Tak Grecja traci swoje plaże. 250 km w 30 lat

1 miesiąc temu

Grecja to kolejny turystyczny kierunek, który mierzy się ze zmianami klimatu. Tym razem nie chodzi o szalejące tam ekstremalne upały, które zakłócają wczasy turystom. Okazuje się, iż greckie wybrzeża i wyspy powoli toną z powodu rosnącego poziomu morza. I choć nie zatoną całkiem, to wiele plaż i nadbrzeżnych obszarów prędzej czy później zniknie pod wodą.

„Lodowiec Zagłady” mocno podniesie poziom mórz na świecie

Czym jest „Lodowiec Zagłady” na Antarktydzie? To lodowiec Thwaites, jeden z tych, który ma realny wpływ na wzrost poziomu światowego oceanu, w tym Morza Śródziemnego. Udział ten oceniany jest na 4 proc. I choć pozornie może się to wydawać niewiele, to jednak lodowiec ten nazywany jest „Lodowcem Zagłady”, ponieważ jego zapadnięcie się może spowodować katastrofalny wzrost poziomu morza. Jest w nim wystarczająco dużo lodu, by podnieść poziom oceanów i mórz o 65 cm. I to nie w perspektywie setek lat, a dekad.

Na tych 65 centymetrach jednak się nie skończy. Thwaites tak jak wiele innych lodowców przybrzeżnych działa, jak korek chroniący znajdujący się dalej lądolód. Naukowcy szacują, iż jego rozpad doprowadzi do zsunięcia się położonego wyżej lądolodu wprost do oceanu. W rezultacie czego oceany i morza podniosą się choćby o 3 metry. Stąd to określenie: „Lodowcem Zagłady”.

Jego rozpad jest nieunikniony z powodu coraz cieplejszych wód

Perspektywa rozpadu tego lodowca wydaje się już niestety być nieunikniona. Jak wynika z badania opublikowanego w Proceedings of the National Academy of Sciences lodowiec jest skazany na zagładę. Ocieplający się klimat przekroczył już punkt krytyczny tego lodowca.

Ilustracja 1. Grafika z pracy badawczej przedstawiająca mechanizm działania prowadzącego do utraty stabilności lodowca Thwaites. Źródło: PNAS.

Chodzi o coraz cieplejsze wody oceaniczne, które dosłownie fedrują niczym kombajn górniczy lód znajdujący się na dnie morza. Wody te sięgają coraz dalej w głąb podstawy lodowca. Naukowcy mówią o „energicznym topnieniu” lodu, bo działa na niego woda, która wyraźnie przekracza próg topnienia. Z racji ocieplającego się klimatu wody Oceanu Południowego w ostatnich latach ogrzewają się w zastraszającym tempie.

Zespół glacjologów, kierowany przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego wykorzystał dane z radaru satelitarnego o wysokiej rozdzielczości, zebrane między marcem a czerwcem ubiegłego roku, aby stworzyć zdjęcie rentgenowskie lodowca. Pozwoliło im to na stworzenie obrazu zmian tzw. linii uziemienia lodowca Thwaites. Linia uziemienia lub linia gruntowania to punkt, w którym lodowiec wznosi się z dna morskiego i staje się pływającą szelfową pokrywą lodową. Linie uziemienia są najważniejsze dla stabilności pokryw lodowych i są kluczowym punktem podatności na uszkodzenia lodowca. Były jednak wcześniej trudne do zbadania.

– W przeszłości dysponowaliśmy jedynie fragmentarycznymi danymi, aby to zbadać. W tym nowym zestawie danych, który jest codzienny i obejmuje kilka miesięcy, mamy solidne obserwacje tego, co się dzieje – powiedział prof. Eric Rignot, który kierował badaniem.

„Katastrofalne dla społeczności przybrzeżnych”

Problem jest o tyle poważny, iż nie dość, iż sama woda staje się coraz cieplejsza, to inaczej wygląda punkt zamarzania na dnie oceanu. Pod tym lodowcem, na głębokości ponad jednego kilometra trzeba niższej temperatury, by zamrozić słoną wodę. To choćby -2,7 st. C. Powodem jest ciśnienie. Wystarczy więc niewiele, by stopić lód i przesunąć punkt stabilności lodowca w kierunku jego rozpadu.

