Czy wszyscy, którzy już dziś chcą burzyć pomniki JPII, wymazywać nazwy ulic, zmieniać patronów szkół są gotowi? Czy wszyscy, którzy dziś, razem z Wojtyłą, chcą pociągnąć na dno kardynała Sapiehę są gotowi? Czy wszyscy, którzy upubliczniają tekst o nieślubnym synu Wojtyły i jego wieloletnim romansie są gotowi? Czy jesteśmy gotowi na koszty?
I nie chodzi mi o budżet potrzebny do zmiany tablic, dokumentów, pieczątek. Chodzi mi o koszt niekontrolowanego zradykalizowania fanatycznych grup katolików, dla których kościół od pokoleń stanowi sens, cel, prawdę i życie. Ich wściekłość wykorzystają nie tylko cyniczni politycy PiS, ale też dysponujący polskimi mediami rosyjscy agenci i oczywiście walczący o przetrwanie funkcjonariusze KK.
Czy jesteśmy gotowi na tak mocne rozbujanie wahadła emocji? Wszak wiemy jakie są tego konsekwencje. Przecież nie jesteśmy bezmyślnie sterowalni jak Kaja Godek?
A czy jesteśmy przygotowani na falę rozpaczy tych, którzy nie wyhodują w sobie nienawiści i wściekłości, ale po zdetronizowaniu idola pozostanie im jedynie ból i pustka.
Tylko nie mówcie o skrzywdzonych, bo ich nieszczęść ból opuszczonych nie zaleczy, a czysta zemsta to zły doradca. To nie opuszczeni powinni płacić za krzywdę wyrządzoną przez księży, zakonnice i zakonników.
Tak, macie rację kościół z faryzejskim zakłamaniem, chciwością, głupotą, brakiem przejrzystości i niechęcią do pokuty jest winien temu huraganowi, który nadciąga. Ale tak to jest na tym świecie, którego prawdopodobnie żaden bóg nie stworzył, iż za błędy jednych odpowiadają inni, najczęściej niewinni.
Czy ja nawołuję, by zamknąć oczy na fakty? Nie! Tylko proponuję, by na te fakty patrzeć z rozwagą, dystansem i np. nie udostępniać tekstów, których niejasne źródło i sensacyjna treść budzą podejrzenia, nie potępiać w czambuł Sapiehy, skoro oskarża go głównie suspendowany ksiądz alkoholik, który poszedł – jak wielu księży – na współpracę z UB. Czy to oznacza, iż kłamał opisując homoseksualizm kardynała? Nie. Ale to nie oznacza, iż mówił prawdę.
Czy ja namawiam do pobłażania JPII? Nie, ale skoro widzimy fatalne skutki przyśpieszonej beatyfikacji, to czemu chcemy równie błyskawicznie, zburzyć to co prócz zgniłych, dało dobre owoce.
A gdzie dyskusja historyków, etyków, socjologów, pedagogów i teologów. Skąd ten skrajny prezentyzm przy ocenie?
Nie nawołuje do relatywizmu moralnego. Widząc skalę nieprawości i pogubienie papieża rozpiętego między „Księciem” Machiavellego, a kazaniem na górze. Widzę też poziom emocji i je rozumiem, a wręcz podzielam. Nie nawołuję do zimnej kalkulacji wyborczej, a jedynie do rozsądku, opanowania, choćby przez złapanie oddechu i do odrobiny empatii dla tych, którzy w świętość JPII uwierzyli, i jak każdy wierzący stali się dość odporni na fakty.
Uwierzyli, bo niezależnie od wszystkich win Wojtyła był charyzmatycznym liderem, sławnym Polakiem, trafił w czas i ten czas dla Polski też wykorzystał.
Uwierzyli, bo taka była atmosfera. Tworzyli ją i ci którzy dziś go krytykują i ci, którzy nie chcą widzieć jego błędów: dziennikarze, politycy, pisarze, naukowcy, lekarze, ratownicy górscy, wodni, medyczni, nauczyciele, bibliotekarze, księża, sportowcy i kibice, samorządowcy, górnicy i górale i wierni w kościołach. Wszyscy ci, którzy w dniu jego śmierci wyszli stawiać znicze na ulicach jego imienia i pod jego pomnikami.
Tak, już za życia robiono z niego świętego. A On, niestety, nie protestował!
Teraz musimy sobie z tym rozsądnie poradzić. Takich etycznych min komuna i my sami zostawiliśmy pokoleniu wolnej Polski wiele, nauczmy się je rozbrajać. Tak uważam.