Przyłapałem się na tym, iż sam uwierzyłem w bzdury Kaczyńskiego. Wy też zróbcie rachunek sumienia

5 dni temu
Zdarzyło ci się pomyśleć albo powiedzieć kiedyś "zamach smoleński" albo "Owsiak może i bierze, ale na dzieci daje"? Mnie się zdarzyło. I o to właśnie chodzi Kaczyńskiemu i jego świcie. Powtarzanie bzdur nie tysiąc, ale miliony razy przynosi pożądany przez prezesa skutek. Pomyślcie o tym następnym razem, kiedy zażartujecie z niemieckości Tuska albo pieniędzy Owsiaka.


Zastanawiacie się, szczególnie po ostatniej miesięcznicy, czy Kaczyński wierzy w bzdury, które wygaduje? Że w Smoleńsku był zamach, iż dokonał go Putin wraz z niezidentyfikowanymi (ale przecież wiecie, o kogo chodzi, hyhy) polskimi wspólnikami? Nie jest ważne, czy on w to wierzy. Ważne, żeby wierzyli inni.

Kaczyński wie, iż powtarzanie bzdur ma wielką moc. On od 14 lat, sam, ale przede wszystkim ustami Antoniego Macierewicza, powtarza, iż w Smoleńsku był zamach. Nie katastrofa, nie wypadek, tylko zamach. Jaki jest efekt? To się utrwala w pamięci. Przyznajcie się: powiedzieliście kiedyś nieświadomie "zamach smoleński"? Ja tak.

A wiecie, iż Tusk jest Niemcem? Nie wiem, od kiedy środowisko PiS powtarza tę bzdurę. Ale powtarzają uparcie, niezmiennie, w kompletnym oderwaniu od faktów. Tusk nie jest Niemcem, nie wspiera Niemiec. Dba o dobre stosunki z sąsiadami, tak się składa, iż polska gospodarka jest w dużej mierze od niemieckiej uzależniona. Tak się składa, iż mamy sporo wspólnych interesów.

Ale Kaczyński ze swoją świtą cały czas plotą, iż wszystko, co niemieckie to zło, iż Niemcy to zło. Efekt jest taki, iż ludzie od dawna w żartach mówią o Tusku jako o Niemcu. Bo wyznawcy Kaczyńskiego powtarzali to miliony razy, pokazywali Tuska w niemieckim mundurze i wszędzie gdzie mogą, wciskają zdjęcie Tuska z Putinem... Zbiera mi się od tego na wymioty, ale gdzieś we fragmencie mózgu kiełkuje skojarzenie Tuska z Niemcami.

To również on, Kaczyński, ustami swoich działaczy i sympatyków, aktywnie zwalcza Jurka Owsiaka i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Nie rozumie jego i jej, widzi w nich zagrożenie. Chciałby mieć taki rząd dusz, taką zdolność do jednoczenia ludzi. No i od lat środowisko PiS twierdzi, iż Owsiak to złodziej.

Ja sam się przyłapałem w pewnym momencie na myśli, iż może niech i Owsiak kupi sobie nowe auto, ale przynajmniej się dzieli. Przepraszam, panie Jurku. Ale tak silna jest propaganda PiS i jego wyznawców. I wiele osób naprawdę myśli, iż Jurek Owsiak żyje sobie luksusowo z pieniędzy zebranych do puszek. No ale przynajmniej robi wiele dobra, więc jest usprawiedliwiony. To kłamstwo powtarzane nie tysiące, ale dziesiątki milionów razy na stałe zakorzeniło się w społecznej świadomości.

Ludzie Kaczyńskiego z euforią podchwytują jego bajki


Ale jak to możliwe, iż te bzdury wymyślane na Nowogrodzkiej, ścisłe i zmultiplikowane powtórzenie myśli prezesa, trafiają do ludzi? Nie byłoby to możliwe bez świty Kaczyńskiego. Od dawna powtarzam, iż swoją zgraję wybierał długo i ściśle selekcjonował.



Czy na przykład taki poseł Mariusz Gosek, który za swoim guru poszedłby w ogień, miałby jakieś szanse w innej partii? Gosek orłem nie jest, gdyby nie dostał szansy w PiS, mógłby ewentualnie szukać szansy w Konfederacji.

Ale taki Leonard Krasulski? On jest za Kaczyńskim od dziesięcioleci. Krasulski kompetencje ma znikome.

"W okresie opiniodawczym okazał się podoficerem nie zdyscyplinowanym, mało wartościowym, ze swoich obowiązków wywiązuje się połowicznie. Nie troszczy się o warunki bytowe żołnierzy. Musi być pod stałą kontrolą przełożonych. Samodzielnie nic nie potrafi zrobić. Niedba o powierzone mu mienie wojskowe" (pisownia oryginalna) – taką opinię dostał w Ludowym Wojsku Polskim w roku 1975, gdy miał 25 lat.

