Nie ma ucieczki od światła

3 godzin temu

Pedantyczna segregacja odpadów komunalnych daje poczucie spełnienia obywatelskiego obowiązku. Dokręcamy krany, by nie kapała z nich woda, bo woda też kosztuje. Bywa, iż przesiadamy się z auta na rower, kupujemy mniej ubrań, a do kawy owsiane mleko. Wszystko po to, by redukować ślad węglowy. To jednak wciąż o wiele za mało. Trzeba jeszcze wygasić światło. Przynajmniej to zbędne.

Przed wynalezieniem żarówki elektrycznej (1879) po zmroku ziemię ogarniała ciemność. Dziś 95 proc. Europejczyków ogląda niebo zanieczyszczone światłem, które produkujemy bez opamiętania. Uliczne lampy, reflektory samochodów, blask bijący z okien, światła przemysłowe. Nie ma przed nimi ucieczki.

W przeciwieństwie do wielu zwierząt i roślin, dla których ciemność oznacza bezpieczeństwo, dla człowieka warunkiem bezpieczeństwa jest światło. Światło to dla nas przebudzenie do życia, aktywność, a także przecież symbol rozumu. Pod warunkiem jednak, iż nie ma go w nadmiarze, bo nocna praca, zmiany stref czasowych i całe nocne życie zaburzają nasz zegar biologiczny. Prowadzą do depresji, otyłości, problemów ze snem i sprzyjają rozwojowi nowotworów.

Do czasów sprzed żarówki nie ma powrotu, ale świat roślin i zwierząt tego nie rozumie i nie jest na to odporny. Dla wielu gatunków ciemność to nie tylko bezpieczeństwo, ale i czas odpoczynku, poszukiwania pożywienia, godów i rozrodu. Światło elektryczne zaburza naturalne procesy, osłabia odporność, naraża na głód i w końcu zabija, a w efekcie zagraża przetrwaniu gatunków.

W Manifeście ciemności szwedzki biolog Johan Eklὄf podaje setki przykładów oddziaływania światła elektrycznego na rozmaite gatunki roślin i zwierząt. Kto z nas porusza się samochodami od 30 i więcej lat, widzi to prawdopodobnie na przedniej szybie auta. Szczególnie w porze letniej, na przedniej szybie pojazdu życie tracą dziesiątki owadów. Kilkadziesiąt lat temu podczas takiej samej podróży bywały ich setki, a choćby więcej. Jak wyliczyli uczeni, liczba owadów spada w ciągu roku o 3 proc. Nie jest to wyłącznie efekt nadmiaru światła, bo dochodzi także ocieplenie klimatu, środki chemiczne używane w rolnictwie, kurczące się naturalne ekosystemy. Elektryczne światło ma tu jednak swoje znaczenie.

Zaśmiecenie przestrzeni światłem jest szczególnie dotkliwe w miastach. Łuny nad cmentarzami w Dzień Zaduszny utrzymywały się dawniej przez jedną noc. Dziś nagrobkowe znicze potrafią palić się (coraz częściej światłem elektrycznym) choćby kilkanaście dni. Gotowe do zimowego odpoczynku owady i drobne gryzonie, dla których cmentarze to enklawy spokoju, wariują.

Moda na iluminacje zabytkowych budowli, a choćby drzew, płoszy nietoperze i ptaki, dla których były to miejsca zamieszkania. Całonocne oświetlenie parku? Parki to miejskie oazy dla ptactwa, owadów, gryzoni; choćby drzewa i krzewy też potrzebują ciemności.

Reklamy świetlne: na skrzyżowaniach, miejskich placach, na fasadach budynków, wzdłuż ulic i ponad nimi. Koszmar oślepionych kierowców i zwierząt. Rozświetlone wystawy sklepowe, stacje benzynowe, fast foody, stadiony sportowe, mosty. Świąteczne ozdabianie ulic, balkonów i posesji. Tu pomysłowość Polaków rośnie z roku na rok. Światełka pulsują, przepływają, skaczą, mienią się kolorami. Festiwale światła i parki tysiąca świateł przyciągają widzów w każdym wieku, budząc zachwyt. To wszystko niszczy faunę i florę, a nam utrudnia zasypianie i zaburza sen.

