Komuniści grożą Prezydentowi Nawrockiemu!

2 dni temu

Włodzimierz Czarzasty – marszałek Sejmu i świeżo wybrany przewodniczący Nowej Lewicy – ogłosił publicznie, iż będzie z prezydentem Karolem Nawrockim „walczył”, a choćby zapowiedział eskalację konfliktu instytucjonalnego: „Będzie weto za weto, będzie wet za wet”.

To nie jest język współpracy ani odpowiedzialności. To język politycznej awantury, rzucany z trybuny partyjnego kongresu – w sytuacji, gdy marszałek Sejmu ma w państwie rolę szczególną: powinien pilnować powagi izby i standardów debaty, a nie zapowiadać „rewanż” wobec głowy państwa tylko dlatego, iż przeszkadza mu demokratyczny wybór obywateli.

10,6 mln głosów kontra partyjna nisza

W odpowiedzi na te słowa rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz przypomniał rzecz fundamentalną: różnicę skali mandatu. Prezydent Karol Nawrocki został wybrany w wyborach powszechnych i bezpośrednich – z poparciem 10,6 mln obywateli.

I właśnie dlatego bulwersuje mnie, gdy polityk formacji, która w wielu badaniach balansuje na granicy politycznej widoczności, ma dziś czelność ustawiać się w roli „sędziego” demokracji, a prezydenta wybranego przez miliony Polaków przedstawiać jako problem do „siłowego” rozwiązania.

„Walka” z Kościołem, promocja aborcji i klimatyczne dogmaty

Czarzasty w tym samym wystąpieniu mówił też wprost o agendzie ideologicznej: „odzyskanie przez kobiety pełni praw”, „całkowity rozdział Kościoła od państwa”, „katastrofa klimatyczna” – i iż ta „walka” ma trwać tak długo, jak prezydentem będzie Karol Nawrocki.

W praktyce wszyscy wiemy, co kryje się za tymi hasłami:

  • pod hasłem „pełni praw” – nacisk na liberalizację aborcji, czyli zgodę na zabijanie nienarodzonych dzieci,

  • pod hasłem „rozdziału Kościoła od państwa” – wojna kulturowa i wypychanie chrześcijaństwa z życia publicznego,

  • pod hasłem „klimatu” – kolejne obciążenia dla gospodarki, przemysłu i rolnictwa, które zapłacą polskie rodziny i polskie firmy.

To pokazuje, jak bardzo odrealniona jest dzisiejsza lewica: nie rozmawia o bezpieczeństwie, rozwoju i realnych kosztach życia, tylko odpala te same ideologiczne slogany i próbuje nimi szantażować państwo.

Moralne lekcje od człowieka z PZPR

I teraz rzecz, której nie wolno przemilczeć: Włodzimierz Czarzasty w przeszłości należał do PZPR.

Mamy więc do czynienia z sytuacją absurdalną: przedstawiciel środowiska, które wyrosło z partii systemu PRL, dziś poucza i atakuje prezydenta wybranego w wolnej Polsce przez miliony obywateli – i jeszcze obrzuca go insynuacjami o „stadionowej endecji” i Dmowskim.

A ja powiem jasno: jeżeli Karol Nawrocki odwołuje się do myśli Romana Dmowskiego w tym, co najważniejsze – w idei obowiązków polskich, odpowiedzialności za państwo, naród i wspólnotę – to jest to dla wielu Polaków powód do dumy, nie do wstydu.

Ciąg dalszy tej samej historii: „nocna zmiana” i liberalno-postkomunistyczne układanki

To wszystko ma też wymiar symboliczny. Polska już to widziała.

Rząd Jana Olszewskiego został odwołany w 1992 roku w atmosferze politycznej gry i układów, w których uczestniczyły środowiska liberalne oraz postkomunistyczne.

Dziś znów widzimy ten sam mechanizm: liberalny obóz Donalda Tuska i postkomunistyczne resztki lewicy potrafią się dogadać, gdy chodzi o jedno – o blokowanie państwa opartego na wartościach, na suwerenności, na polskim interesie. Różnią się dekoracjami, ale kiedy przychodzi do fundamentów, tworzą ten sam front.

Obowiązki polskie czyje?

Na koniec zostawię pytanie, które coraz więcej osób zadaje sobie po takich wystąpieniach: skoro dla Czarzastego problemem jest polska tradycja, Kościół, patriotyzm i silny mandat obywateli – to czyje „obowiązki” naprawdę realizuje ta część sceny politycznej?

Ja wiem jedno: Karol Nawrocki ma obowiązki polskie. I właśnie dlatego tak wielu Polaków go poparło.

Idź do oryginalnego materiału