Wojna przeciwko Ziemi trwa. Dzień Ziemi to fake news

1 rok temu

„Wojna przeciwko Ziemi trwa. Ale ponieważ ta wojna jest tak wszechobecna i bezlitosna, jej skutki tak przytłaczające, a współudział w niej większości z nas tak oczywisty, udajemy, iż nic szczególnego się nie dzieje, gdyż nie potrafimy spojrzeć prawdzie w oczy i wziąć na siebie odpowiedzialności za sytuację, której sami jesteśmy sprawcami” – ostrzega John Seed, dyrektor Ośrodka Lasów Tropikalnych w Lismore (Australia).

Pierwszy raz przeczytałem słowa Johna Seeda na początku swojej aktywności obywatelskiej w okolicach 1996 roku. Minęły blisko trzy dekady i wojna trwa nadal, przybierając na sile i brutalności. Rasa okrutnych drapieżców (Lem) plądruje i rabuje bez refleksji. Ludzkie orki masowo wycinają lasy (nie mylić z plantacjami desek); zatruwają wodę i powietrze; wylewają chemię na pola i na nasze talerze; automatyzują proces niszczenia przez udoskonalanie sztucznej „inteligencji”; zabawiają się w Boga modyfikując genetycznie człowieka, zwierzęta i rośliny.

Trwa szóste wymieranie. Pod koniec XX wieku z Ziemi znikało 100 gatunków dziennie. W ciągu 50 lat zginęły 3 miliardy ptaków (sic!). I bez wątpliwości, za eksterminację dużych ssaków odpowiada człowiek. Człowiek trudnił się wybijaniem innych gatunków od samego początku swojego pobytu na planecie Ziemia.

„Myśmy tę przyrodę opuścili. Nie chcę powiedzieć nieładnie o nas, ale my, pod wpływem sukcesów niektórych technologii, przestaliśmy rozumieć fakt podcinania gałęzi, na której siedzimy i może nas to bardzo dużo kosztować w nadchodzącym stuleciu.

Przecież znamy z historii całe cywilizacje, które wyginęły, gdyż nie umiały dostosować się do przyrody. Dzisiaj nam się wydaje, iż jesteśmy panami, ale to nieprawda. Jak przychodzą klęski żywiołowe, to się wtedy okazuje, iż jesteśmy robaczkami na tej kuli ziemskiej i jesteśmy zupełnie, ale to zupełnie bezsilni. Wystarczy kilka dni opadów i okazuje się, iż człowiek nie może się nigdzie ruszyć, nie może nic załatwić” – mówił Stanisław Lem w 1999 roku w rozmowie dla miesięcznika „Dzikie Życie”.

Dzień Ziemi

Wojny przeciwko Ziemi nie zatrzymają żadne PRopagndowe akcje typu Dzień Ziemi, Sprzątanie Świata czy Godzina dla Ziemi. Nie zatrzyma jej segregowanie śmieci, czyste mięso czy szmaciane torby na zakupy. Nie zatrzyma społeczna odpowiedzialność biznesu, zielone technologie i ekorozwój. To wszystko marketingowe mydlenie oczu robione nam przez „dwieście milionów najbardziej rozrzutnych i marnotrawnych osobników naszego gatunku”.

Green Marketing rys. Andy Singer

Pranie mózgów i warunkowanie (Huxley) jest bardzo skuteczne. Uwierzyliśmy, iż samochody elektryczne, telefony z opcją oszczędzania energii czy wiatraki to przyjazne ludziom i Ziemi rozwiązania.

Wierzymy w zrównoważony rozwój, wzrost gospodarczy i postęp techniczny. A zrównoważony rozwój to nic innego jak zrównoważone niszczenie Ziemi; wzrost gospodarczy to nic innego jak wzrost przerabiania ludzi, zwierząt i roślin na PKB; postęp techniczny to nic innego jak postęp w jeszcze dalej idącym plądrowaniu Ziemi, a kiedy tej już nie wystarczy to też kosmosu (Musk).

Ale tego homo sapiens nie zrozumie i w to nie uwierzy. Na pewno wciąż „sapiens”? „Człowiek bez refleksji, a obdarzony inteligencją, człowiek bez komisji rewizyjnej używania rozumu daje odmianę homo debilis” – pisał prof. Włodzimierz Sedlak.

Granice wzrostu

„Błąd, jaki popełnia homo faber, polega na iluzji, iż natura cierpliwie znosić będzie stosowane przezeń metody pracy, faktycznie zaś odpowiada ona na zniszczenia, rewanżując się sprawcy z mocą adekwatną do uchybienia” – pisał o człowieku pracy Friedrich Georg Jünger w książce „Perfekcja techniki” w 1939 roku.

Z kolei papież Franciszek w „Encyklice Laudato Si’. W trosce o wspólny dom” zauważa, iż „[ziemia] protestuje z powodu zła, jakie jej wyrządzamy nieodpowiedzialnym wykorzystywaniem i rabunkową eksploatacją dóbr, które Bóg w niej umieścił. Dorastaliśmy myśląc, iż jesteśmy jej właścicielami i rządcami uprawionymi do jej ograbienia”.

