Wracając do problemów codzienności, czy zauważyli państwo, iż na niemalże WSZYSTKICH produktach, usługach, w ogóle wszystko co da się kupić wpycha się klimatyzm.
Tak, jest to niejako kontynuacja mojego postu "Reklamowe multi-kulti".
Na wszystkich butelkach - mimo iż są one plastikowe - pisze, iż są w 1000000% recyklowalne, iż kupując je wspierasz klimat itd.
Na wszystkim jest dopisane, iż to jest ekologiczne.
Na paczkomatach - powtarzam: PACZKOMATACH - namalowana jest jakaś pani bez detali - jak wszystkie ekomaskotki - w zdecydowanie za krótkiej bluzeczce uśmiechnięta trzymająca telefon, a za nią wiatraki.
I często się właśnie zastanawiam, dlaczego to wszystko się robi?
Przecież ludzie - przynajmniej ci, z którymi mam do czyniena na codzień - robiąc zakupy kierują się ceną i potrzebami, a nie "walką o klimat".
Dodatkowo, wydrukowanie np. tej plażowej pani z wiatrakami na MILIONACH paczkomatów w całej Polsce na pewno suma sumarum nie było tanie.
Komuś trzeba było zapłacić za zaprojektowanie tego, trzeba było kupić farbę itd.
I tak z tym wszystkim.
Całe to ekologizowanie produkcji jest niepotrzebnie kosztowne i nieskuteczne.
(a w dodatku kłamliwe)
A kapitalizm ma to do siebie, iż jest bardzo skuteczny, i firmy robiące rzeczy nieskuteczne wypadają z rynku.
To skłania do zastanowienia się nad sensem i celem tej całej ekopropagandy.
Bo pomyślcie państwo: od małego w przedszkolu, szkole dzieci mają co roku na dzień ziemi rysować plakaty o tym jakt to trzeba o ten klimat walczyć, wtłacza się im ekologiczną propagandę, a jeszcze na wszystkich produktach zapycha się miejsce zapewnieniami jak bardzo dany produkt walczy z globalnym ociepleniem.
Skala tej akcji, jej kosztowność i nonsens nasuwa mi nieodparte przekonanie, iż jest to w istocie zaplanowana akcja ogłupienia ludzi.
Ktoś może powiedzieć, iż to teoria spiskowa, ale tak wyglądają fakty.
To wszystko łączy się w całość, za tym musi być jakiś większy cel.
No cóż.