Nie wiemy lub nie chcemy wiedzieć, iż skwer pogrążony przez większość roku w nocnych ciemnościach i nagle rozświetlony to popłoch, ucieczka, a choćby śmierć tysięcy istot.

Prawo nie widzi światła

Czy sztuczne światło w nocy należy ograniczać? Ależ tak., trzeba i można. Czyni to już wiele państw, w tym nasi sąsiedzi: Czechy, Słowacja, Niemcy. W Polsce robią to pojedyncze miasta i gminy na tyle, na ile pozwalają im świadomość mieszkańców i szczątkowe przepisy – uchwały krajobrazowe i reklamowe, które dla samorządów nie są obligatoryjne. Można je ustanowić, ale później trzeba będzie włóczyć się po sądach z przedsiębiorcami, właścicielami nieruchomości, reklamodawcami, którzy skarżą się na utracone zyski.

Nie ma w Polsce instrumentów ani służb, które nadzorowałyby problem zanieczyszczenia światłem. W polskim systemie prawnym światło nie jest ujęte jako zagrożenie. Temat nie istnieje też w naszej medycynie. Rzecznik prasowy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Łodzi wyjaśnia: „W przepisach w zakresie ochrony środowiska nie uregulowano kwestii zanieczyszczenia światłem. Organy Inspekcji Ochrony Środowiska nie posiadają kompetencji do podejmowania działań w tym zakresie. Do zadań wojewódzkich inspektoratów ochrony środowiska nie należą również badania wpływu światła sztucznego na organizmy żywe ani planowanie działań w kwestiach ochrony środowiska przed światłem”.

Inspekcje ochrony środowiska mają więc związane ręce.

„Problem nadmiernej emisji światła powinien być przede wszystkim rozpatrywany u źródła, tj. w aspekcie obowiązujących przepisów odnoszących się do warunków technicznych urządzeń/instalacji oświetleniowych oraz ich lokalizacji jako wyposażenia towarzyszącego budynkom oraz obiektom infrastruktury. […] Zgodnie z ustawą o działach administracji rządowej przedmiotowe kwestie obejmuje dział budownictwo, planowanie i zagospodarowanie przestrzenne oraz mieszkalnictwo, który pozostaje poza adekwatnością Ministra Klimatu i Środowiska i należy do kompetencji Ministra Rozwoju i Technologii” – czytamy w obszernym wyjaśnieniu przekazanym przez Wydział Komunikacji Medialnej Ministerstwa Klimatu i Środowiska.

Ministerstwo informuje, iż co prawda obowiązujące przepisy z dziedziny ochrony środowiska nie określają norm emisji światła, jednak nie są też całkowicie pozbawione regulacji, bowiem istnieją regulacje dotyczą parków narodowych, rezerwatów i obszarów Natura 2000.

Wyjaśnienia Ministerstwa nie napawają optymizmem i nie dają nadziei na rychłe uregulowania prawne.

– Temat jest wciąż niszowy, więc nie ma zainteresowania, by go forsować – mówi Magdalena Gałkiewicz, polityczka z Partii Zielonych. Tymczasem Rzecznik Praw Obywatelskich już 14 lat temu zaczął sygnalizować władzy konieczność dostrzeżenia konsekwencji negatywnego wpływu sztucznego światła na życie i zdrowie. „Z ubolewaniem przychodzi stwierdzić, iż wciąż nie mamy regulacji prawnych w tym obszarze:” – mówił rok temu na seminarium poświęconym zanieczyszczeniu światłem prof. Marcin Wiącek.

