Antoni Macierewicz urządził sobie rajd po ulicach Warszawy. Polityk już jest namierzany przez stołeczną policję. Antoni Macierewicz ustrzelił kumulację, ale nie totolotku. Tydzień temu resort obrony narodowej rozłożył na łopatki działalność podkomisji smoleńskiej. Kilka dni temu szef SKW gen. Jarosław Stróżyk zreferował część jawną raportu komisji badającej rosyjskie i białoruskie odziaływanie na polską politykę w latach 2004-2024. W obu przypadkach główną rolę odgrywa były szef podkomisji smoleńskiej. Na tym nie kończą się jego kłopoty. Rajd warszawski „Fakt” przydybał Antoniego Macierewicza na łamaniu przepisów ruchu drogowego. Nazbierał tyle punktów karnych, iż powinien stracić uprawnienia do prowadzenia pojazdów. Rozmowa podczas jazdy przez telefon powinna go kosztować 500 zł mandatu i 12 punktów karnych. To co się potem stało powinno się kwalifikować do natychmiastowego odebrania prawa jazdy. Poseł wyprzedzał taksówkę na przejściu dla pieszych. Jego portfel powinien stać się lżejszy o 1500 zł. Do tego dochodzi 15 punktów karnych. Na tym nie kończy się szaleńczy rajd po stolicy. Antoni Macierewicz najechał na podwójną linię ciągłą, przejechał na ukos przez pasy i wjechał na pas ruchu dla rowerów. Jak pisze gazeta, niestosowanie się do znaku P-4 (linia podwójna ciągła) to mandat w wysokości 200 zł i 5 punktów karnych. W sumie polityk nazbierał 32