Odszedł Władysław Siemaszko (1919–2025) – świadek historii i jeden z najważniejszych dokumentalistów ludobójstwa na Wołyniu

3 dni temu

Nie żyje Władysław Siemaszko, ps. „Wir” – prawnik, żołnierz 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, więzień NKWD, a przede wszystkim człowiek, który przez dekady z determinacją i spokojem świadka dopominał się o prawdę oraz pamięć o zamordowanych Polakach z Kresów. Miał 106 lat. Informację o jego śmierci przekazało Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć”, a także jego córka Ewa Siemaszko – badaczka tej samej tragedii.

To odejście osoby wyjątkowej: z jednej strony żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego i ofiary sowieckiego terroru, z drugiej – autora prac, bez których dzisiejsza wiedza o skali zbrodni nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej byłaby nieporównanie uboższa.

Korzenie i młodość: Wołyń – dom i rana

Władysław Siemaszko urodził się 8 czerwca 1919 roku w Kurytybie w Brazylii. W połowie lat 20. jego rodzina wróciła do Polski i zamieszkała na Wołyniu – miejscu, które stało się dla niego zarówno domem, jak i przestrzenią tragicznego doświadczenia okupacji i późniejszej rzezi wołyńskiej.

Gdy w 1939 r. Polska została napadnięta przez Niemcy i Związek Sowiecki, Siemaszko związał się z polską konspiracją niepodległościową (Służba Zwycięstwu Polski, następnie Związek Walki Zbrojnej, później Armia Krajowa). To była droga ludzi, którzy – mimo terroru dwóch okupantów – uznali, iż obowiązek wobec Ojczyzny nie kończy się wraz z klęską kampanii wrześniowej.

NKWD, więzienia, wyrok śmierci i ocalenie

Jednym z najbardziej wstrząsających rozdziałów jego biografii jest aresztowanie przez NKWD w 1940 r. i osadzenie w więzieniu w Łucku. Sowiecki sąd skazał go na karę śmierci, którą następnie zamieniono na 10 lat łagru. Siemaszko przeżył – jako jeden z nielicznych – masowe mordy więźniów dokonane przez NKWD po ataku Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 r. To doświadczenie mówi o skali sowieckiego barbarzyństwa, które przez dekady bywało w Polsce spychane na margines, a dziś wraca w pamięci dzięki świadkom i dokumentom.

Po wyjściu z więzienia wrócił do działalności konspiracyjnej. W 1944 r., już jako oficer 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, został ponownie aresztowany przez Sowietów, a następnie trafił do więzień w Polsce komunistycznej (m.in. Zamek Lubelski i Wronki). Na wolność wyszedł na mocy amnestii.

Ta część życiorysu Władysława Siemaszki ma znaczenie nie tylko biograficzne. To dowód na coś, o czym w Polsce trzeba mówić jasno: XX wiek przyniósł nam dwa totalitaryzmy, które uderzały w polskość, a ich ofiarą bardzo często padali ci sami ludzie – żołnierze podziemia, kresowiacy, świadkowie niewygodnej prawdy.

Prawnik z powołania, dokumentalista z misji

Po wojnie ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i pracował jako radca prawny aż do emerytury. Jednak to, co najważniejsze dla polskiej pamięci historycznej, wydarzyło się później – kiedy Siemaszko podjął trud mozolnego gromadzenia świadectw o zbrodniach na Kresach.

W połowie lat osiemdziesiątych opracował – wspólnie z Józefem Turowskim – relacje świadków rzezi wołyńskiej, zbierane z inicjatywy środowiska kombatantów 27. WDP AK. W realiach PRL, gdy temat Wołynia bywał spychany, przemilczany lub traktowany jako kłopotliwy, taka praca wymagała cierpliwości, odwagi i konsekwencji.

Dzieło życia: monografia o ludobójstwie na Wołyniu

Kulminacją jego pracy – i zarazem jednym z najważniejszych osiągnięć polskiej historiografii kresowej – była dwutomowa monografia przygotowana wspólnie z córką Ewą Siemaszko: „Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939–1945” (wyd. 2000).

To opracowanie ma wartość szczególną, bo nie jest publicystyką ani emocjonalnym skrótem. To żmudna dokumentacja: miejscowość po miejscowości, relacja po relacji, świadectwo po świadectwie. Autorzy opisali ponad 1700 miejscowości, w których doszło do mordów, oraz wskazali skalę tragedii – około 60 tysięcy polskich ofiar na samym Wołyniu. Dla wielu rodzin była to pierwsza tak systematyczna próba przywrócenia nazw, miejsc, dat i okoliczności – czyli tego, co w ludobójstwie jest niszczone w pierwszej kolejności: pamięci i tożsamości ofiar.

To również książka, która stała się punktem odniesienia w debatach naukowych i społecznych. Można spierać się o metodologię, zakres, język – ale nie sposób pominąć ogromu pracy i znaczenia tego dzieła dla polskiej pamięci historycznej.

Autorytet środowisk kresowych i symbol ciągłości pamięci

Władysław Siemaszko był postrzegany jako nestor środowisk kresowych – człowiek, który nie pozwalał, aby dramat Wołynia został przykryty milczeniem, relatywizowaniem lub polityczną wygodą. Jego życiorys łączył w sobie trzy doświadczenia, które w Polsce są fundamentem pamięci XX wieku: konspirację niepodległościową, sowiecki terror oraz tragedię Kresów.

Odszedł ktoś, kto pamiętał Wołyń nie z podręcznika, ale z życia – i kto potrafił tę pamięć przełożyć na dokumentację, która zostaje dla kolejnych pokoleń.

Co mu zawdzięczamy – i dlaczego to wciąż sprawa teraźniejszości

Władysławowi Siemaszce zawdzięczamy rzeczy fundamentalne:

1) Ocalone świadectwo i ciągłość pokoleniową
Był świadkiem epoki i uczestnikiem wydarzeń, które ukształtowały losy Polski. Przekazał pamięć nie jako legendę, ale jako odpowiedzialność – także swojej córce, Ewie Siemaszko, która kontynuowała badania.

2) Twardą dokumentację – przeciw zapomnieniu
Największą wartością jego dorobku jest uporządkowanie i udokumentowanie zbrodni: miejsc, relacji, skali. W sporach historycznych i politycznych emocje bywają narzędziem, ale dokument pozostaje fundamentem.

3) Przypomnienie moralnego obowiązku państwa i społeczeństwa
Pamięć o ludobójstwie nie jest „tematem sezonowym”. To obowiązek wobec ofiar i ich rodzin: prawo do prawdy, do godnego pochówku, do upamiętnienia, do nazwania zbrodni po imieniu.

Dziś, gdy odchodzi pokolenie świadków, tym większa odpowiedzialność spoczywa na instytucjach państwa, szkołach, mediach i na każdym z nas – żeby ta prawda nie została rozmyta przez modne „symetryzmy”, przemilczenia lub strach przed nazywaniem faktów.

Pożegnanie

Śmierć Władysława Siemaszki jest bolesną stratą, ale jego dorobek pozostaje. Zostawił po sobie drogowskaz: iż o ofiarach trzeba mówić po imieniu, iż dokument jest ważniejszy niż propaganda i iż polska pamięć historyczna nie może być przedmiotem targów.

Wieczny odpoczynek racz Mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj Mu świeci.

Idź do oryginalnego materiału