Na szczęście są granice wzrostu chciwości, rabowania i pychy. Ziemia daje nam coraz więcej znaków, iż koniec naszego balu już wkrótce. Naszego, bo Ziemia sobie poradzi, choć nie było dotąd w historii większego szkodnika. Wcześniej czy później przyjdzie nam zapłacić rachunek. Komornik zapuka do naszych drzwi, żądając spłaty długu, co do którego uwierzyliśmy, iż nie ma limitu.

Pytanie, co zrobić, żeby to „dwieście milionów najbardziej rozrzutnych i marnotrawnych osobników naszego gatunku” zapłaciło ten rachunek, a nie ich ofiary – reszta ludzi, zwierząt i roślin.

Jak ocalić Ziemię?

W 2021 roku ukazała się książka „Jak ocalić świat od katastrofy klimatycznej. Rozwiązania, które już mamy, zmiany, jakich potrzebujemy”, której autorem jest jeden z grabieżców, Bill Gates – złodziej krzyczy: „Łapać złodzieja!”. Już sam tytuł wskazuje na przerośnięte ego autora. Pan, za pomocą którego ponad miliard ludzi wychyla się częściej nie przez okna, tylko przez Windows, próbuje ocalić Ziemię. Chyba się wzruszę.

rys. Andy Singer

Przyznaję, iż sam przez kilkanaście lat aktywności obywatelskiej myślałem i działałem mając na celu ratowanie Ziemi. Dawno temu powołałem choćby do życia Towarzystwo Ekologiczne „W obronie Ziemi”. Dzisiaj ta moja postawa wydaje mi się przesiąknięta poczuciem własnej ważności i oznaką głupoty.

Zgadzam się z Lynn Margulis, autorką książki „Symbiotyczna planeta”: „Życie jest zjawiskiem planetarnym, obejmującym warstwy Ziemi od ponad 3 miliardów lat. Moim zdaniem, nasze gesty przyjmowania na siebie odpowiedzialności za losy Ziemi, są po prostu śmieszne: to retoryka wynikająca z bezsilności. To my znajdujemy się pod kontrolą planety, nie odwrotnie. Nasz przerośnięty zmysł moralny, każący nam podejmować próby kierowania niesforną planetą lub leczyć ją z jej przypadłości, świadczy tylko o fantastycznej zdolności samooszukiwania się. jeżeli już – powinniśmy chronić się przed samymi sobą”. I jeszcze jedno od autorki: „Nasza planeta nie istnieje dla człowieka, nie jest też jego własnością. Żadna ludzka cywilizacja, mimo swej potęgi i kreatywności, nie może zniszczyć życia na Ziemi, choćby gdyby bardzo się o to starała”.

Jak się chronić przed 1% bogaczy dewastujących nasz dom? Polecam pójść tropem, którywskazał Niels Bohr, duński fizyk i laureat Nagrody Nobla: „Każdy wartościowy człowiek musi być radykałem i buntownikiem, ponieważ jego celem jest uczynienie rzeczy lepszymi niż są”.

Polecam cieszyć się, kiedy zamiast wzrostu gospodarczego mamy dewzrost, sztuczna inteligencja głupieje, a naukowcy Frankensteiny potykają się o własne sznurówki inżynierii genetycznej.

A najbardziej radykalne rzeczy, jakie możesz zrobić dziś, to konsumować mniej (bo bramy raju są wąskie) i zażywać regularnie lekarstwo na głupotę – czyli filozofować.

***

Tropy w głąb króliczej nory:

  1. Earth First! (1987), reżyseria Jeni Kendell.

Film dokumentuje pierwszą w świecie, dramatyczną akcję bezpośrednią w obronie tropikalnego lasu. Kampania zakończyła się sukcesem: ustanowieniem parku narodowego Nightcap. Dzięki niej ponad połowa lasów deszczowych w Nowej Południowej Walii znalazła się pod ochroną. Producentem filmu jest John Seed.

2. Korbel Janusz, Lelek Marta, W obronie Ziemi. Radykalna edukacja ekologiczna, Bielsko Biała: Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot, 1995.

O radykalnym działaniu w obronie przyrody. Janusza Korbela poznałem w 1996 roku. To jeden z kilku ludzi, od których uczyłem się jak prowadzić kampanie obywatelskie. Janusza gościliśmy podczas kursu pierwszej polskiej szkoły kampanierów „Kuźnia Kampanierów”.

3. Foreman David, Wyznania wojownika Ziemi, Łódź: Stowarzyszenie „Obywatel”, 2004.

Książka legendarnego działacza amerykańskiego ruchu ekologicznego i założyciela ruchu Earth First! (Ziemia Przede Wszystkim!). „Angażując się w radykalne działanie, nie kierujemy się w pierwszym rzędzie sprzeciwem wobec autorytetów; nie robimy tego dlatego, iż jesteśmy nihilistami, ale dlatego, iż jesteśmy za czymś – za pięknem, mądrością i obfitością tej żyjącej planety” – pisze Foreman.

Idź do oryginalnego materiału