We Francji opublikowano sondaż wskazujący na wyraźną przewagę kandydata Zjednoczenia Narodowego (RN) w pierwszej turze wyborów prezydenckich zaplanowanych na wiosnę 2027 roku. w tej chwili poparcie dla reprezentanta tej partii wynosi od 33 do 35 procent.
Sondaż ośrodka IFOP opublikował we wtorek dziennik „L’Opinion”. Respondenci odpowiadali na pytanie, na jakiego kandydata byliby najbardziej skłonni oddać głos, gdyby pierwsza tura wyborów prezydenckich odbyła się w najbliższą niedzielę.
Wyniki są zbliżone niezależnie od tego, czy RN reprezentowałaby liderka skrajnej prawicy – Marine Le Pen – czy też młody polityk Jordan Bardella, który jest przewodniczącym partii. Kandydat RN może liczyć na 33-35 proc. w pierwszej turze. Co więcej, taki wynik powtarza się niezależnie od tego, kto z polityków centrum (obozu politycznego prezydenta Emmanuela Macrona) stanąłby do wyborów prezydenckich.
Politycy należący do obozu prezydenckiego zdobyli w sondażu najwyżej 19 procent głosów (na takie poparcie może liczyć były premier Edouard Philippe).
Z badania wynika więc, iż niezależnie od tego, jakiego kandydata wystawią partie centrowe, ich reprezentant uplasowałby się daleko za Bardellą bądź Le Pen. Różnica wyniosłaby od 15 do 25 pkt. procentowych.
33-35 proc. w hipotetycznej pierwszej turze to również skok o 10 pkt procentowych dla kandydata RN w porównaniu z 2022 rokiem, gdy w pierwszej turze wyborów prezydenckich Le Pen uzyskała 23 procent głosów.
Wzlot skrajnej prawicy w sondażach zbiega się ze spadającymi notowaniami polityków obozu centrowego. Edouard Philippe jeszcze w kwietniu br. cieszył się poparciem 22-26 proc. Francuzów, a w tej chwili jest to 16-19 procent.
Portal BFM.TV ocenia, iż ten spadek poparcia dla polityków obozu centrowego jest wynikiem bardzo niskich notowań samego prezydenta Macrona. W sondażu z września br. zadowolenie z działań szefa państwa wyraziło 17 proc. Francuzów, podczas gdy w maju było to 25 proc., a w czerwcu – 23 procent.
Sondaż na temat hipotetycznej pierwszej tury wyborów prezydenckich zbiega się ze słabą pozycją rządu. Powołany przez Macrona 9 września nowy premier Sébastien Lecornu jest w trakcie tworzenia gabinetu, który nie będzie miał większości w parlamencie. Skrajna prawica nawołuje do rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów. (PAP)