„Czyja będzie Polska?”

2 godzin temu

„Czyja będzie Polska?” – to pytanie śp. premiera Jana Olszewskiego nie było retoryczną ozdobą ani sloganem na kampanię. To był krótki, brutalnie uczciwy test na dojrzałość państwa: czy Polska ma być podmiotem, który sam wyznacza cele i broni własnego interesu, czy przedmiotem – terenem rozgrywek, cudzych ambicji i cudzych projektów. Olszewski wiedział, iż wolność nie spada z nieba. Ona wymaga instytucji, charakteru elit, a przede wszystkim woli – żeby mówić „nie”, kiedy trzeba, i „tak”, kiedy to służy Polsce.

Dziś, po latach, to pytanie wraca, bo obserwujemy proces, który w mojej ocenie jest bardzo niebezpieczny: Unia Europejska, rękami rządu Donalda Tuska, próbuje zawłaszczać kolejne obszary państwa polskiego – od polityki migracyjnej, przez gospodarkę i handel, po kierunki rozwoju infrastruktury i wielkie inwestycje. Zaczyna się od „wspólnych standardów”, kończy na tym, iż ktoś poza Polską decyduje, jakie mamy mieć priorytety, jakie ryzyka mamy przyjąć i ile suwerenności oddać w zamian za święty spokój w gabinetach europejskich.

Spójrzmy na pakt migracyjny. Niezależnie od tego, jak kto to ubierze w komunikaty, sedno jest proste: presja migracyjna ma być rozdzielana na państwa członkowskie, a mechanizmy wymuszania „solidarności” mają działać tak, by krajom trudniej było prowadzić własną, suwerenną politykę bezpieczeństwa. Państwo ma prawo – i obowiązek – kontrolować, kto przekracza jego granice. To nie jest fanaberia ideologiczna, tylko fundament bezpieczeństwa, spójności społecznej i zaufania obywateli do państwa. A jeżeli rząd zgadza się na rozwiązania, które osłabiają realną kontrolę i wpychają Polskę w cudze problemy, to pytanie Olszewskiego brzmi jeszcze głośniej: czyja będzie Polska – obywateli, czy urzędników i układów?

Podobnie jest z umową Mercosur. Rolnictwo w Polsce to nie tylko „sektor gospodarki”. To kręgosłup społeczny setek tysięcy rodzin, to bezpieczeństwo żywnościowe, to tradycja i praca, która utrzymuje regiony. o ile rząd godzi się na rozwiązania handlowe, które mogą zwiększać presję na polskich rolników i otwierać rynek na produkty wytwarzane w warunkach innych niż europejskie standardy (kosztowych i środowiskowych), to znów mamy ten sam mechanizm: zamiast bronić polskiego interesu, rząd staje się wykonawcą logiki „tak musi być, bo Europa”.

Ale pozostało wymiar najważniejszy: strategiczny rozwój. Polska przez lata budowała plan, by wyrwać się z pułapki „taniej montowni” i stać się państwem silnym gospodarczo, infrastrukturalnie i energetycznie. Wielkie inwestycje – takie jak projekty transportowe, energetyczne, przemysłowe – to nie „zachcianki”. To instrumenty suwerenności. Bez własnej energii, bez nowoczesnej infrastruktury, bez zdolności przemysłowych, bez wielkich węzłów logistycznych – państwo jest słabe i podatne na naciski. A dziś widzimy, jak rząd Donalda Tuska podważa, opóźnia albo rozmiękcza najważniejsze projekty, tłumacząc to „audytami”, „racjonalizacją”, „zmianą priorytetów”. W praktyce oznacza to jedno: cofanie ambicji Polski. Zamiast skoku rozwojowego – powrót do mentalności prowincji, której „wystarczy, iż jest spokojnie”.

I tu wraca historia. Olszewski w 1992 roku stanął naprzeciw układu, który bał się prawdy, przejrzystości i realnej suwerenności. Wtedy była „nocna zmiana” – moment, w którym w imię własnych interesów i lęków zablokowano politykę, która miała dać Polsce moralny i państwowy kręgosłup. Dziś Donald Tusk jest w koalicji z tymi środowiskami politycznymi, które w tamtym czasie tworzyły front przeciwko rządowi Olszewskiego – i to nie jest tylko detal z podręcznika historii. To ciągłość pewnej filozofii: Polska ma się „nie wychylać”, ma „dostosować się”, ma „nie przeszkadzać”. Ma być przewidywalna – dla innych.

Dlatego „Czyja będzie Polska?” nie jest pytaniem o sentymenty. To pytanie o realną władzę nad decyzjami: kto zdecyduje o granicach, o rolnictwie, o inwestycjach, o bezpieczeństwie? jeżeli będziemy udawać, iż suwerenność to wyłącznie flaga i hymn, to obudzimy się w kraju, który formalnie istnieje, ale strategicznie jest zarządzany cudzymi interesami. A wtedy odpowiedź na pytanie Olszewskiego będzie bolesna.

Idź do oryginalnego materiału