"Poseł Macierewicz za swoje wykroczenia drogowe dostał trzy mandaty łącznie na 1800 zł i 21 punktów" – poinformował w środę rano Jacek Dobrzyński, rzecznik ministra spraw wewnętrznych i administracji. Jak dodał, policja podejmie dalsze kroki "po zsumowaniu punktów karnych byłego ministra".
Pod koniec października Antoni Macierewicz wzbudził kontrowersje swoją niebezpieczną jazdą po Warszawie, o czym pisaliśmy w naTemat.pl. Wiceprezes PiS i były minister obrony narodowej miał złamać szereg przepisów drogowych. Jak opisywał "Fakt", polityk miał rozmawiać przez telefon, wyprzedzać na przejściu dla pieszych, najechać na podwójną linię ciągłą czy wjechać na pas dla rowerów.
Macierewicz kłamał, iż nie dostał mandatów za piracki rajd po Warszawie
Policja wszczęła postępowanie wyjaśniające, a jedna z organizacji zapowiedziała złożenie zawiadomienia w prokuraturze. "Naszym zdaniem prokuratura powinna zbadać, czy Macierewicz nie naraził któregoś z warszawiaków na bezpośrednie zagrożenie utraty zdrowia lub życia" – poinformował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich w serwisie X.
O piracki rajd po centrum Warszawy dziennikarze pytali też Macierewicza w Sejmie. Były minister wdał się wówczas w ostrą wymianę zdań z reporterami. Oskarżył media o kłamstwa i zaprzeczył wszystkim zarzutom, twierdząc, iż relacje są manipulowane.
– Kłamiecie przez cały czas, twierdząc, iż w trakcie jazdy rozmawiałem przez telefon. To jest nieprawda – mówił Macierewicz. Dziennikarz TVN24 próbował dopytać, czy zatem to on prowadził samochód, czy też siedział na miejscu pasażera. Poseł PiS gwałtownie zakończył jednak temat, zarzucając reporterowi "powtarzanie nieprawdy".
Zdaniem Macierewicza wszystko zostało przeinaczone, a on sam stał się ofiarą nagonki medialnej. Twierdził, iż rozmawiał przez telefon, ale w czasie, gdy samochód był zaparkowany, a nie podczas jazdy. Zadeklarował też, iż poniesie konsekwencje, jeżeli zarzuty okażą się słuszne. Jednocześnie przekonywał o swojej niewinności.
Macierewicz może mieć dużo większe problemy
Dodajmy, iż Antoni Macierewicz może mieć znacznie poważniejsze kłopoty. Chodzi o raport komisji ds. badania wpływów rosyjskich. Według jej ustaleń polityk PiS, kiedy był szefem MON, podjął "bez trybu" decyzję o rezygnacji polskich sił zbrojnych z udziału w międzynarodowym programie zakupu samolotów do tankowania w powietrzu. Komisja zarekomendowała przekazanie zebranych materiałów prokuraturze, by ta zbadała, czy Macierewicz dopuścił się przestępstwa zdrady dyplomatycznej.
Kolejny raport dotyczy z kolei prac zespołu, który prześwietlił jego podkomisję smoleńską. Kierownictwo MON zdecydowało o złożeniu 41 zawiadomień do prokuratury, z czego 24 związane są z Macierewiczem. Chodzi m.in. o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej, niedopełnienie obowiązków, oświadczenia nieprawdy w dokumentach, dopuszczenia osób trzecich do prac podkomisji, a choćby łapownictwa.
Były szef MON w tych obu sprawach również wszystkiemu zaprzecza. Autorom raportów zarzuca między innymi kłamstwa i manipulacje.