Mam wątpliwości czy popełnić ten artykuł. Za parę dni z Nowego Rzymu Pan i Władca, zarazem hegemon Ameryki, mając u boku 250 mld USD w postaci dżentelmena Muska, ogłosi nowe orędzie dla świata. Zalegnie cisza na Kremlu i na ekranach pól miliarda telewizorów w nowej supernowej gwieździe Chinach, sąsiedzkiej wielkiej krainie miodem, czyli ropą, drewnem i wołowiną płynącej, w Kanadzie, w maleńkiej Panamie i w Polsce, 6 tys. mil od Waszyngtonu, pojawi się ten sam obraz. Jednak najbardziej do głuchych telefonów i telewizji przylgną sąsiedzi z Ukrainy. Także słuchać będą w bazie kosmicznej w kosmosie.
Tak, to jest imperium, skoro temperatura naszej zupy pomidorowej zależy od amerykańskiego gazu, wypłata gotówki gwarantowanej przez amerykańskie złoto zależne od sprawności sieci Star Link, będącej własnością Muska. Ba, wczasy na Maderze zależą od amerykańskich Boeingów. choćby nowoczesne kolędy są za sprawą „Swiftie” Taylor na bajeczkach filmowych na Netfliksie nie wspominając. Czy grozi nam czarna dziura demokracji? Nie, gdyż Ameryka popełniła pomyłkę żegnając dziadka Bidena, wybierając kolejnego dziadka. Z pewnością nie jest pomyłką nadciągająca stamtąd sztuczna inteligencja. Kolejna fala podboju techniczno-informacyjnego. Żałuję, iż nie mogę skorzystać z jej efektów matrymonialnych. Pomyśleć: kawaler, wdowiec czy choćby LGBT wrzuca swoje nazwisko na stronę, by na ekranie pojawiła się w ciągu paru sekund wybranka/wybraniec serca z podaniem preferencji erotycznych i stanu konta w Morgan Banku. Z opłaconym pogrzebem lub rozwodem. Cacko dla rozwodników, starych panien i kawalerów.
Na szczęście kolej, a więc pismo, które wydaje sekcja NSZZ Solidarność jest „nieamerykańskie”, same w sobie. A dzieje się to dlatego, iż koleje rosnące w Europie, Polsce, Azji wracają do łask w interiorze i miastach. Chwała kolei. Choć nie wykluczam, iż i tu sztuczna inteligencja wywoła spustoszenie, skoro przebywając w 1981 r. i podróżując shinkansenem jazdę prowadziły komputery z jedynym maszynistą w kabinie. Rozbujana wyborczo Polska wraca też do kantów wyborczych, znanych od szlachecko-magnackiego jako weto.
A prócz tego największa polska marka L. Wałęsa, nieoczekiwanie puszcza farbę o swoich przypadkowych donosach. Nie wiem jak ułożyć mój język, by uchronić Solidarność przed nieoczekiwanym blamażem Kolegi Noblisty. Scenę medialną i obyczajową rozwala Schreiber, która po wielokroć zdradza gwiazdę polityczną z Bydgoszczy, byłego ministra. Idzie w zawody z młodą Dodą, choć trudno słuchać jej rozpustnego „śpiewu”.
Pozostaje mi zatem pisać o czymś czego nie ma, czyli o wyborach prezydenckich.
Tak można nazwać coś, co nie występuje w ordynacji wyborczej, czyli prekampanię. Przykład: gdy R. Kalisz premiowany wypowiedziami w mediach członek PKW narzuca swoje racje opinii publicznej, a choćby ministrowi finansów, jak „to PIS w wyborach do parlamentu łamał prawo i konieczna jest stosowna kara za wykorzystywanie państwowych pieniędzy” to w sąsiedniej koalicyjnej telewizji państwowej występuje R.Trzaskowski z orędziem wyborczym za państwowe pieniądze. Czyste państwowe, gdyż TVP jest jednoosobową spółką skarbu państwa suto utrzymywana przez podatników, więcej choćby – przez subskrybentów. Oczywiście nie ma naruszenia ordynacji, gdyż jeszcze nie ma wyborów. Oceniam wartość tego wystąpienia na parę milionów zł. Nie było w nim żadnego elementu gospodarza stolicy, choćby jej symboli, a treść zapowiadała prezydencki program wyborczy.
Można przyjąć, iż jest to prawnie dopuszczalne, gdyż nie ma kampanii, nie ma kandydatów, nie ma komitetu wyborczego. Nie można zgłosić protestu wyborczego. Czyli dzika kampania. Ale głęboko niesprawiedliwa, gdyż poza oddziaływaniem telewizji pozostają inni, którzy zgłosili chęć uczestnictwa w wyborach, jak Hołownia (mógłby wystąpić z orędziem jako marszałek), Mentzen, Blejat i Jakubiak.
Choć jestem na politycznej emeryturze, to do śmierci pozostaję obywatelem i mam prawo zgłaszać swoje żale, ale i propozycje.
Jak zapobiegać tej wyborczej partyzantce mającej wszelkie cechy trwałości? Podpowiada dziedzina, gdzie jest ostra walka i duże pieniądze. To sport. Może dlatego tak chętnie oglądany jako uczciwe widowisko. Otóż proponuję, aby przyjęto jego zasady, czyli kary za naruszanie zasad prawnego (regulaminowego) i sprawiedliwego przebiegu rywalizacji. Zarówno dla sportowców, jak i organizatorów, a choćby kibiców.
Zatem naruszanie ordynacji wyborczej powodowałoby cofnięcie w ostatecznym rozrachunku puli procentowej oddanej na niego głosów kandydatowi i przekazanie ich, w imię uznania tych głosów,, proporcjonalnie rywalom. Skrajnie, tak jak przy falstarcie sprinterów i recydywie, wykluczenie z udziału w wyborach. Organizatorzy, w tym media publiczne. ponosiliby także odpowiedzialność finansową za łamanie bezstronności. Można by pobawić je okresowego przyzwolenia za udział w kampanii, a więc utratę zysków. Orzeczenia w tej kwestii wydawałyby sądy w trybie online tak jak obecnie, także na wniosek komisji wyborczych. Myślę, iż to zapobiegałoby kumulacji opinii wyborczej i szachrajów wyborczych, którzy wobec przegranej w momencie decydującym wybiegają na ulicę urządzając tumulty wyborcze. Póki co, w Polsce to nie występowało, ale obecna sytuacja zagraża spokojowi. I to warunkach, gdy w Polsce będą obradować z całej Europy przedstawiciele licznych organów Unii. A więc zaprasza się Nawrockich do szczególnej aktywności.
Oczywiście w chwili obecnej nie ma przestrzeni wyborczej na ustanowienie takiego prawa. Może jednak poszczególne komitety same się do tego zobowiążą. Moralnie, skoro tak często na moralność się zarzekają.
Bydgoszcz, 6.01.25
Jan Rulewski