W naszym stałym cyklu „od lewego do prawego” tradycyjnie zadajemy pytania lokalnym politykom z różnej strony sceny politycznej na ten sam temat. Tym razem zajmiemy się obrońcami klimatu, m.in. mowa o aktywnej ostatnio grupie Ostatnie Pokolenie. Czy rzeczywiście nasza planeta płonie, a życie zwykłych mieszkańców musi być utrudniane protestami często jeszcze nastoletnich dzieci? Czy protestujący powinni być surowiej karani za zakłócanie życia społecznego? Odpowiedzi na pytania udzielił dla Państwa Stefan Rembelski.
Pytania brzmiały:
W ostatnim czasie niezwykle aktywni w Polsce są działacze „Ostatniego Pokolenia”, którzy blokują ulice polskich miast, a dorośli Polacy nie wytrzymują nerwowo gdyż nie mogą dojechać do pracy, czy bez przeszkód z chorymi do szpitala. Blokujący drogę, często jeszcze nieletni, barykadują ulice po całych szerokościach. Z kolei najsłynniejsza aktywistka zielonych zmian Greta Thunberg potrafiła choćby utrudniać prace terminalu gazowego w Norwegii. choćby Premier Donald Tusk w swoim wpisie na mediach społecznościowych mówił o tym, iż służby powinny reagować na takie zachowania.
Czy Pana zdaniem zieloni aktywiści powinni za takie blokowania ulic otrzymywać surowe kary finansowe, w tym przede wszystkim ich rodzice lub opiekunowie prawni?
Czy nasza planeta płonie i faktycznie Polska i inne kraje Europy oraz Świata powinny gwałtownie zmienić swoje podejście do polityki klimatycznej? Donald Trump – nowy Prezydent elekt USA chce bowiem porzucić porozumienia paryskie i postawić na paliwa kopalne w rozwoju gospodarki USA.
Przegrzane dekle eurokratów podsycają pożar europejskiego przemysłu wprowadzając zielone regulacje
Nie ma znaczenia jakim kto jest aktywistą – każdy musi przestrzegać obowiązujący porządek prawny, bo on jest gwarancją wolności każdego obywatela z osobna i społeczeństwa jako całości. Na straży tego porządku stoi trzecia władza – niezawisły sąd. Tyle teoria – tak być powinno ! Jak jest, wszyscy widzimy. Ryba psuje się od głowy. jeżeli głową jest przestrzeganie porządku prawnego, sprawiedliwej oceny czynów przez władzę sądowniczą, to rodzi się pytanie czy ta władza sądownicza jest zdrowa i czy czasem to ona nie jest praprzyczyną patologii, która nas dotyka w przestrzeni publicznej. Czy aktywistka babcia Kasia może ubliżać policjantom, może ich opluwać bezkarnie? – może, bo za swoją aktywność dostała nagrodę od prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Można ściąć krzyż piłą łańcuchową, powalić księdza na ziemię ciosem w szczękę, zakłócić nabożeństwo w kościele? Można – sąd nie uznał i nie skarcił surowo tych czynów jako szkodliwych społecznie. Czy można działacza Pro Life okładać pięściami, uderzać go drzwiami od samochodu i niszczyć jego samochód? Można, bo w uzasadnieniu odstąpienia od wymierzenia kary, sędzia uznała, iż napastnik był wzburzony poglądami organizacji Pro Life (obrońców życia). Czy można oblewać pomniki farbą, niszczyć mienie publiczne i tak w nieskończoność można wymieniać różne występki politycznych dewiantów uchodzące płazem- wymiar sprawiedliwości niewiedzieć czemu jest nad wymiar łaskawy dla wszystkich ruchów tzw. progresywnych jeżeli atakują w obrzydliwy sposób tradycyjne wartości, wolności religijne czy polskość jako dziedzictwo narodowe. Problem nie leży w przepisach prawa , bo wszystkie te czyny są w kodeksie karnym opisane – wystarczy je literalnie stosować. Problemem jest raczej etyka stosowania prawa, która nakazuje zło karać a dobro nagradzać- tu nie ma miejsca na relatywizm. Granice między dobrem a złem są nakreślone na ostro we wszystkich kodeksach. Jest oczywiste, surowość kary odstrasza w przypadku działań z premedytacją i powinna być z całą mocą stosowana.
Na naszych oczach widać jak przegrzane dekle eurokratów podsycają pożar europejskiego przemysłu i dopóki te regulacje niszczyły konkurencyjność państw Europy środkowowschodniej, to Bruksela dowodzona z Berlina ochoczo nakładała kolejne opłaty od emisji CO2. Ale wszystko ma swój kres. Głupota wraca i rykoszetem jak bumerang uderza wysokimi cenami do twórców tej chorej ideologii klimatycznej. Dzisiaj stajemy wobec wyzwania jakie stawia Europie prezydent elekt Donald Trump. W dobrze rozumianym interesie Polski jest wyjście z systemu ETS i oparcie bezpieczeństwa energetycznego w sposób zrównoważony na własnych zasobach energetycznych, atomie i nowoczesnych technologiach energii odnawialnej. Nie zrobi tego ten rząd nasączony takimi fachowcami od klimatu jak chociażby minister Zielińska, która twierdzi iż jak świeci słońce to nie wieje wiatr a jak wieje wiatr to nie świeci słońce. Jeszcze rok dwa tego polskojęzycznego rządu Tuska i nie będzie słońca, nie będzie wiatru, będzie tylko ciemność. Już dzisiaj Norwegowie i Szwedzi mówią iż nie będą przesyłać prądu do Niemiec bo im to rujnuje ceny prądu na rynku wewnętrznym i pogarsza konkurencyjność ich gospodarek. Niemcy rozchwiali swój system energetyczny i gdy nie wieje, nie świeci. To brakuje im gwałtownie energii i muszą się ratować importem za każdą cenę co konsumentom w Skandynawii gwałtownie podnosi ceny. Cichaczem Niemcy wracają do zatrzymanych elektrowni atomowych i węglowych a my jak barany idziemy na rzeź zamykając węglowe bloki energetyczne i elektrociepłownie wpędzając Polaków w nędzę. Za pół roku możemy temu wariactwu położyć kres zwykłą kartką do głosowania. Zróbmy ten pierwszy krok koniecznie nim nie pozostało za późno. Potem już odwrotu nie będzie- no chyba, iż kosy na sztorc.
Stefan Rembelski
POZNAJ ODPOWIEDZI POLITYKÓW Z INNYCH PARTII
Czy planeta płonie? Co dalej z zielonymi aktywistami? – Od lewego do prawego – Bogaty Region