadczyłem więc, iż nie przejmę wozu, gdyż jego wyposażenie jest niezgodne z obowiązującymi przepisami, a dokładnie – z poleceniem dyrektora, występuje ograniczenie widoczności, a więc autobus jest niesprawny. Wewnętrzna instrukcja dla prowadzących pojazdy MPK-Łódź mówi, iż przewóz pasażerów pojazdem niesprawnym jest zabroniony. Zresztą każdy kierowca wie, iż samochodu niespełniającego odpowiednich warunków technicznych eksploatować się nie powinno.
Odwołanie od kary kierownika skierowałem zgodnie z adekwatnością do dyrektora. Tego samego, który wydał dokument zabraniający foliowania szyb kabin. Anulowanie kary wydawało się formalnością. Jednak moje odwołanie rozpatrzył negatywnie, podtrzymując niekorzystną dla mnie decyzję. w tej chwili dochodzę swoich praw w sądzie, dokąd złożyłem wniosek o uchylenie kary. Sprawę prowadzi Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia w Łodzi, X Wydział Pracy i Polityki Społecznej, sygnatura akt X P 1637/24.
Kilka miesięcy po skierowaniu sprawy na drogę postępowania sądowego zostałem zwolniony z pracy. Formalnie z innego powodu.
Przedsiębiorstwo, które mnie zatrudniało, do reprezentowana się w procesie sądowym, wynajęło profesjonalną kancelarię adwokacką, która usiłuje wykazać, jakoby ukaranie mnie było adekwatne, zarzucając mi niesubordynację.
Według pełnomocnika pozwanego folia miała służyć „zapewnieniu bezpieczeństwu rzeczy osobistych przechowywanych przez kierowców za fotelem” i „zwiększeniu komfortu psychicznego kierowców, aby nie obawiali się oni kradzieży swoich rzeczy, np. w czasie przerwy”. Tyle tylko, iż w miejscu do tego nieprzewidzianym przez producenta, przy szybie, żadnych rzeczy osobistych przechowywać nie wolno, stanowią o tym również wewnętrzne przepisy, a główną funkcją autobusu nie jest postój na pętlach. Odbyły się już dwie rozprawy, obydwie jawne. Podczas pierwszej z nich między innymi przesłuchiwany był w roli świadka Kierownik Zakładu Eksploatacji Autobusów nr 1, Władysław Bigos, który podjął decyzję o nałożeniu na mnie kary upomnienia. Ja, oprócz wskazywania Polecenia nr 3/16 Dyrektora ds. Eksploatacji, Jana Mędrzaka z 4 maja 2016 w sprawie zasad doposażania kabin pojazdów komunikacji miejskiej, podnoszę inne kwestie, które wpłynęły na moją decyzję odmowy poprowadzenia autobusu:
Obecność czarnej okleiny o szerokości około 18 centymetrów, która w tym przypadku znajdowała się w tylnej części lewej szyby, ograniczała widoczność – zwiększała martwe pole. Podczas wykonywania niektórych manewrów kierowca musi spojrzeć w tył przez lewe ramię, aby być pewnym, iż nie doprowadzi do kolizji lub wypadku. Czasem trzeba choćby nawiązać kontakt wzrokowy z innym uczestnikiem ruchu – kierowcą lub pieszym. W ruchu drogowym obowiązuje język spojrzeń i gestów. Tego obszaru nie widać w lusterku. Wadliwy autobus to przegubowy solaris urbino trzeciej generacji, a w nim z lewej strony nie ma dodatkowego lusterka panoramicznego, którego obecność wspomagałaby obserwację obszaru bocznego. Lusterko takie pojawiło się fabrycznie dopiero w następnej generacji tych wozów. To ja, jak każdy kierowca, biorę pełną odpowiedzialność, łącznie z odpowiedzialnością karną, za następstwa prowadzenia pojazdu. Dlatego nie mogę sobie pozwolić na amatorszczyznę.
Są jeszcze inne kwestie: folia nie miała niezbędnego atestu, a przysłonięcie szyby nie było działaniem przewidzianym w homologacji autobusu. Dowolny z tych czynników powinien wystarczyć, aby diagnosta zakwestionował sprawność pojazdu podczas badań technicznych co półrocznych i aby nie „podbił” przeglądu, jak również pojazd nie powinien przechodzić z wynikiem pozytywnym przeglądów codziennych. Te kwestie formalne są równie ważne co praktyczne. Odpowiednie organy administracji, a więc policja czy Inspekcja Transportu Drogowego, podczas rutynowych kontroli, mogłyby zakwestionować legalność wyposażenia. Co wiązałoby się z ukaraniem osobiście kierowcy, zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego wozu, i wszczęciem postępowania administracyjnego względem właściciela pojazdu, skutkującego nałożeniem kary finansowej na całe przedsiębiorstwo, a pojazd i tak możliwie jak najszybciej zostałby wyłączony z ruchu. Coś o tym wiem.
