To najważniejsze pytanie przed wyborami w Niemczech. Niedziela kluczowa dla AfD

3 godzin temu
W Nadrenii Północnej-Westfalii odbędą się w niedzielę wybory samorządowe. AfD chce zdobyć przyczółki na zachodzie kraju.


Z hukiem żółta koparka burzy resztki zrujnowanej nieruchomości w jednej z dzielnic Gelsenkirchen – miasta w Zagłębiu Ruhry na zachodzie Niemiec. Cała ulica z siedmioma domami jest zrównywana z ziemią. Na ich miejscu mają powstać nowe domy i przedszkole. Władze miasta chcą dać do zrozumienia, iż zajęły się problemem.

Zrujnowane nieruchomości i sterty śmieci na ulicy są i były nie tylko ogromną uciążliwością dla mieszkańców, ale także ulubionym tematem Alternatywy dla Niemiec (AfD), która często nawiązuje do migracji zarobkowej z państw Europy Południowo-Wschodniej. Przestępcy zwabiali ludzi, głównie z Rumunii i Bułgarii, do dzielnicy Bismarck w Gelsenkirchen, stosując mafijny system wyzysku. Umieszczali ich w zrujnowanych domach – nieraz w katastrofalnych warunkach, bez prądu i wody. Oferowali im minizatrudnienie i ściągali pobierany przez nich dochód obywatelski. Miasto, w którym co czwarta osoba żyje z zasiłku socjalnego, kupiło dziesiątki zrujnowanych domów i teraz je wyburza.

Odgłosy prac rozbiórkowych słychać w kiosku tuż za rogiem, ale wydaje się, iż przesłanie o nowym początku nadchodzi zdecydowanie za późno. – Ugruntowane partie w końcu potrzebują lekcji – mówią klienci kiosku. – Jest coraz gorzej – mówi ktoś inny. – Nie mamy już żadnej nadziei – dopowiada ktoś, nie chcąc podać swojego nazwiska.

Czy zagłosują na socjaldemokratów w długoletnim bastionie SPD? Nerwowy śmiech. Ale na pytanie, na kogo w takim razie zagłosują w niedzielę, nikt nie chce odpowiedzieć.

Kandydat AfD na burmistrza


Brak odpowiedzi też jest odpowiedzią. Po tym, jak częściowo skrajnie prawicowa AfD stała się w wyborach do Bundestagu w lutym br. największą siłą polityczną w tym 265-tysięcznym mieście, zdobywając 24,7 proc. głosów, teraz liczy na kolejne zwycięstwo w wyborach samorządowych. To pierwszy sprawdzian nastrojów dla koalicji Friedricha Merza, złożonej z chadecji CDU/CSU i socjaldemokratycznej SPD. W tych wyborach samorządowych w Nadrenii Północnej-Westfalii – najbardziej zaludnionym kraju związkowym Niemiec (18 mln mieszkańców) – AfD otrzymuje choćby poparcie od amerykańskiego miliardera Elona Muska.

Pięć lat temu partia zdobyła niecałe 13 proc., zapewniając sobie jedenaście miejsc w radzie miasta Gelsenkirchen. Teraz sondaże przewidują, iż partia wprowadzi do ratusza więcej radnych. W wyścigu o fotel nadburmistrza AfD wystawia również 72-letniego Norberta Emmericha.

Doradca finansowy i były żołnierz, stawiający na temat bezpieczeństwa, ma duże szanse na wejście do drugiej tury wyborów z kandydatką SPD Andreą Henze. Nadburmistrz z AfD w zachodnich Niemczech byłby pierwszym takim przypadkiem, choć mało prawdopodobnym, bo pozostałe partie udzielą w drugiej turze poparcie kandydatce socjaldemokracji.

Koniec z ośrodkiem dla ubogich dzieci?


