Poseł Dariusz Matecki z pewnością znajduje się na „krótkiej liście” Donalda Tuska i Adama Bodnara, dwóch prominentnych członków rządu, którzy od wielu miesięcy zajmują się tak zwanymi rozliczeniami, czyli po prostu polityczną zemstą z udziałem podległej prokuratury. Czołowe miejsca na tej liście są od dawna zarezerwowane i znajdziemy tam w kolejności nieprzypadkowej: Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobro, Mateusza Morawieckiego, Mariusza Kamińskiego, Antoniego Macierewicza, Macieja Wąsika, Jacka Kurskiego, Jacka Sasina.
Jednak z dużym prawdopodobieństwem można założyć, iż Dariusz Matecki w najgorszym razie zamyka pierwszą dziesiątkę wrogów politycznych obecnej ekipy, bo mocno na to zapracował. Aktywność Mateckiego wiele razy dawała się we znaki samemu Tuskowi, ale też wielu politykom z Koalicji Obywatelskiej. Oprócz bardzo intensywnej działalności internetowej poseł byłej „Solidarnej Polski”, regularnie wciela się w sejmowego korespondenta ukazującego kulisy polityczne, co z kolei spotyka się z gwałtownymi reakcjami i wywołuje spięcie. Dało się to zauważyć między innymi w aferze z udziałem Mateckiego i dziennikarza „Gazety Wyborczej” Czuchnowskiego, a to tylko jeden i wcale nie najbardziej głośny epizod.
Jak dotąd najwięcej kontrowersji budzi coś, co w ogóle nie zaistniało, a mianowicie ujawnienie przez Dariusza Mateckiego danych syna posłanki Magdaleny Filiks. W konsekwencji poseł został wprost obciążony samobójczą śmiercią syna posłanki Filiks, chociaż prokuratura pod zarządem Adama Bodnara dawno umorzyła śledztwo uznając, iż nikt nie przyczynił się do tej tragedii. Fakty w polityce, i nie tylko, bardzo często nie mają żadnej wartości, dlatego za Mateckim ciągną się największe brudy i na stałe ma przyklejony stygmat „hejtera”, ale trzeba przyznać, iż przez wyjątkowo trudne kryzysy przechodził godnie i nie dał się zastraszyć. Przeciwnie, Matecki niemal cały czas jest w ofensywie i to wyjątkowo irytuje jego wrogów, jak również jest głównym źródłem jego problemów.
Wczoraj odbyło się posiedzenie komisji i posiedzenie Sejmu w przedmiocie uchylenia immunitetu posłowi Dariuszowi Mateckiemu. Polacy mają już serdecznie dość tego rodzaju „atrakcji”, ale kto się przemógł lub przypadkowo trafił pilotem na ten spektakl, mógł się poczuć zaskoczony. Od wielu dni Matecki zapowiadał, iż nie będzie mdlał i uciekał z Polski przed prokuraturą, iż nie ma nic do ukrycia, za to posiada cały pakiet dowodów przeczących fałszywym zarzutom wyłudzenia pieniędzy z „Lasów Państwowych”. Takich deklaracji złożonych przez polityków słyszeliśmy setki, jednak tym razem polityk nie tylko słowa dotrzymał, ale jeszcze dołożył zrzeczenie się immunitetu.
W Sejmie i na komisji poseł Dariusz Matecki bronił się merytorycznie i rzeczywiście przedstawił wiele dokumentów podważających, iż nie świadczył żadnych usług na rzecz „Lasów Państwowych”. Prawdą jest też i to, iż fakty przeplatały się z wyreżyserowanymi akcentami spektaklu politycznego, jak choćby zakładanie kajdanek na mównicy sejmowej, czy pozowanie do zdjęć na tle przygotowanego wcześniej plakatu, ale to są didaskalia. W kwestii zasadniczej, czyli wzięcia ciężaru odpowiedzialności za własne słowa i czyny, poseł Dariusz Matecki może sobie z czystym sumieniem powiedzieć: „zachowałem się jak mężczyzna”.
W przeciwieństwie do posła Marcina Romanowskiego, który narobił biedy nie tylko sobie, ale całej formacji politycznej, Matecki uchronił się przed śmiesznością i nie postawił swoich kolegów partyjnych w niekomfortowej sytuacji. Jaka jest prawda w sprawie zatrudnienia posła, na tym etapie postronny obserwator nie jest w stanie stwierdzić, co gorsza działania politycznie motywowanej prokuratury wręcz mogą wypaczyć obraz sprawy. Jedno natomiast jest pewne, Dariusz Matecki pokazał, iż można być politykiem i człowiekiem nie pozbawionym: rozumu, godności, honoru, odpowiedzialności, czyli zachował popularny w Internecie RIGCZ i za to może odebrać należny szacunek.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!