Debata o nowych technikach genomowych (NGT), określanych także jako „nowe GMO”, wywołuje coraz większe emocje w Unii Europejskiej. Polska, sprawująca w tej chwili prezydencję w Radzie UE, będzie miała najważniejszy wpływ na kształtowanie przyszłych regulacji w tej kwestii. Tymczasem wszystko wskazuje na to, iż najbliższe miesiące zdecydują o przyszłości modyfikacji genetycznych we wspólnocie. Potwierdza to także propozycja Polski przygotowana zaledwie kilka dni po przejęciu sterów w Radzie, która jednocześnie wywraca stół i pokazuje skłonność Polski do akceptacji NGT w europejskim rolnictwie. Czy propozycje legislacyjne, które wysuwamy, rzeczywiście odpowiadają na potrzeby naszych rolników, konsumentów i lokalnych przedsiębiorstw? A może stanowią wyraz presji globalnych korporacji biotechnologicznych, które zdominowały debatę na temat przyszłości rolnictwa?
Na początek warto jeszcze raz przypomnieć, czym różnią się nowe techniki genomowe od tradycyjnych GMO. GMO, czyli organizmy zmodyfikowane genetycznie, to rośliny, zwierzęta lub mikroorganizmy, w których materiał genetyczny został zmieniony poprzez wprowadzenie genów obcych gatunków. W przypadku NGT proces modyfikacji jest bardziej precyzyjny – zmiany genetyczne wprowadzane są w obrębie istniejącego materiału genetycznego danej rośliny, bez dodawania obcych genów.
Dlatego też zwolennicy NGT twierdzą, w pewnym uproszczeniu, iż są one bardziej naturalne i mniej kontrowersyjne niż GMO, ponieważ modyfikacje mogą przypominać te, które występują w naturze, np. w wyniku spontanicznej mutagenezy. Wielu ekspertów podkreśla jednak, iż to wciąż ingerencja w genom, która niesie ze sobą nieprzewidziane konsekwencje dla środowiska i zdrowia ludzi, a przez to, iż jest bardziej precyzyjna może stanowić jeszcze większe ryzyko, ponieważ w wielu przypadkach nie jesteśmy jeszcze w stanie przewidzieć całego łańcucha zależności w naturze, a pełna precyzja może uniemożliwić ewentualną „korekcję” błędów ludzkich i przywrócenia stanu pierwotnego np. w odniesieniu do bioróżnorodności.
Konsument na celowniku, rolnik na marginesie
Jednym z najważniejszych wątków debaty o NGT jest kwestia transparentności. Konsumenci w Polsce i całej Europie coraz częściej oczekują pełnych informacji o pochodzeniu i sposobie produkcji żywności.
Potwierdziły to chociażby badania zlecone przez Instytut Spraw Obywatelskich jeszcze w 2013 roku, w którym już wtedy ponad 73% Polaków stwierdziło, iż domaga się znaku „wolne od GMO”, a 9 na 10 rodziców dzieci do lat 2 chciało mieć informację, czy sięga po produkty modyfikowane genetycznie.
Propozycja Komisji Europejskiej z 2023 roku oraz dalsze prace nad regulacjami, w tym najnowszy dokument przygotowany przez Polskę może jednak zniweczyć lata dążeń do transparentności w kontekście produktów wytworzonych z wykorzystaniem modyfikacji genetycznych, bowiem według nich większość NGT nie będzie w żaden sposób znakowane lub śledzone w łańcuchu produkcyjnym. Wobec tego brak obowiązku znakowania produktów wytworzonych z wykorzystaniem nowych technik genomowych może stawiać prawo informacji o żywności pod znakiem zapytania.
Przykłady z innych krajów, chociażby takich jak USA czy Japonia, gdzie produkty NGT już są dostępne, pokazują, iż konsumenci mogą nieświadomie kupować żywność zmodyfikowaną genetycznie. Pieczarki, które nie brązowieją, to tylko „wierzchołek góry lodowej” listy produktów wprowadzanych na rynek bez wyraźnych oznaczeń. Tym samym w Polsce, gdzie rolnictwo ekologiczne i tradycyjne wciąż cieszy się dużym zaufaniem, brak takich regulacji może podważyć zaufanie konsumentów do całego rynku żywności.
Działamy bez cenzury. Nie puszczamy reklam, nie pobieramy opłat za teksty. Potrzebujemy Twojego wsparcia. Dorzuć się do mediów obywatelskich.
Pomóż nam walczyć o bezpieczną żywność
Przekaż swój 1,5% podatku:
Wpisz nr KRS 0000191928
lub skorzystaj z naszego darmowego programu do rozliczeń PIT.
