Będzie utrudniony powrót z myśliwskiego przedłużonego weekendu. Władza wprowadza zakaz noszenia broni w Warszawie. Wszystko w trosce o bezpieczeństwo posiadaczy broni, choć nikt władzy o taką troskę nie prosił!
Szakal obudził się koło południa. Od dziecka nienawidził wczesnego wstawania. Ceramiczna posadzka uszczypała zimnem w stopy. By nie rzucać się w oczy wynajął pokój w tanim pensjonacie, bez ogrzewania podłogowego. Odpalił laptopa. Wszedł na zaszyfrowane konto i wcisnął listę zleceń.
-Kowalski? Może być!
Nie analizował obiektów. Ćwierć miliona dolarów nie ma politycznego sztandaru. Wyjął z szafy walizkę. Z sekretnych schowków, dających fałszywy obraz w promieniach RTG, wydobył poszczególne elementy karabinu, zbudowanego na bazie Remingtona 700 SPS Tactical. Zaczął składać. Z nudów włączył telewizor. I nagle szok! Na pasku TVN 24 wołami stoi: 11.listopada zakaz noszenia broni w Warszawie!
Wizja spokojnej emerytury oddaliła się o kolejny kwartał. Zrezygnowany wrócił do komputera. W zakładce ,,Kontakt z klientem” napisał: Odmowa. Zakaz noszenia broni w Warszawie. Nie dostanę się z karabinem w pobliże trasy Marszu Niepodległości…
Chory sen wariata
Tak! Ale właśnie taki sen miał parę nocy temu minister spraw wewnętrznych i administracji, Tomasz Siemoniak, i przygotował projekt rozporządzenia. Zakazuje w nim noszenia, lub przemieszczania w stanie rozładowanym, wszelkiego rodzaju broni na obszarze miasta stołecznego Warszawy w dniu 11 listopada 2024. roku.
Uzasadnienie typowe dla władzy wylęknionej, takiej, która opresyjnością wobec obywatela kompensuje własną niekompetencję. W dokumencie stoi o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa uczestników uroczystości państwowych z okazji obchodów Narodowego Święta Niepodległości, a także zgromadzeń publicznych, organizowanych w dniu 11 listopada w Warszawie. Ze względu na rangę tego przedsięwzięcia – czytamy dalej w uzasadnieniu – oraz przewidywaną kilkusettysięczną liczbę uczestników, istnieje konieczność zapewnienia bezpieczeństwa i porządku publicznego we wskazanym przez rozporządzenie miejscu.
Ministrowi chodzi nie tylko o to, by powstrzymać Szakala. Otacza swoją troska również praworządnych, legalnych posiadaczy broni. W dokumencie ,,Ocena skutków regulacji” czytamy: Wprowadzenie zakazu zmniejszy ryzyko wystąpienia zagrożenia dla bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bowiem posiadacze broni nie będą mogli nosić, ani przemieszczać się z bronią, dzięki czemu wyeliminowane zostaną ewentualne przypadki utraty broni, a tym samym możliwość dostania się jej w ręce osób nieuprawnionych i jej użycia.
Nocny koszmar
To kolejny chory sen ministra. W nocnym koszmarze widział myśliwego, przemykającego bocznymi ulicami miasta z dubeltówką w zamkniętym bagażniku. Łowcę otoczyła horda lewaków, lub nacjonalistów, rozbiła bagażnik i używając zrabowanej dubeltówki zamordowała prezydenta Warszawy.
Zatem dwie mocne przyczyny. Ale obie to kłamstwo i manipulacja. W naszym kraju przestępstwa, dokonane z bronią w ręce przez legalnych posiadaczy broni to margines marginesu. Dość powiedzieć, iż policja nie prowadzi choćby takiej pozycji statystycznej. Podobnie jest z utratą legalnie posiadanej broni podczas jej przewożenia. Owszem, to się zdarza, ale skrajnie rzadko. W skali kraju jeden przypadek na kilka lat!
Dodatkowo poraża terytorialny rozmach zakazu. Broni nie będzie można nosić na obszarze całego miasta stołecznego. Tymczasem wydarzenia, związane z Narodowym Świętem Niepodległości, to Śródmieście i Praga. Tylko w chorym śnie wariata zawarta jest odpowiedź na pytanie, jakie w tym dniu zagrożenie stanowi wracający z polowania myśliwy, mieszkający w Ursusie, na Ursynowie, czy w Białołęce?
Przejaw słabości państwa
To oczywiste, iż zakaz uderzy głównie w myśliwych. 11.listopada to ważne święto, ale przy tym zwyczajnie przedłużony weekend. Myśliwi pójdą w las, to zrozumiałe. Wiele kół łowieckich właśnie na ten dzień zaplanowało swoje pierwsze zbiorówki, w tym zaległe Hubertusy. Warszawskich myśliwych, zwłaszcza polujących w odległych częściach kraju, ucieszył dodatkowy dzień wolny od pracy. Właśnie na poniedziałek zaplanowali wygodny, bezpieczny powrót. Trzeba będzie jednak zjechać do domu dzień wcześniej, lub zostawić broń w łowisku u zaprzyjaźnionego miejscowego.
I nie warto kopać się z koniem. Złamanie zakazu noszenia broni, lub przemieszczania się z bronią niezaładowaną, to wykroczenie, zagrożone karą aresztu, lub grzywny. Dodatkowo sąd może orzec przepadek broni, choćby jeżeli nie jest ona własnością sprawcy.
Zakazy i nakazy mają sens wówczas, gdy są oparte na złych doświadczeniach z przeszłości, lub na racjonalnej prognozie rzeczywistego zagrożenia. Tu żaden z tych warunków nie jest spełniony. Dlatego tegoroczny zakaz, tak samo, jak wszystkie poprzednie, jest niepotrzebny, nieracjonalny. Staje się przez to, jak każda nieuzasadniona opresja, przejawem słabości państwa.
Rozporządzenie ma wejść w życie o północy z niedzieli na poniedziałek. Zakaz potrwa dobę. Tak głosi jego oficjalny projekt, zamieszczony na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji. W tej chwili dokument jest na etapie konsultacji. To charakterystyczne dla tchórzliwego despoty, iż projektu nie przesłano do oceny grupom najbardziej zainteresowanym – np. Polskiemu Związkowi Łowieckiemu, Polskiemu Związkowi Strzelectwa Sportowego, czy stowarzyszeniom kolekcjonerskim. Minister poprosił o opinię jedynie prezydenta Warszawy, oraz mazowieckiego wojewodę.
Konsultacja z PZŁ i tak na nic by się zdała. Trudno sobie wyobrazić, by łowczy krajowy wystąpił w obronie interesów myśliwych przeciw ministrowi. Siedzi na posadzie de facto rządowej, zatem trudno oczekiwać, by kąsał rękę, która karmi. Być może stan ten jednak łowczego zawstydza. Dość powiedzieć, iż na trzy dni przed wejściem w życie rozporządzenia informacji o zakazie noszenia broni nie ma ani na stronie internetowej PZŁ, ani na stronie internetowej ZO PZŁ w Warszawie.