– Tutaj trwa budowa drogi S19. Zaraz za płotem, 60 metrów od mojego tarasu. To jest mój teren – mówi Rafał Żukowski.
– Nie zgadzam się z wyceną i drugim operatem szacunkowym. To nie wywłaszczenie, a zawłaszczenie – dodaje inna poszkodowana mieszkanka.
Drogowcy zajęli działki i rozpoczęli prace. Przysłali rzeczoznawcę z Olsztyna. Operaty szacunkowe, które pierwotnie przedstawiono, były korzystne dla mieszkańców. Jednak Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zakwestionowała je i nakazała zrobienie nowych wycen. Kilka tygodni temu zaproponowano o wiele mniejsze kwoty.
Mieszkańcy oburzeni zmianą w wyliczeniach GDDKiA
Podczas spotkania z ekipą „Interwencji” mieszkańcy nie kryli oburzenia:
– Jeden rzeczoznawca wyceniał 300 działek.
– Ja straciłem na dwóch hektarach 300 tysięcy złotych między pierwszym a drugim operatem.
– Został sporządzony nowy operat, jestem stratny 50 tysięcy zł.
– Wszystko zostało zmienione, tak nie powinno się robić, oszustwo w biały dzień.
– Zacząłem przekształcać moje tereny na działki budowlane. Zostały jednak zakwalifikowane jak rolne. Pierwotna wycena była lepsza, w moim przypadku to 98 tysięcy zł. Są to tereny bardzo atrakcyjne, stąd jest 15 kilometrów do Białegostoku – zaznacza Rafał Żukowski.
ZOBACZ: Zrobili dziurę, by się dostać do środka. Rodzina toczy bój o dom
Drogowcy powołują się na zmianę przepisów z 2023 roku. Wówczas zdecydowano o innym sposobie wyliczeń. Rzekomo nie wiedział tego reprezentujący ich rzeczoznawca.
– Wskazaliśmy nieścisłości. Przepisy były inne, dawały dowolność. Te nowe przepisy sprawiają, iż cena całej nieruchomości ma być podobna do ceny podobnej, będącej w obrocie. Przy sporządzaniu wyceny obowiązuje stan prawny na dzień inwestycji, czyli tu i teraz, a nie co mogłoby być – informuje Rafał Malinowski z GDDKiA w Białymstoku.
Z jednej działki zniknął staw. Teraz jest warto dużo mniej
Inwestycja zabrała jeden ze stawów Roberta Ciereszki.
– Działka była warta 308 tysięcy zł, a teraz jest warta 64 tysiące zł. Działka ze stawem liczona była na 300 tysięcy, a teraz 140. Ziemia u nas chodzi po 150 zł za metr, a zaniżyli po 62 zł. Za pieniądze z wyceny nie kupię podobnej, nie ma możliwości, żeby wykopać staw, zarybić i posadzić drzewa – podkreśla pan Robert.
Mężczyzna odwołał się od decyzji do podlaskiego wojewody.
Oburzony postępowaniem GDDKiA jest również Łukasz Lewkowski. Część jego działki zabranej pod trasę ekspresową posiadała już warunki zabudowy. Mimo to została policzona jako rolna.
– Moja działka leży wśród istniejącej zabudowy jednorodzinnej, one tutaj są poszukiwane, a została policzona jak działka rolna – zauważa.
– Pod koniec zeszłego roku mieliśmy spotkanie z osobami, które takie działki posiadają. Ich odwołania kierowane są do Ministerstwa Infrastruktury, później informacja zwrotna przychodzi do nas. To ministerstwo rozpatruje. My na wycenę wpływu nie mamy – tłumaczy Paweł Krutul, wicewojewoda podlaski.
– Jest to duży problem, było spotkanie u wojewody i wojewoda radził, żeby robić kontroperaty i rzeczoznawca będzie analizował jeszcze raz – dodaje Wojciech Cybulski, wójt gminy Dobrzyniewo Duże.
Nie dostali pieniędzy, ale podatki zapłacić muszą
„Interwencja” chciała zapytać o zdanie rzeczoznawcę, który robił obie wyceny. Mężczyzna nie odbierał telefonu ani nie oddzwonił. Mieszkańcy, którzy się odwołują, do czasu zakończenia procedur żadnych pieniędzy nie zobaczą.
– Moja strata to 40 tysięcy złotych na 30 metrach w porównaniu do pierwszego operatu. Mam żal do GDDKiA, iż chcą zbić te kwoty. Mam żal do gminy, bo chciałem przekształcić działki na budowlane, powiedzieli, iż nic nie zyskam. Teraz wiem, iż bym zyskał – usłyaszała „Interwencja” od jednego z mieszkańców.
ZOBACZ: Seniorka nie płaci za mieszkanie, komornik obciążył współlokatorkę
Do czasu rozpatrzenia odwołań mieszkańców oficjalnie tereny nie zostały przejęte na własność skarbu państwa. I formalnie działki należą do nich. Powoduje to absurdalne sytuacje, bo podatki płacą właściciele.
– Podatek za 2024 zapłaciliśmy, za 2025 też jest naliczany za działkę, gdzie są dwa pasy nowej, budowanej drogi. Wszystko dlatego, iż nie ma dokumentów, iż nie jestem właścicielem tego – zauważa jeden z mieszkańców.
– Nie jest to profesjonalne, to tak jakby dać dziecku cukierek i go zabrać. Odwołuję się i będę to robił. Jak trzeba, wkroczę na drogę sądową – zapowiada Łukasz Lewkowski.
Materiał wideo „Interwencji” można zobaczyć TUTAJ.
red./ / „Interwencja”