Z kolei rolnicy, którzy od lat stoją na pierwszej linii frontu produkcji żywności, mogą być jednymi z największych przegranych wprowadzenia NGT. Po pierwsze, zakładany brak regulacji dotyczących koegzystencji upraw NGT z tradycyjnymi i ekologicznymi sprawia, iż ryzyko „zanieczyszczenia” pól roślinami zmodyfikowanymi genetycznie jest bardzo realne. Takie zanieczyszczenie może prowadzić do konfliktów między sąsiadującymi rolnikami, szczególnie jeżeli jeden z nich prowadzi gospodarstwo ekologiczne, a drugi korzysta z nasion zawierających NGT.
Dodatkowo rolnicy, którzy przypadkowo wykorzystają materiał siewny zawierający NGT, mogą być zmuszeni do płacenia opłat licencyjnych właścicielom patentów na te technologie. Historia pokazuje, iż tego typu spory prawne są powszechne w krajach takich jak Stany Zjednoczone, gdzie dominują globalne korporacje. A zagrożenie jest wyjątkowo realne, ponieważ propozycja patentów również jest na stole.
Patenty, a polski rynek nasienny
Polska od lat może pochwalić się silnym sektorem nasiennym, który jest fundamentem krajowego rolnictwa i jednym z kluczowych elementów zapewniających suwerenność żywnościową. Nasze firmy nasienne, w przeciwieństwie do wielu innych państw, wciąż utrzymują znaczący udział w rynku lokalnym, co pozwala polskim rolnikom korzystać z wysokiej jakości materiału siewnego, dostosowanego do specyficznych warunków klimatycznych i glebowych naszego kraju. Jednak wprowadzenie nowych technik genomowych bez odpowiednich regulacji, tak jak proponuje to Komisja Europejska i w tej chwili Polska może radykalnie zmienić ten krajobraz i zagrozić stabilności sektora.
Globalne korporacje, takie jak Bayer czy Corteva, które już teraz kontrolują znaczną część rynku biotechnologicznego, posiadają prawa patentowe do większości technologii genomowych. Te patenty nie tylko gwarantują im monopol na rozwój i sprzedaż nasion, ale również umożliwiają narzucanie własnych warunków finansowych i technologicznych. W takiej sytuacji lokalni producenci nasion, często działający na mniejszą skalę i nieposiadający tak dużych zasobów finansowych, mogą zostać wypchnięci z rynku.
Brak mechanizmów ochrony dla małych i średnich firm nasiennych może prowadzić do sytuacji, w której polscy rolnicy będą coraz bardziej uzależnieni od droższych, opatentowanych nasion oferowanych przez międzynarodowe koncerny.
To uzależnienie nie tylko podnosi koszty produkcji, ale również ogranicza wybór dostępnych odmian roślin, ponieważ globalni gracze skupią się raczej na własnych interesach i na kilku wysoce komercyjnych liniach produktów, a nie na dobru ogółu. Tymczasem różnorodność genetyczna, którą polski sektor nasienny od lat stara się utrzymać, jest kluczowa dla odporności na zmiany klimatyczne, choroby roślin i inne wyzwania, które będą w przyszłości coraz bardziej intensywne.
Co więcej, koncentracja rynku w rękach międzynarodowych gigantów niesie za sobą ryzyko zniknięcia tradycyjnych odmian nasion, które są nie tylko elementem polskiego dziedzictwa rolnego i żywnościowego, ale również istotnym czynnikiem zachowania równowagi ekologicznej. Polscy producenci nasion odgrywają istotną rolę w utrzymaniu lokalnych, unikalnych odmian roślin, które od lat dostosowywały się do specyfiki naszego klimatu i krajobrazu. Ich marginalizacja może w dłuższej perspektywie prowadzić do homogenizacji rynku rolniczego, co uczyni go mniej odpornym na zmiany i paradoksalnie mniej zrównoważonym.
Brak oceny ryzyka. Bomba z opóźnionym zapłonem?
Jednym z najbardziej niepokojących aspektów propozycji dotyczącej wprowadzania NGT jest brak wymogu oceny ryzyka, co stoi w sprzeczności z zasadą przezorności, zapisanej w art. 191 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Ta fundamentalna zasada unijnego prawa wymaga, aby każda nowa technologia była szczegółowo przebadana pod kątem potencjalnych skutków dla zdrowia ludzi, środowiska oraz bezpieczeństwa żywnościowego, zanim zostanie dopuszczona do obrotu.
Brak takich badań w przypadku NGT oznacza, iż nowe rośliny mogą trafić na pola uprawne i do łańcucha dostaw bez pełnego zrozumienia ich wpływu na środowisko naturalne i różnorodność biologiczną. To szczególnie niepokojące w kontekście zmian klimatycznych i coraz większej presji na środowisko, które wymagają przemyślanego podejścia do zarządzania zasobami naturalnymi.
Wprowadzanie technologii bez pełnej oceny ryzyka jest jak wypuszczanie na rynek produktu bez instrukcji obsługi i bez świadomości jego potencjalnych skutków ubocznych.