– Martwimy się, iż nie doceniamy szybkości, z jaką zmienia się lodowiec, co będzie katastrofalne dla społeczności przybrzeżnych na całym świecie – powiedziała w komunikacie prasowym prof. Christine Dow, współautorka badania.

Oszacowanie, kiedy lodowiec się rozpadnie na skutek działania ciepłej wody, jest trudne. Naukowcy wiedzą jednak, iż stanie się to dość szybko. Szybciej niż zakładały to wcześniejsze prognozy, mówiące o setkach lat, a nie dziesięcioleciach. Niewykluczone, iż lodowiec ten zacznie się rozpadać już za kilkanaście lat.

Zagrożone wybrzeża Grecji

To sytuacja, która powinna wzbudzić nasze zainteresowanie, gdyż topnienie antarktycznego lądolodu oznacza wzrost poziomu morza. Ten z kolei oznacza, iż obszary nadbrzeżne znikną.

Dziś patrzymy na Grecję, jeden z popularnych przez Polaków kierunków wakacyjnych. Dotąd wydawało się, iż Grecja jest bezpieczna, a jednak wybrzeża greckie znikają, co potwierdzają obserwacje naukowców.

W ciągu ostatnich 30 lat Grecja straciła bezpowrotnie aż 250 km kwadratowych swoich plaż. Costas Synolakis, wybitny ekspert w dziedzinie wpływu katastrof naturalnych, ostrzega, iż ​​Grecja będzie musiała zmierzyć się z zatopieniem jeszcze większej części swojej linii brzegowej, gdyż zmiany klimatu będą przez cały czas powodować podnoszenie się poziomu morza.

Ilustracja 2. Zdjęcie satelitarne półwyspu Lemos w pobliżu Aten, który w nieodległej przyszłości stanie się wyspą, pozbawioną turystycznego raju. Źródło: Instytut Badań i Polityki Dianeosis.

– choćby do 2050 roku, kiedy szacuje się, iż poziom morza wzrośnie o dodatkowe 20 do 30 centymetrów, linia brzegowa na niektórych plażach cofnie się choćby o 30 metrów, w zależności od nachylenia terenu – ostrzegł Synolakis w państwowej stacji telewizyjnej ERT.

To realne straty dla greckiej gospodarki

Takie turystyczne raje, jak półwysep Lemos w pobliżu Aten, za kilkadziesiąt lat mogą zmienić swoje oblicze właśnie z powodu rozpadającego się lodowca Thwaites. I nie tylko, bo wiele innych lodowców będzie się w tym czasie rozpadać. Spływać do oceanu będzie też lód z grenlandzkiego lądolodu. Na razie dzieje się to w miarę powoli, bo topnienie na Grenlandii trwa tylko przez dwa, góra trzy miesiące w roku, ale przyspieszy. Swoje robi też rozszerzalność cieplna oceanów.

To będzie katastrofa, a Grecja już z tego tytułu ponosi straty, także te gospodarcze.

– Wykonaliśmy kilka obliczeń w ośrodku badawczym Akademii i według tych obliczeń koszt ten sięga już około 2,6 mld euro rocznie – powiedział Synolakis, wskazując na szacunki, według których każdy metr kwadratowy linii brzegowej przynosi lokalnej gospodarce 10-15 euro rocznie.

Jako przykład Synolakis odniósł się do Vouliagmeni, jednego z najszybciej rozwijających się obszarów na południowym wybrzeżu Aten. Ostrzegł, iż przy obecnym tempie erozji wybrzeża, ekskluzywny kurort nadmorski stanie się wyspą w niedalekiej przyszłości. „Podobnie małe wyspy położone blisko poziomu morza przestaną istnieć” – powiedział.