Coś się zmieniło? Krasulski bywa w Sejmie, głosuje, pytań nie zadaje, o interpelacje nie występuje. Jego statystyki są mizerne, ale jest i daje PiS-owi +1 w liczbie posłów.

A gdzie byłby Obajtek, gdyby nie dołączył do drużyny Kaczyńskiego? Kto wie, może jako drobny przekręciarz siedziałby w więzieniu. Ale jego i innych potyczki z prawem dla Kaczyńskiego nie są żadną przeszkodą. Ba, to zaleta. Bo przecież wykorzystując aparat państwa, można żonglować sprawami w sądach.

Świeży przykład mamy z Ryszardem Czarneckim. Jego sprawa mogła wystartować wcześniej, ale posłuszny wobec PiS prokurator przez 2 lata trzymał akta sprawy… w garażu!

Przypomnijmy też pomijany, ale niezwykle bulwersujący wątek z maili Dworczyka. Pojawiają się tam informacje o tym, jak rząd blokował nominacje oficerskie nadawanych przez prezydenta i utrącał sprawy karne.

"Blokada promocji na pierwszy stopień oficerski, mówiłem Ci ostatnio, iż przysłali wnioski na osoby, wobec których toczą się sprawy karne, w tym o przestępstwa w zw. z molestowaniem seksualnym, które zablokowaliśmy" – pisał Dworczyk do Morawieckiego.

Przypomnijmy, iż w drużynie Kaczyńskiego grają byli prominentni działacze z czasów PZPR: Jasiński, Kryże, Piotrowicz. I jest też wspomniany Krasulski, który był i w partii, i w wojsku, a w armii zasłynął głównie kradzieżą beczki spirytusu, w 2005 roku miał wyrok za jazdę po pijaku. Dla Kaczyńskiego to zalety, bo wie, iż będą śpiewać w jego chórze i nigdy nie odejdą. Związał ze sobą dziesiątki takich ludzi.

Jest prawda czasu, prawda ekranu...

Dla Kaczyńskiego prawda nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Facet przez 14 lat, które minęły od zam… katastrofy, "dochodzi do prawdy". Wierzycie w to? Ja nie. Ale wierzą inni, i to jest paliwo dla Kaczyńskiego. Przez 8 lat był u władzy, mógł zrobić wszystko. Poruszyć niebo i ziemię, zbadać wszystko do najmniejszego atomu. Posłuszni mu prokuratorzy sporządziliby każdy choćby najbardziej idiotyczny dokument.

Ja tylko przypomnę, iż Instytut Pamięci Narodowej w 2009 roku zakończył ośmioletnie śledztwo dotyczące zbrodni wojennej przeciwko Adolfowi Hitlerowi, Heinrichowi Himmlerowi i Erichowi von dem Bachowi Zelewskiemu. Wiecie z jakiego powodu? Śmierci sprawców. Serio. Oni 64 lata po wojnie się zorientowali, iż Hitler i Himmler nie żyją. Zelewski zmarł później, w latach 70., ale o tym też wiadomo od… no od dawna.

Ten przykład ilustruje doskonale, do jakich absurdów mogą się posunąć Kaczyński i jego ludzie. Prowadzenie śledztwa w sprawie zbrodni wojennych wcale nie wymagało stawiania zarzutów Hitlerowi.

Hm, ale przecież Kaczyński wiele razy zapowiadał, iż powsadza do więzień przekręciarzy z ekipy Tuska. Przez 8 lat podległa mu prokuratura nie postawiła wielu zarzutów, ich liczba i waga są z kategorii homeopatycznych. Dlaczego? Może dlatego, iż tych wielkich przekrętów nie było?

Ale bardziej dlatego, iż środowisku Kaczyńskiego nie opłacało się przeprowadzać procesów. Przecież o wiele łatwiej jest obrzucać ludzi błotem, powtarzać kłamstwa i insynuacje na ich temat. Tu nie chodzi o sprawiedliwość. Tu chodzi o polityczne złoto Kaczyńskiego, mit założycielski jego ugrupowania.

On woli wodzić, ściemniać, chlapać na lewo i prawo, sprawiać, iż ludzie w końcu uwierzą w jego bajki z mchu i paproci. Robi to na razie umiejętnie, tu rzuci plotką, tam plotką, a potem powtarza jako prawdę objawioną, bo przecież "ludzie tak mówią".

Niestety na razie nie widać nikogo, komu chciałoby przerwać Kaczyńskiemu tę radosną zabawę. Bo procesy to czas i pieniądze. Prezes PiS może więc bezkarnie rzucać błotem.

Idź do oryginalnego materiału