– Naprawdę obawiam się, iż AfD osiągnie w niedzielę bardzo dobry wynik. Bo troszczymy się o ludzi, których AfD chciałaby deportować – do autobusu, otworzyć drzwi i won – mówi Venetia Harontzas w rozmowie z DW. – A AfD zachowuje się już jak zwyciężczyni, działa pewnie, bez większej kampanii wyborczej. Jakby chciała dać do zrozumienia: mamy już wszystko w kieszeni, musimy tylko policzyć – dodaje. 69-letnia pracownica socjalna to instytucja w Gelsenkirchen. Ma pseudonim „Matka Lalok”. „Lalok libre” to nazwa miejsca spotkań dla młodzieży i rodzin położonego niedaleko wyburzanych budynków. Każdego dnia oferuje wsparcie 30 dzieciom i nastolatkom z dwunastu krajów. Tym, w których prawie nikt nie wierzy.

Jedną z nich jest 11-letnia Estera z Rumunii, która pragnie ukończyć szkołę średnią, a potem zostać tancerką. – Venetia jest dla mnie jak druga matka. Zajmuje się papierkową robotą, dba o to, żebyśmy tańczyli, mieli plecaki szkolne i ubrania. I jeździmy na wycieczki – mówi.

Venetia Harontzas uważa, iż ​​jej praca i dzieło życia będą zagrożone, jeżeli AfD faktycznie przejmie władzę w Gelsenkirchen. Partia już zasugerowała, iż ​​miasto nie potrzebuje organizacji parytetowych ani projektów integracyjnych – mówi. Koniec "Lalok libre", który istnieje od ponad 40 lat, miałby fatalne konsekwencje. – Nie chcę sobie choćby wyobrażać, co by się wtedy stało z dziećmi. Trafiłyby na ulicę albo gniły w domu – mówi Venetia, która właśnie wysłała kolejną młodą osobę na kształcenie zawodowe. – Nie wiem, co się z nami stanie, ale obawiam się najgorszego. Pieniądze, które dostajemy od miasta, są dobrowolnym świadczeniem – wyjaśnia.

Zastraszanie i wrogość


Jan Specht to człowiek, który jak nikt inny walczy w radzie miasta i na ulicach, aby uniemożliwić AfD wzmocnienie w byłej metropolii górniczej. 44-letni inżynier zasiada w radzie miasta od sześciu lat z ramienia lewicowej partii AUF i zorganizował już dwie demonstracje przeciwko AfD.

Praca AfD w radzie miasta nie jest zbyt konstruktywna – uważa Specht. – Często przyjmują wnioski z innych gmin dotyczące tematów gender, edukacji wczesnoszkolnej czy edukacji seksualnej, które mają kilka wspólnego z Gelsenkirchen. Albo tematy, takie jak przyspieszenie pracy urzędu dla obcokrajowców lub deportacji – mówi radny w rozmowie z DW.

Regionalny dziennik "Westdeutsche Allgemeine Zeitung" donosi, iż na posiedzeniu rady miasta w czerwcu wybuchł skandal: polityk AfD Tobias Obernyer obraził urzędującą nadburmistrzynię Karin Welge słowami: "Zamknij pysk!". Welge chciała go wyrzucić z sali, ale Obernyer zaprzeczył, iż tak powiedział.

Również Specht spotyka się z wrogością. Film, który nakręcił i który krytykuje AfD, zebrał 500 komentarzy od zwolenników tej partii. Poprzedniczce Spechta w radzie miasta, Monice Gärtner-Engel, grożono choćby śmiercią.

W obecnej kampanii wyborczej, kiedy Specht chodził od drzwi do drzwi, zauważył, iż wielu mieszkańców Gelsenkirchen wie, o co toczy się gra w tych wyborach samorządowych i nie chce wzmocnienia AfD. Zawsze powtarza niezdecydowanym wyborcom: "AfD jest przeciwko płacy minimalnej, najwyższej stawce podatkowej i podatkowi od spadków, a chce znieść lokalne podatki od działalności gospodarczej. To nie jest partia małych ludzi".

Oliver Pieper, Deutsche Welle


Idź do oryginalnego materiału