Morze Śródziemne zalewa miejsce narodzin Apolla i Artemidy

Wygląda na to, iż greccy bogowie nie uratują rodzimych wybrzeży i wysp. choćby Apollo nie uratuje wyspy, na której się narodził.

Ilustracja 3. Miejsce narodzin greckiego boga Apollo stoi w obliczu zalania z powodu rosnącego poziomu morza. Źródło: trabantos/Shutterstock

Także Grecka wyspa Delos, kiedyś nazywana „najświętszą ze wszystkich wysp” – tonie z powodu podnoszącego się poziomu morza.

– Delos jest skazane na zniknięcie za około 50 lat – powiedziała Veronique Chankowski , dyrektor Francuskiej Szkoły Archeologicznej w Atenach.

Położona w pobliżu Mykonos na Morzu Egejskim niewielka wyspa była zamieszkiwana przez ludzi już w trzecim tysiącleciu przed naszą erą. To tam według mitologii narodził się Apollo, grecki bóg słońca oraz jego siostra, bogini księżyca Artemida. Marnym pocieszeniem jest to, iż wyspa nie zatonie w całości z powodu rosnącego poziomu morza, gdyż duża jej powierzchnia wznosi się na co najmniej kilkanaście metrów ponad poziom morza.

Niestety, wiele zabytków znajduje się blisko morza, parę metrów nad jego poziomem. Te już dziś są niszczone przez działanie wody morskiej. Szczególnie zimą, kiedy region nawiedzają sztormy, które też stają silniejsze niż kiedyś. Coraz powszechniejszym zjawiskiem stają się tzw. medikany, czyli stosunkowo niewielkie układy cyklonalne. Są to niszczycielskie żywioły podobne do huraganów, które nawiedzają region Morza Śródziemnego jesienią.

– Woda dostaje się do magazynów zimą. Zżera podstawę murów. Co roku wiosną zauważam, iż nowe mury się zawaliły – powiedział j Jean-Charles Moretti, dyrektor francuskiej misji na Delos.

Te wrażliwe obiekty starożytnej kultury są niedostępne dla turystów. Mimo to Delos jest popularnym miejscem turystycznym, a duży ruch pieszy pogłębia problem. Jak podaje AFP, odwiedzający często przechodzą przez obszary objęte zakazem, co przyspiesza degradację wyspy.

– Wszystkie miasta nadmorskie stracą znaczące obszary, które w tej chwili znajdują się na poziomie morza. Zastąpiliśmy plastikowe słomki papierowymi, ale przegraliśmy wojnę – stwierdziła archeolożka Athena-Christiana Loupou.

Zagrożone niemal wszystkie obiekty UNESCO w regionie

Globalne ocieplenie stanowi więc zagrożenie nie tylko dla samej turystyki, ale też dla dziedzictwa kultury. Spośród 49 obiektów Światowego Dziedzictwa UNESCO w basenie Morza Śródziemnego 37 jest zagrożonych bezpośrednio przez rosnący poziom morza i związane z nim zalania. 42 z nich są zagrożone z powodu erozji wybrzeża związanej z coraz aktywniejszym sezonem sztormowym. Przewiduje się, iż do końca tego wieku 47 z 49 obiektów UNESCO znajdujących się nad Morzem Śródziemnym będzie zagrożonych przez zalanie lub erozję morską.

– Ten unikalny kompleks archeologiczny znajduje się tutaj otoczony morzem. A to ma duży wpływ na zabytki, ponieważ narażone są one na erozję morską. Zjawisko to w tej chwili przyspiesza przez zmiany klimatyczne i jest to jeden z najważniejszych problemów, z którymi musimy się zmierzyć jako archeolodzy, by chronić to unikalne stanowisko archeologiczne – powiedział Demetrios Athanasoilis, dyr. Eforatu Starożytności Cyklad.

Odwiedzając więc Grecję, warto wygospodarować czas między plażowanie a zwiedzanie zabytków. o ile przez cały czas będziemy podgrzewać planetę w obecnym tempie, to kolejne pokolenia mogą nie mieć już możliwości ich swobodnego zwiedzania.

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/rawf8

Idź do oryginalnego materiału