Wojna na prawicy. Jarosław Kaczyński kontra Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak

3 godzin temu

Stąd też obserwowaliśmy – to już kierowane do konserwatywnych wyborców – dewocyjne, ocierające się niekiedy o groteskę demonstracje polityków PiS podczas uroczystości religijnych czy historycznych. Wojna na prawicy wydawała się czymś w sferze political fiction.

I przez długi czas z grubsza to działało, choć w rzeczywistości Jarosław Kaczyński i większość działaczy jego partii to żadna prawica, przynajmniej w tym klasycznym rozumieniu. Prezes jest tylko cynikiem, który nie znosi dzielenia się władzą. Do tego stopnia, iż w 2007 roku wolał ją stracić, niż oddać jej realną część koalicjantom. Z drugiej strony – władzę oddał, ale Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin już nie ma, a ich wyborcami pożywił się PiS.

Wszystko zmieniły rozwój mediów społecznościowych i pojawienie się Konfederacji, która dzięki internetowi gwałtownie stała się czymś więcej, niż efemerycznym i marginalnym ugrupowaniem na prawo od ściany. Kaczyński od 2015 roku walczył z nową konkurencja równie zajadle jak z Donaldem Tuskiem, ale bez powodzenia. A przed wyborami prezydenckim pojawił się jeszcze Grzegorz Braun.

I wtedy prezes zmienił taktykę, pomachał gałązką oliwną do wrogów na prawicy, aby ich wyborcy zagłosowali w drugiej turze na Karola Nawrockiego. Po jego wygranej przechyliła się wajcha nastrojów społecznych i sondaże dawały PiS, Konfederacji i Braunowi większość bliską konstytucyjnej.

Wojna na prawicy. Jarosław Kaczyński kontra Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak

Wielu uznało już taką koalicję za pewnik, po liberalnej stronie zaczęto mówić z trwogą o brunatnej fali, która po wyborach w 2027 roku zmiecie demokrację. Wydawałoby się więc logiczne, iż przy takich perspektywach prawicowe partie zaczną zaciskać współpracę, aby wspólnie odnieść przygniatające zwycięstwo i przy „swoim” prezydencie spełnić swoje marzenie – zmienić konstytucję. Tyle, iż natura Jarosława Kaczyńskiego znów okazała się silniejsza. I jest wojna na prawicy.

Najpierw prezes PiS próbował się ustawić w roli mentora i głównego rozdającego karty na prawicy, ale kiedy Konfederacja zignorowała te gesty, przystąpił do ataku. Jarosław Kaczyński już wie, iż Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak, nauczeni wcześniejszym losem „przystawek” nie dadzą się oswoić, osłabić, a potem zjeść. A on nie chce żadnej koalicji, bo chce rządzić sam.

Wcześniej musi jednak przejąć wyborców konkurencji, mamy więc wojnę w prawicowej rodzinie. Kaczyński przestrzegł, iż Grzegorz Braun u władzy to koniec sojuszu z USA, a realizacja programu Konfederacji doprowadzi do upadku Polski. Mentzen nie pozostał dłużny, nazywając prezesa politycznym gangsterem i główną przeszkodą w budowie nowego obozu prawicy.

Kto jak kto, ale prezes takich słów nie zapomina, należy się więc liczyć z wojną do samych wyborów. A co po nich? Wszyscy mogą się przeliczyć w swoich kalkulacjach.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału