Podczas czwartkowej sesji Rady Warszawy radni zajęli się kwestią nocnej prohibicji. Prezydent Rafał Trzaskowski wycofał się najpierw z propozycji obejmującej całe miasto, a zamiast tego rada przyjęła stanowisko popierające ograniczenie sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych wyłącznie w dwóch dzielnicach: Śródmieściu i na Pradze-Północ.
Zandberg: w Platformie trwa teraz wojna domowa
– Ja rozumiem, iż w Platformie trwa teraz wojna domowa i pan Kierwiński (szef MSWiA-red.) postanowił poniżyć pana Trzaskowskiego. Ale nie może być tak, iż za wewnętrzne przepychanki KO płacą rachunek mieszkańcy swoim bezpieczeństwem. Platforma Obywatelska nie dopuściła do głosu radnych dzielnic, mieszkańców, burmistrza Bielan Pietruczuka, którzy o tym bezpieczeństwie chcieli mówić. Uchwałę zastąpiła stanowiskiem, o zupełnie innej randze prawnej. Mieliśmy do czynienia z farsą – skwitował to Adrian Zandberg z partii Razem.
– Jestem radną z Pragi-Południe. Na placu Szembeka, jest gehenna, tam ludzie piją nocami, wieczorami, na środku placu, na tym placu nie da się usiąść. Platforma Obywatelska w mieście organizuje senioralia, niech powie tym seniorom, którzy nie mogą usiąść na ławkach, bo są zasikane, są zabrudzone, jest na nich rozbite szkło, dlaczego nie mogą na nim usiąść? Mamy, proszę państwa, miasto, które mogłoby być trochę lepiej zarządzane, które ma rozwiązanie, którego zalety wymieniano tutaj już wielokrotnie. Nie przyjęcie go, ta niezrozumiała blokada jest oburzająca – dodała do tego Dorota Spyrka.
Trzaskowski broni jednak pomysłu ws. pilotażu w dwóch dzielniach stolicy. – Po to robimy zakaz w Śródmieściu i na Pradze, żeby sprawdzić jego efektywność. Tak jest w większości polskich miast, gdzie obejmuje on centrum miasta. To pierwszy sensowny krok i kompromis z tymi radnymi, którzy byli przeciw zakazom – powiedział Onetowi prezydent Warszawy.
Politolog: Przecież to jest wizerunkowa katastrofa
"Czasami mają miejsce wydarzenia, których nie jestem w stanie zrozumieć.
Np. obecny cyrk w wykonaniu warszawskiej PO przeciw nocnej ciszy alkoholowej. Przecież to jest wizerunkowa katastrofa" – ocenił to co się wydarzyło w czwartek w Warszawie politolog z UŁ Maciej Onasz.
"Ja rozumiem, iż głosy mieszkańców Warszawy np. w wyborach do Sejmu są względnie mało istotne* (jest ich dużo, ale mają małą wartość w systemie), ale Warszawa i pozostałe wielkie ośrodki to totalna baza poparcia tej formacji. Robienie sobie na tym polu, na własne życzenie, wizerunkowego strzału w kolano?" – zwrócił uwagę we wpisie w serwisie X ekspert.
"Zupełne ignorowanie mieszkańców i zmian, które zachodzą (w całym rozwiniętym świecie) w społecznościach miejskich? I to w imię czego? Partykularnych interesów garstki właścicieli osiągających prywatne zyski przy okazji uspołeczniając koszty swojej działalności? Czy też może wyłącznie dlatego, żeby nie pozwolić konkurencji (i to przyjaznej, ale przez cały czas konkurencji) politycznej na osiągnięcie jakiegokolwiek sukcesu?" – zastanawiał się politolog.
"Przecież to jest działanie na szkodę własnej formacji. Sprzeczne z podstawowymi, elementarnymi wręcz zasadami" – podsumował Onasz.