Cuchnący problem w Krapkowicach. Składowisko w środku osiedla

2 tygodni temu

Problem dotyczy składowiska odpadów, jakie od dawna działa na terenie dawnej papierni w Krapkowicach. Kiedyś były to „tylko” opony, choć już kilka lat temu mieszkańcy pobliskich domów skarżyli się i próbowali – bezskutecznie – interweniować, by je zabrano.

Z początkiem marca zaczęły tam jednak przyjeżdżać śmieci różnego sortu. Te cuchną, fermentują i jest ich tyle, ze przesypują się przez ogrodzenie. Górą i dołem, bo prowizoryczny płot „puścił” już parokrotnie. Wyglądają jak typowe „odpady zmieszane”. Tymczasem najbliższy budynek mieszkalny stoi w odległości około 50 metrów. Firma produkcyjna ma jeszcze bliżej – najwyżej 20 metrów.

Nie da się żyć – narzeka Marzanna Burzyk, która mieszka najbliżej składowiska.

Składowisko w Krapkowicach. Odór, muchy i szczury

To ona nagłośniła problem i pierwsza rozpoczęła trudną krucjatę w sprawie jego likwidacji.

– To nie tylko smród i robactwo. To także strach przed pożarem. Ludzie boją się, iż nawieźli tu śmieci, a te potem będą podpalone. Mało to było takich przypadków? – pyta.

Najbardziej dokuczliwe są muchy.

– Jak wieszam lep, to w jeden dzień cały jest pełny. Chemia w sprayu nie działa. A ja mam w domu dziewięciomiesięczną wnusię. Boimy się, iż to dziecku zaszkodzi – mówi Jolanta Kameduła. – Ale choćby nie idzie z nią na dwór wyjść, bo zaraz jest cała oblepiona muchami! Ani mieszkania wywietrzyć, ani obiadu ugotować…

Składowisko w Krapkowicach – śmierdzący problem dla mieszkańców

Marzanna Burzyk dodaje, iż kiedyś „nazbierała” w jeden dzień całą 1,5 -litrową butelkę padłych much. Bo wystawia na nie pułapki z takich butelek.

Są też już i szczury.

– Ostatnio, jak wracałem do domu, to widziałem jednego rozmiarów kota – pokazuje Gerard Cichoń.

Przy ulicy Fabrycznej mieszka około setki osób. Jak mówią, z wysokości to wygląda tak, jakby pośrodku osiedla ktoś usypał górę ze śmieci. Ta góra jeszcze niedawno miała kilka metrów. Ale iż ogrodzenie zaczęło dosłownie pękać w różnych miejscach pod naporem odpadów, właściciele przyjechali i ubili je przy pomocy specjalistycznego sprzętu. No i zaczęli wywozić opony – żeby zrobić miejsce na kolejne transporty…

Składowisko w Krapkowicach. „Biznes naszym kosztem”

Negatywne skutki sąsiedztwo składowiska odczuwa też położona obok firma Polkar, produkująca wyroby z tektury.

– Kontrahenci przyjeżdżają, wysiadają z aut i oganiają się od much, które wlatują do samochodów. W ten sposób straciłem już kontrakt. Klną, nie powtórzę jak, co to za syf tu jest – opowiada prezes Marian Front.

– Ostatnio był też człowiek, który miał zacząć u mnie pracę. Ale gdy poczuł zapachy i zobaczył muchy, zrezygnował. Ktoś sobie tu sposób na biznes znalazł ze śmieciami, ale robi to naszym kosztem – uważa Front.

Jak to możliwe, żeby składowisko funkcjonowało pośrodku osiedla w Krapkowicach? To zasadnicze pytanie. Prowadzący ten „biznes” (są znani z widzenia mieszkańcom ulicy Fabrycznej) twierdzą, iż działają zgodnie z wydanym zezwoleniem.

– Ten właściciel tak nam powiedział, gdy go pytaliśmy – mówi Marzanna Burzyk. – Że on się trzyma zezwolenia starosty. Jest na prawie. A zezwolenie było wydane chyba w 2017 roku. Wtedy zaczęli zwozić opony. Interweniowaliśmy przez te lata wiele razy. Alarmowaliśmy straż miejską, policję, straż pożarną, media pisały, pracownicy starostwa byli na kontrolach… Nic to nie dało. Powiedziano nam, iż opony mogą być – choć latem śmierdziały okropnie. Tak wtedy myśleliśmy. Teraz wiemy, iż smród może być 100 razy większy.