Przykłady z przeszłości, związane z GMO, pokazują, jakie problemy mogą wynikać z braku odpowiedniej oceny ryzyka. Wiele kontrowersji wokół tradycyjnych GMO dotyczyło ich wpływu na bioróżnorodność, np. wspomnianego wcześniej niezamierzonego zanieczyszczenia sąsiadujących upraw konwencjonalnych, czy ekologicznych. Podobne zagrożenia istnieją w przypadku NGT, ale dodatkowym problemem jest trudność w ich wykrywaniu. Nowe techniki genomowe, takie jak edycja genów metodą CRISPR-Cas9, mogą wprowadzać zmiany w genomie, które są niemal niemożliwe do odróżnienia od naturalnych mutacji. Brak możliwości identyfikacji roślin NGT może utrudnić nie tylko ocenę ich wpływu, ale także monitorowanie potencjalnych szkód.
Niezbadane długoterminowe konsekwencje mogą obejmować zarówno nieprzewidziane skutki w ekosystemach, jak i potencjalne zagrożenia dla zdrowia ludzi. Na przykład rośliny zmodyfikowane genetycznie mogą wytwarzać nowe białka lub związki chemiczne, które mogą wywoływać reakcje alergiczne lub mieć toksyczny wpływ na organizmy. Równie istotne są skutki społeczne i ekonomiczne – brak oceny ryzyka może prowadzić do utraty zaufania konsumentów i strat ekonomicznych wynikających z obniżenia eksportu, szczególnie do krajów, gdzie podejście do NGT jest wciąż sceptyczne.
Zignorowanie potrzeby przeprowadzenia rzetelnej oceny ryzyka może być więc zagrożeniem dla reputacji Unii Europejskiej jako lidera w zakresie standardów bezpieczeństwa i ochrony środowiska. UE od lat buduje swój wizerunek jako przestrzeń, gdzie technologie są wprowadzane z myślą o dobrobycie społecznym i środowiskowym, a nie jedynie o interesach komercyjnych. Wyjątek w przypadku NGT mógłby podważyć zaufanie do całego systemu regulacyjnego.
Czy zatem możemy pozwolić sobie na wprowadzenie NGT bez dokładnych badań? Historia GMO pokazała, iż brak transparentności i odpowiedzialności w procesie wdrażania nowych technologii może prowadzić do poważnych konfliktów społecznych oraz gospodarczych.
Niezbędne jest więc stworzenie mechanizmów, które nie tylko zagwarantują ocenę ryzyka, ale także umożliwią skuteczne monitorowanie i wprowadzanie korekt, jeżeli pojawią się nieprzewidziane problemy.
Głos polskich organizacji społecznych – „Chcemy wiedzieć”
Polska, jako przewodnicząca Rady UE, ma wyjątkową okazję, by wpłynąć na przyszłość regulacji dotyczących NGT w Europie. Jednak obecne działania rządu wskazują na zmianę kierunku oraz brak odwagi w podejmowaniu zdecydowanych kroków chroniących społeczeństwo. Propozycja przedstawiona 7 stycznia 2025 roku wydaje się bardziej politycznym kompromisem niż realnym rozwiązaniem problemów związanych z NGT.
Dlatego Koalicja Żywa Ziemia (do której należy również Instytut Spraw Obywatelskich), skupiająca organizacje działające na rzecz zrównoważonego rolnictwa, skierowała do Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi pismo, w którym podkreśliła konieczność wprowadzenia obowiązkowego znakowania produktów wytworzonych dzięki nowych technik genomowych oraz szczegółowej oceny ryzyka przed ich dopuszczeniem do obrotu. W swoim apelu zwróciliśmy uwagę na potencjalne zagrożenia dla różnorodności biologicznej, rolnictwa ekologicznego oraz praw konsumentów do świadomego wyboru żywności. Ostrzegliśmy polskich decydentów, iż ignorowanie tych kwestii może prowadzić do nieodwracalnych strat dla polskiego rolnictwa i rynku spożywczego, a zwłaszcza rynku nasiennego.
W obliczu tych wyzwań najważniejsze staje się więc wypracowanie rozwiązań, które będą chronić interesy konsumentów, rolników i lokalnych producentów. Polska, jako lider w tej debacie, wciąż ma szansę lobbować za regulacjami, które zapewnią transparentność, bezpieczeństwo oraz równowagę między innowacjami, a zrównoważonym rozwojem. Nadszedł czas, by odważnie stanąć w obronie obywateli i wyznaczyć kierunek, który zagwarantuje stabilność rynku rolnego, bezpieczeństwo żywnościowe oraz ochronę bioróżnorodności dla przyszłych pokoleń. Jaki los czeka NGT? Czy polscy decydenci wsłuchają się w wieloletni głos polskich konsumentów, którzy chcą decydować o tym, co trafia na ich talerze? To pokażą najbliższe miesiące.
Zapraszamy na staże, praktyki i wolontariat!
Dołącz do nas!