Zaskakujące wieści z prawicy. Kaczyński chce wzmocnić PiS, ryzykuje zagładę partii

2 godzin temu
To miała być prosta operacja. PiS miał bez problemów wchłonąć Suwerenną Polskę Zbigniewa Ziobry i wzbogacić się o kilka punktów procentowych poparcia oraz kilkunastu posłów. Ale w tym mechanizmie coś się zacięło. Okazało się, iż PiS może na tym więcej stracić, niż zyskać. Powód? Tak silny jest wewnętrzny opór partii przed desantem ziobrystów. Grozi wręcz rozpadem PiS.


To nie przesada. Jak pisze Newsweek, w PiS jest bardzo silna frakcja opierająca się przyjęciu ziobrystów w szeregi partii. W razie zjednoczenia obu ugrupowań, z partii Kaczyńskiego może odejść od kilkunastu do aż kilkudziesięciu posłów.

W zeszłorocznych wyborach mandat (tak samo jak w 2019 roku) uzyskało 18 polityków Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry. Zdecydowali się przystąpić do parlamentarnego klubu PiS. Ostatnio partyjną legitymację zmienił Janusz Kowalski, który osłabił SP i "wzmocnił" PiS.

Kilkunastu posłów od Ziobry miało być dla PiS wzmocnieniem. O planach zjednoczenia obu ugrupowań latem mówił sam prezes PiS.

– W planach jest połączenie się partii. Jest pytanie, kiedy, czy już teraz we wrześniu, czy też nieco później. Jest to brane pod uwagę bardzo poważnie – stwierdził pod koniec sierpnia Jarosław Kaczyński. Być może stanie się to podczas planowanego na 12 października kongresu partii.

Ale w tym genialnym planie coś się posypało. Publicznie dał temu wyraz Michał Dworczyk, reprezentujący w PiS frakcję Morawieckiego. Grupa, w której się znajduje, pozostaje często w wewnętrznej opozycji do tzw. zakonu PiS, czyli grupy członków z wieloletnim stażem, bezkrytycznie popierających Jarosława Kaczyńskiego.

– Taka decyzja jeszcze chyba nie zapadła. Uważam, iż dotychczasowa formuła współpracy, czyli rodzaj koalicji pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Suwerenną Polską, była absolutnie dobra, sprawdziła się i dlatego jestem przeciwnikiem połączenia – stwierdził w TVN24 były szef KPRM Michał Dworczyk.

Jakby tego było mało, ocenił, iż "środowisko (Suwerennej Polski – red.) w dużej mierze jest winne przegranych wyborów w 2023 roku".

Kaczyński miał się z tego powodu rozzłościć. – Jest wściekły na Morawieckiego. Prezes doskonale wie, iż to jest akcja jego ludzi, którzy już przed weekendem wysyłali sygnał, iż będą protestowali. Prezes dał im jasno do zrozumienia, iż wszystko jest postanowione – powiedział anonimowo WP jeden z przedstawicieli PiS.

Prezes się odgrażał, ale zmiękł


Kaczyński ogłosił, iż za karę zawiesi Dworczyka w prawach członka partii. Ale mu się to nie udało. Jak podaje Newsweek, podczas środowego posiedzenia prezydium komitetu politycznego PiS, dyskusja na temat zawieszenia Dworczyka była intensywna.

"Mimo bojowych nastrojów Kaczyński zdecydował się "ułaskawić" zbuntowanego europosła. Zawieszenie bliskiego współpracownika Morawieckiego mogłoby rozsadzić partię od środka. W kuluarach mówi się o ryzyku odejścia kilkunastu albo choćby kilkudziesięciu posłów" – pisze tygodnik.

Co więcej: okazało się, iż Dworczyk po prostu powiedział to, co myśli całkiem spora grupa członków PiS. A Kaczyński rozłamu w partii nie chce, jest na to wyczulony. Polska prawica od dawna cierpi bowiem z powodu różnic zdań i często rozpada się na różne tzw. partie kanapowe, z małą liczbą członków i homeopatycznym poparciem.

Oficjalnie obie partie ciągle negocjują warunki zjednoczenia. Pełniący funkcję szefa SP Patryk Jaki chce dla swojego ugrupowania funkcji współprzewodniczącego frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w Parlamencie Europejskim. w tej chwili to stanowisko należy do Joachima Brudzińskiego z PiS.

"Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie otwarty konflikt przed zbliżającym się kongresem. Wewnętrzna wojna mogłaby zaszkodzić wizerunkowi partii. W tej sytuacji prezes PiS wybiera strategię wyczekiwania, unikając drastycznych decyzji" – pisze Newsweek.

Walka frakcji w PiS


Z jądra PiS docierają pogłoski, iż Jarosław Kaczyński ma niezwykle twardy orzech do zgryzienia. Próba prostego wzmocnienia partii przerodziła się w wewnętrzną wojnę. Z pewnością spora grupa polityków skupionych wokół Kaczyńskiego jest otwarcie zła na Ziobrę i działania jego ludzi. Obwiniają go za kiepski wynik w wyborach i obecne kłopoty.

Afery z wydawaniem publicznych pieniędzy na kampanię wyborczą dotyczą przecież przede wszystkim właśnie ziobrystów. Dowody wskazują na to, iż przepuszczali pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości i Lasów Państwowych na swoje własne potrzeby. Między innymi z tego powodu PiS dostał mocno po kieszeni. PKW odrzuciła przecież sprawozdanie finansowe komitetu, pozbawiając prawicę przynajmniej kilku milionów złotych.

Na dodatek w partii trwa walka o kandydata na prezydenta. Osoby rozważane ponoć przez Kaczyńskiego mają znikome poparcie społeczne. W sondażach bez trudu wyprzedza je były premier Mateusz Morawiecki.

Newsweek podejrzewa, iż działania Dworczyka mogły być inspirowane przez samego premiera Morawieckiego. Wiadomo bowiem, iż zjednoczenie wzmocniłoby nielubianych w PiS ziobrystów, jednocześnie znacznie osłabiając frakcję byłego premiera.

Idź do oryginalnego materiału