Składowisko w Krapkowicach – śmieci przesypują się przez prowizoryczne ogrodzenie

Postulat mieszkańców jest prosty.

– Ja nie wiem kto tu zawinił. Ale śmieci mają zostać zabrane tam, skąd przyjechały. A ten, kto wydał zezwolenie, ma je cofnąć. Jak można było w ogóle się zgodzić na takie coś ? Zgotować ludziom taki syf? My chcemy normalnie żyć! – podkreśla Halina Jaworska.

Inni dodają, iż jeżeli zezwolenie wydał starosta, to jeżeli śmieci nie znikną, zawiozą je taczkami pod starostwo. A przynajmniej te, które się przesypują… Zresztą, brama na teren składowiska też nie jest dobrze zamknięta. Każdy może tam sobie wejść. Podpalacz też.

Starosta wskazuje na Urząd Marszałkowski

Kiedy Marzanna Burzyk – jako była radna z tego terenu i najbardziej aktywna osoba na osiedlu – nagłośniła problem na Facebooku i zaczęła wrzucać tam zdjęcia śmieci, choć ani razu nie napisała wprost, iż zezwolenie wydał starosta krapkowicki, Maciej Sonik zamieścił – też na Facebooku – oświadczenie, w którym stanowczo odciął się od sprawy. Przyznał wprawdzie, iż w 2017 roku wydał zezwolenie na zbieranie odpadów w tym miejscu, ale „w ograniczonym zakresie” (w kontenerach, big-bagach lub pryzmach pod plandekami).

Stwierdził też, iż wielokrotnie były podejmowane interwencje, a w 2022 roku, wskutek zmiany przepisów, utracił nadzór nad składowiskiem. „Sprawuje [go – red.] marszałek województwa, a nie starosta!” – napisał.

Przekonywał też: „nic z tym nie możemy zrobić”. I dodał jeszcze: „(…) niestety są osoby, które nagle z związku z wyborami chcą mnie obciążyć tą sprawą. Wydaje się im, iż hejt, plotki i kłamstwa to dobry sposób na kampanię. Chociaż przy świętach mogliby mieć umiar i czyste sumienia. To już jest po prostu żałosne i przykre”.

Składowisko w Krapkowicach – można tam wejść bez problemu

Na Marzannę Burzyk wylała się wtedy fala mocno krytycznych komentarzy.

– To był prawdziwy hejt – mówi Marzanna Burzyk. – Osoby z komitetu Maciej Sonika i inne z jego najbliższego otoczenia dosłownie rzuciły się na mnie. Była prawie setka komentarzy. Byłam obrażana, iż to kłamstwa i iż kampanię sobie robię, iż czemu przed wyborami… Jakbym to ja miała wpływ na to, iż akurat teraz te śmieci zaczęli zwozić?! Nikomu nie życzę, by tak został potraktowany.

Zaznacza, iż to nie zatrzymało jej działań.

– Skoro starosta mnie tak potraktował, interweniowałam u burmistrza – opowiada. – I on pomógł. Sprawa ruszyła z miejsca. Jeszcze w marcu złożyłam też zawiadomienie na policję. I dzwoniłam do sanepidu w Krapkowicach. Nie wiem, z kim rozmawiałam, z jakąś panią dyrektor czy kierownik, ale nie potraktowała mnie chyba zbyt poważnie. Powiedziała, iż nic nie wie. Ale porozmawia o tym ze starostą.

Składowisko w Krapkowicach. Policja wkracza do akcji

Sprawa śmietniska jest przerzucana z urzędu do urzędu niczym gorący ziemniak.

– Gmina nie jest tu stroną i nie była na żadnym etapie. Ale interwencja była konieczna – mówi burmistrz Andrzej Kasiura. – Ze względu na złożoną do mnie interwencję obywatelską i uciążliwości – to raz. Dwa – z powodu zagrożenia pożarowego. I trzy – z mojej obawy, iż podobnie jak inne gminy, finalnie możemy zostać z tym problemem i będzie trzeba wywieźć te odpady na koszt gminy, czyli naszych mieszkańców.

– To, co się tam dzieje, jest dla mnie bardzo niepokojące. Były już takie przypadki, iż ktoś nazwoził gdzieś śmieci, potem zamykał działalność i choć gmina żadnego zezwolenia nie wydawała, to właśnie ona została z problemem. Nie mogłem więc powiedzieć, iż to nie nasza sprawa – stwierdza burmistrz Krapkowic.

Andrzej Kasiura przekierował otrzymaną interwencję do starosty. Ten skierował ją do marszałka województwa. Urząd marszałkowski skierował zawiadomienie do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. WIOŚ z kolei powiadomił policję i zwrócił się do straży pożarnej.

Składowisko w Krapkowicach – można wejść na jego teren bez problemu

We wtorek 16 kwietnia na składowisku pojawili się inspektorzy z dronami i w asyście policji z wydziału przestępstw gospodarczych. Jak się okazało, sprawę z komendy powiatowej przejęła komenda wojewódzka.

Według nieoficjalnie krążących informacji, trwa sprawdzanie, czy w sprawę nie jest zamieszana tzw. mafia śmieciowa. Wojewódzki inspektor ochrony środowiska Wojciech Jarczak w nadesłanym do „O!Polskiej” piśmie potwierdza, iż jednostka ta zawiadomiła o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 183 Kodeksu Karnego. Dotyczy on przywożenia z zagranicy odpadów niebezpiecznych bez wymaganego zgłoszenia lub wbrew jego warunkom.

Informacje policji w Krapkowicach w tej sprawie są bardzo lakonicznie.

– Mogę powiedzieć tyle, iż na składowisku były prowadzone czynności sprawdzające wspólnie z nadzorującymi je funkcjonariuszami komendy wojewódzkiej. Natomiast nadzór od strony prawnej sprawuje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska – mówi starszy sierżant Dominik Wilczek z komendy powiatowej w Krapkowicach.

– Z zawiadomienia otrzymanego z WIOŚ wynika, iż była wydana zgoda na składowanie odpadów przez starostwo, natomiast prawdopodobnie nie zgadza się ich zakres – dodaje.

WIOŚ wskazuje na starostę

Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Opolu poinformował redakcję „O!Polskiej”, iż realizowane są „intensywne oraz zakrojone na szeroką skalę działania kontrolne”, które prowadzone są przy udziale organów ścigania oraz pracowników Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

Co ciekawe, sprawa wróciła do starosty. WIOŚ informuje, iż skierował do niego wystąpienie „jako organu, który wydał obowiązującą w tej chwili decyzję zezwalającą na zbieranie przedmiotowych odpadów na wskazanej nieruchomości”. Wystąpienie dotyczyło „rozważenia możliwości cofnięcia zezwolenia”.

Wychodzi więc na to, iż piłka znów jest po stronie starostwa w Krapkowicach.

A także po części – komendy powiatowej straży pożarnej w Krapkowicach. Ją też WIOŚ zobligował do działania i redakcja „O!Polskiej” zwróciła się o informacje, jakie czynności podjęli strażacy. Czekamy na odpowiedź.

Składowisko w Krapkowicach. Urząd marszałkowski wzywa firmę do wyjaśnień

Do sprawy ustosunkował się Urząd Marszałkowski w Opolu. W pisemnej odpowiedzi czytamy, iż prowadzi postępowanie w tej sprawie, które „zmierza do uzgodnienia szczegółowych warunków w zakresie magazynowania, w tym ilości magazynowanych odpadów, do czego zobowiązują przepisy ustawy z dnia 20 lipca 2018 r.” – pisze Violetta Ruszczewska, rzeczniczka urzędu.

Z informacji przedstawionych przez urząd marszałkowski wynika, iż starosta krapkowicki decyzją z 7 września 2021 r. odmówił firmie Eko-Palter Sp. z o.o. z siedzibą w Szydłowcu Śląskim zmiany zezwolenia na zbieranie odpadów – o która ta się ubiegała. Jako, iż spółka zawnioskowała o zwiększenie maksymalnych mas odpadów i ich maksymalnej łącznej masy do wartości przekraczającej 3 000 ton rocznie, organem adekwatnym do rozpatrzenia sprawy stał się marszałek województwa opolskiego. Spółkę wezwano do uzupełnienia wniosku – i zrobiła to dopiero 4 marca 2024 r. We wniosku były braki formalne, w związku z czym firmę wezwano do złożenia wyjaśnień.

Próbowaliśmy się skontaktować ze starostą Maciejem Sonikiem w tej sprawie. Telefonu komórkowego od nas nie odebrał. W starostwie usłyszeliśmy, iż go nie ma. Sekretarka zapewniła, iż przekaże mu nasz numer telefonu.

Do sprawy wrócimy.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania.

Idź do oryginalnego materiału