W 2021 roku, gdy prowadziłem autobus, również w Łodzi, podczas rutynowej kontroli Inspekcji Transportu Drogowego, stwierdzono nieprawidłowości, wskutek których podjęto takie właśnie czynności. Za mandat karny, który musiałem opłacić wtedy z własnej kieszeni, właściciel autobusu do tej pory nie zwrócił mi kosztów, ani choćby nie przeprosił za niedogodności. Teraz, odmawiając jazdy autobusem z wyposażeniem niezgodnym z obowiązującymi przepisami, działałem więc nie tylko w trosce o bezpieczeństwo czynne własne, innych uczestników ruchu drogowego, pasażerów, ale również w interesie wizerunkowym i finansowym całego przedsiębiorstwa.
Gdybym doprowadził do kolizji autobusu z nielegalnie umieszczoną folią na szybie, choćby folia ta była nie wiadomo jak małych rozmiarów, ubezpieczyciel miałby prawo do odmowy wypłaty odszkodowania. I zostałbym z kolejnym problemem sam. Wiem o tym, bo pytałem w zakładach specjalizujących się w profesjonalnym naklejaniu folii samochodowych, które mają w ofercie folie atestowane.
Wszystko to złożyło się na moją decyzję. Z tego, co pamiętam z rekrutacji, podejmowanie trzeźwych decyzji w sytuacjach trudnych i stresowych, jest w zawodzie kierowcy wysoko punktowane i w pracy powinno być premiowane.
Autobus, którego ostatecznie nie poprowadziłem, nie był własnością MPK-Łódź, ale firmy Millenium Leasing. Mamy więc do czynienia z kolejną nieprawidłowością w postaci samowolnej modyfikacji adekwatności użyczonego przedmiotu bez zgody jego właściciela.
Niezgodność wyposażenia autobusu z przepisami i długotrwałe bagatelizowanie moich zleceń jej usunięcia uważam za rażące uchybienie dysponenta w stanie technicznym pojazdu, i tym samym świadome działanie przeciwko bezpieczeństwu, a ukaranie mnie – za przykład nieprzestrzegania przepisów, w tym własnych przepisów, przez osoby, które powinny stać na straży ich przestrzegania. Zrozumiałbym karę za naklejanie folii lub umieszczanie w polu widzenia jakichkolwiek własnych przedmiotów, ale z tym, co mnie spotkało, zgodzić się nie mogę.
Panią kierowcą Annę z Warszawy serdecznie pozdrawiam, ale jej petycji nie popieram i choćby nie do końca rozumiem.
Jeżeli miałbym o coś postulować, w pierwszej kolejności byłoby to o organizowanie kampanii informacyjnych dla pasażerów w zakresie (wydaje się absurdalne), jak z tej komunikacji korzystać.
Aby pasażer dowiedział się, jakie występują rodzaje przystanków i jakie obowiązują na nich zasady wymiany pasażerów; dlaczego czasami kierowca poczeka (przynajmniej tak to wygląda), a czasami nie poczeka, na osobę zbliżającą się do przystanku; dlaczego autobusy jeżdżą stadami; dlaczego kierowca zwykle nie ułatwia przesiadki do poprzedzającego autobusu lub tramwaju; a choćby – gdzie jest przystanek, bo wiata i tabliczka nie zawsze znajdują się w jednym miejscu, i co wtedy? Pasażerowie regularnie, często, skarżą się (to określenie dyplomatyczne), iż kierowcy robią im na złość. A tak nie jest. Po prostu mamy inny zakres wiedzy. Podawanie pasażerom informacji, z których płynie przekaz, iż kierowca to taki miły pan lub taka miła pani, który lub która spełni każde życzenie pasażera, według mnie jest szkodliwe dla obydwu stron tej gry i tylko generuje antagonizmy.
Apel do władz
Wiem, iż podobne problemy organizacyjne dotyczą wielu miejscowości, a ich rozwiązywanie wpłynęłoby prawdopodobnie na zmniejszenie uciążliwości, poprawę atmosfery w pracy i ostatecznie – zmniejszenie ilości wakatów.
Proszę Dyrektora Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi, panią Ewa Katarzynę Puczyńską, o podjęcie przewidzianych czynności, zmierzających do ukarania przewoźnika za cały ciąg mających miejsce nieprawidłowości.
Apeluję również o zajęcie stanowiska w tej sprawie do członków Komisji Transportu i Ruchu Drogowego Rady Miejskiej w Łodzi na czele z przewodniczącym komisji Marcinem Henczem, jak również do pozostałych radnych Rady Miejskiej w Łodzi i innych osób, którym zależy na zachowywaniu standardów pracy i standardów etyki w MPK-Łódź.
Jeśli zastanawialiście się, czy napisać o swoich problemach, sprawach List do redakcji Tygodnika, zachęcamy. Adres mailowy: [email protected]