Na razie możemy zatem tylko obserwować, co robi w tej sprawie reszta świata. W niektórych krajach UE (Francja, Szwajcaria, Słowenia, Niemcy, Dania, Finlandia, Włochy) wprowadzono na przykład odrębne akty prawne, uregulowania włączone w prawo budowlane, ochronę środowiska dotyczące światła elektrycznego. Są kraje, w których turyści odwiedzają parki ciemnego nieba. Patrząc w górę, widzą Drogę Mleczną i ok. pięć tysięcy gwiazd. W Polsce, przy bezchmurnym niebie widać kilkaset gwiazd, a są miejsca, w których niebo jest tak jasne, iż nasze oczy nie przechodzą do trybu nocnego. To dotyczy ok. 20 proc. obszaru Polski.

Światełka (?) w tunelu

Od 1994 roku działa Stowarzyszenie „Polaris”, które jako pierwsze w Polsce skutecznie wdrożyło założenia programu ochrony ciemnego nieba: od 2004 roku tworzy i utrzymuje obszar ochrony ciemnego nieba na Żywiecczyźnie.

– Początkowo był duży sprzeciw ze strony mieszkańców gminy, by gasić uliczne oświetlenie od północy do godziny 3:30. W końcu udało się to zrealizować. Ludzi przekonały też względy ekonomiczne. Po pewnym czasie słyszałem z ust mieszkańców, iż ku ich zaskoczeniu, odkąd wygaszamy w nocy światła, lepiej śpią –- mówi Anna Wasilewska, wójcini gminy Jeleśnia.

W 2023 roku powstał naukowy raport Zanieczyszczenie światłem w Polsce, pierwsza tego rodzaju praca, która kompleksowo diagnozuje stopień zanieczyszczenia światłem w Polsce. Opracowała go Fundacja Light Pollution Think Tank, którą tworzą naukowcy wyższych uczelni i instytucji naukowych, przedstawiciele samorządów oraz działacze organizacji pozarządowych. W lutym ubiegłego roku z inicjatywy Rzecznika Praw Obywatelskich odbyło się interdyscyplinarne seminarium Ciemna strona światła – o zanieczyszczeniu świetlnym i jego wpływie na nasze życie. Pod patronatem RPO realizowane są też „konferencje oświetleniowe”.

Problem można więc uznać za zdiagnozowany. Istnieją przykłady dobrych praktyk z zagranicy, ale i z kraju (m.in. Warszawa i gmina Jeleśnia w Beskidzie Żywieckim). Mamy więc m.in. nieoświetlone miejskie strefy, oświetlenie ulic światłem nierozproszonym, wymianę oświetlenia i opraw lamp. Regulacje prawne stosowane w innych krajach obejmują między innymi obowiązek wyłączania reklam świetlnych po godz. 23:00, stosowanie opraw lamp zapobiegających rozpraszaniu światła, adekwatne do potrzeb natężenie oświetlenia oraz dodatki i ulgi dla podmiotów ograniczających oświetlenie lub stosujących zaciemnienie (np. w szklarniach).

Obecnie w Polsce potrzebne są regulacje na poziomie państwowym i świadomość społeczna, którą może ukształtować edukacja w tym szkolna edukacja zdrowotna. Wszystko jednak wskazuje, iż w polskich realiach edukację należałoby zacząć od polityków.

Jak ograniczać zanieczyszczenie światłem?

Każde oświetlenie powinno mieć cel.
Światło powinno być kierowane tam, gdzie jest potrzebne.
Poziom natężenia światła powinien być adekwatny do potrzeb.
W miarę możliwości należy używać światła „ciepłego”.

Koszty marnotrawienia światła w UE sięgają 5,2 mld euro rocznie. Przekłada się to na emisję 23,5 mln ton CO2 rocznie.

**

Agnieszka Łuczak – dziennikarka i publicystka, była regionalna pełnomocniczka Stowarzyszenia Kongres Kobiet, była pełnomocniczka prezydent miasta Łodzi ds. równego traktowania, w tej chwili emerytka.

Idź do oryginalnego materiału