Dostrzegam problem zupełnie innego rodzaju. Przywódca Rzeczypospolitej, niezależnie od tego, czy wywodzi się z Platformy, PiS czy SLD, powinien się do takiej uroczystości przygotować w sposób nader staranny. Napisać, lub zlecić napisanie, poruszającego przemówienia, które będzie miało odpowiednią wagę i będzie godne pamięci wszystkich żołnierzy patriotów. Przy którym każdy mógłby się wzruszyć. Albo na chwilę zadumać. Albo przynajmniej nie poczuć zażenowania. Przemówienia, po prostu, DOBREGO.Tymczasem słyszymy, nie pierwszy raz zresztą, strumień banałów, zdań nieporadnych, które mógłby wypowiedzieć na szkolnej akademii uczeń gimnazjum w Bystrzycy Kłodzkiej (celowo wybrałem moje rodzinne miasto, by nikt nie poczuł się urażony), i które wszyscy pozostali uczniowie zapomnieliby po dwóch minutach, a grono pedagogiczne po pięciu. "Pamiętamy", "Mamy w zasadzie jasny plan działania związanego z...", "Potrzeba odbudowy", "Narodowy wymiar", "Budzenie przekonania", "Najtragiczniejszy fragment naszej historii musi być przeżywany". I tak dalej, i tak bez końca.Ile czasu prezydent Komorowski poświęcił na przygotowanie swojego wystąpienia? Dziesięć minut? A ile czasu szykował się do spotkania z grupą sportowców, którzy poparli dzisiaj jego kandydaturę? Ucząc się ich nazwisk i zapamiętując, kto jaką dyscyplinę reprezentuje, i czy jest złotym, a może jedynie jedynie srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich?"Dziękuję mistrzom" – napisał Bronisław Komorowski na Twitterze. Panie prezydencie, to był Dzień Żołnierzy Wyklętych, nie "Mistrzów". To na nich powinien Pan dziś skupić całą uwagę. I starać się z całych sił, by nie popełnić żadnej gafy. Wpadka na spotkaniu z Krzysztofem Hołowczycem może Panu ujść płazem, ale wpadka przed obliczem "Inki" - nie uchodzi nigdy.
Wpadka przed obliczem "Inki"
Zdjęcie: Komorowski
Ja już choćby nie mam pretensji do prezydenta Komorowskiego, iż mu się plącze język i zamiast o "ofierze złożonej przez Żołnierzy Wyklętych" mówi o "ofiarach Żołnierzy Wyklętych". Coż, u niektórych jet lag trwa jeden dzień, u innych, być może, dwanaście.
Dostrzegam problem zupełnie innego rodzaju. Przywódca Rzeczypospolitej, niezależnie od tego, czy wywodzi się z Platformy, PiS czy SLD, powinien się do takiej uroczystości przygotować w sposób nader staranny. Napisać, lub zlecić napisanie, poruszającego przemówienia, które będzie miało odpowiednią wagę i będzie godne pamięci wszystkich żołnierzy patriotów. Przy którym każdy mógłby się wzruszyć. Albo na chwilę zadumać. Albo przynajmniej nie poczuć zażenowania. Przemówienia, po prostu, DOBREGO.Tymczasem słyszymy, nie pierwszy raz zresztą, strumień banałów, zdań nieporadnych, które mógłby wypowiedzieć na szkolnej akademii uczeń gimnazjum w Bystrzycy Kłodzkiej (celowo wybrałem moje rodzinne miasto, by nikt nie poczuł się urażony), i które wszyscy pozostali uczniowie zapomnieliby po dwóch minutach, a grono pedagogiczne po pięciu. "Pamiętamy", "Mamy w zasadzie jasny plan działania związanego z...", "Potrzeba odbudowy", "Narodowy wymiar", "Budzenie przekonania", "Najtragiczniejszy fragment naszej historii musi być przeżywany". I tak dalej, i tak bez końca.Ile czasu prezydent Komorowski poświęcił na przygotowanie swojego wystąpienia? Dziesięć minut? A ile czasu szykował się do spotkania z grupą sportowców, którzy poparli dzisiaj jego kandydaturę? Ucząc się ich nazwisk i zapamiętując, kto jaką dyscyplinę reprezentuje, i czy jest złotym, a może jedynie jedynie srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich?"Dziękuję mistrzom" – napisał Bronisław Komorowski na Twitterze. Panie prezydencie, to był Dzień Żołnierzy Wyklętych, nie "Mistrzów". To na nich powinien Pan dziś skupić całą uwagę. I starać się z całych sił, by nie popełnić żadnej gafy. Wpadka na spotkaniu z Krzysztofem Hołowczycem może Panu ujść płazem, ale wpadka przed obliczem "Inki" - nie uchodzi nigdy.
Dostrzegam problem zupełnie innego rodzaju. Przywódca Rzeczypospolitej, niezależnie od tego, czy wywodzi się z Platformy, PiS czy SLD, powinien się do takiej uroczystości przygotować w sposób nader staranny. Napisać, lub zlecić napisanie, poruszającego przemówienia, które będzie miało odpowiednią wagę i będzie godne pamięci wszystkich żołnierzy patriotów. Przy którym każdy mógłby się wzruszyć. Albo na chwilę zadumać. Albo przynajmniej nie poczuć zażenowania. Przemówienia, po prostu, DOBREGO.Tymczasem słyszymy, nie pierwszy raz zresztą, strumień banałów, zdań nieporadnych, które mógłby wypowiedzieć na szkolnej akademii uczeń gimnazjum w Bystrzycy Kłodzkiej (celowo wybrałem moje rodzinne miasto, by nikt nie poczuł się urażony), i które wszyscy pozostali uczniowie zapomnieliby po dwóch minutach, a grono pedagogiczne po pięciu. "Pamiętamy", "Mamy w zasadzie jasny plan działania związanego z...", "Potrzeba odbudowy", "Narodowy wymiar", "Budzenie przekonania", "Najtragiczniejszy fragment naszej historii musi być przeżywany". I tak dalej, i tak bez końca.Ile czasu prezydent Komorowski poświęcił na przygotowanie swojego wystąpienia? Dziesięć minut? A ile czasu szykował się do spotkania z grupą sportowców, którzy poparli dzisiaj jego kandydaturę? Ucząc się ich nazwisk i zapamiętując, kto jaką dyscyplinę reprezentuje, i czy jest złotym, a może jedynie jedynie srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich?"Dziękuję mistrzom" – napisał Bronisław Komorowski na Twitterze. Panie prezydencie, to był Dzień Żołnierzy Wyklętych, nie "Mistrzów". To na nich powinien Pan dziś skupić całą uwagę. I starać się z całych sił, by nie popełnić żadnej gafy. Wpadka na spotkaniu z Krzysztofem Hołowczycem może Panu ujść płazem, ale wpadka przed obliczem "Inki" - nie uchodzi nigdy.