Łukasz Madej: Rozpoczynając działalność w 1999 r. spółka posiadała jedynie 10 km kanalizacji. Dziś to ponad 200 km oraz kilkadziesiąt pompowni ścieków. To rozbudowa systemu kanalizacyjnego była największym wyzwaniem w trakcie tych mijających właśnie 25 lat?
Kajetan Paweł Specjalski: Wyobraźcie sobie państwo miasto, które bezpośrednio sąsiaduje z Warszawą i ma niewielką sieć kanalizacji sanitarnej, obsługującą kilkanaście ulic wyłącznie w ścisłym centrum. Taką sytuację mieliśmy w Markach całkiem niedawno, bo na przełomie XX i XXI w. Samorząd postawił przed nami zadanie budowy sieci kanalizacyjnej i było to nasze główne wyzwanie. A byliśmy wówczas malutką spółką założoną w 1999 r., z niewielkimi przychodami i ogromnymi planami.
Marzyliśmy, żeby z ulic miasta zniknęły wozy asenizacyjne i po ćwierćwieczu mogę powiedzieć, iż plan został zrealizowany. Dziś mamy ponad 222 km sieci kanalizacji sanitarnej. Gdybyśmy ułożyli ją w prostej linii, to połączylibyśmy się z Bydgoszczą. To pokazuje skalę naszych inwestycji, które w trzech etapach obficie finansowała Unia Europejska. w tej chwili z sieci kanalizacji sanitarnej korzysta około 17 tys. gospodarstw domowych, które nie muszą się martwić, czy wóz asenizacyjny przyjedzie na czas. Dołożyliśmy swoją cegiełkę do mieszkaniowego boomu inwestycyjnego, a liczba obsługiwanych przez nas mieszkańców Marek błyskawicznie rośnie.
Ł.M.: A jak przez 25 lat wyglądał rozrost sieci wodociągowej i wzrost produkcji wody?
K.P.S.: Tu również początkowo jej długość była niewielka, porównywalna z siecią kanalizacji sanitarnej. Różnica jest jednak taka, iż w początkowej fazie finansowaniem budowy sieci wodociągowej zajmował się nasz samorząd, czyli władze Marek. Ich zasługą było też wybudowanie w południowej części miasta pierwszej stacji uzdatniania wody. Do 2007 r. miasto ułożyło około 105 km sieci wodociągowej – korzystając z własnych funduszy oraz wsparcia UE w ramach Zintegrowanego Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego. My przejmowaliśmy tę sieć i dalej już samodzielnie rozbudowywaliśmy. w tej chwili jej długość liczy ponad 150 km. Wybudowaliśmy też drugą stację uzdatniania wody, która zasila miasto z północnej strony. Podobnie, jak w przypadku sieci kanalizacji sanitarnej – w zakresie dostaw Markowej Wody obsługujemy około 17 tys. gospodarstw domowych.
A skoro jesteśmy przy wodzie, warto spojrzeć też na jej rosnącą produkcję. W 1999 r. zaczynaliśmy z poziomu 0,3 mln m3 rocznie, w ubiegłym roku przekroczyliśmy poziom 2 mln m3. Przez ćwierć wieku dostarczyliśmy łącznie ponad 30 mln m3.
Dołożyliśmy swoją cegiełkę do mieszkaniowego boomu inwestycyjnego, a liczba obsługiwanych przez nas mieszkańców Marek błyskawicznie rośnie
Ł.M.: Pan zarządza spółką od samego początku. Czym różniła się praca w tych początkowych latach, od obecnego, codziennego funkcjonowania Wodociągu?
K.P.S.: Początkowa faza to pięć osób załogi, niewielka sieć wodociągowa, stacja uzdatniania wody oraz trzy firmy usługowe, którym zleciliśmy księgowość, usuwanie awarii sieci wodociągowej oraz pełen zakres branży energetycznej i automatyki stacji uzdatniania wody. Przekonaliśmy też właściciela starej, prywatnej stacji uzdatniania wody (Fomar Roulunds), aby odstąpił od planów jej modernizacji i przekazał nam zaopatrzenie w wodę dla siebie i swoich klientów: bloków mieszkalnych w centrum miasta należących do trzech spółdzielni mieszkaniowych, a także kilku przedsiębiorstw oraz nielicznych posesji jednorodzinnych.
Ł.M.: Skąd adekwatnie 25 lat temu pojawił się pomysł, by powołać do życia w Markach spółkę wodno-kanalizacyjną? Kto za te sprawy odpowiadał wcześniej?
K.P.S.: Przed powstaniem spółki, w Urzędzie Miasta istniał referat zajmujący się branżą, jednak dostawcą usług wodociągowo-kanalizacyjnych była prywatna firma Fomar Roulunds, producent samochodowych okładzin ciernych. Godząc się na propozycję zajęcia się branżą otrzymaną od ówczesnego burmistrza miasta, zaproponowałem i obroniłem przed radą oraz zarządem miasta ideę powołania spółki kapitałowej opartej o kodeks handlowy. Musiałem przedstawić decydentom analizę porównawczą wad i zalet zarówno spółki, jak i zakładu budżetowego – od strony prawnej i ekonomicznej (obie formy działalności były wtedy prawnie dopuszczalne). Moje przekonanie o wyższości spółki nad zakładem budżetowym wynikało z wiedzy, jaką uzyskałem w tym czasie ze studiów MBA.
Warto spojrzeć też na rosnącą produkcję wody. W 1999 r. zaczynaliśmy z poziomu 0,3 mln m3 rocznie, w ubiegłym roku przekroczyliśmy poziom 2 mln m3
Ł.M.: Kanalizacja sanitarna w Markach połączona jest z oczyszczalnią ścieków Czajka w Warszawie. Do zakładu w stolicy trafia całość nieczystości z Marek czy jakaś część? Mają Państwa w planach posiadanie własnej oczyszczalni?
K.P.S.: Oczywiście koncepcja budowy oczyszczalni ścieków w Markach leżała na stole. Tego typu inwestycja byłaby na pewno bardzo kosztowna, a jej lokalizacja w Markach, biorąc pod uwagę intensywność zabudowy, mogłaby budzić społeczne kontrowersje. Z naszych analiz wynikało, iż lepszym wariantem będzie włączenie się do warszawskiego systemu kanalizacji sanitarnej, który jest obsługiwany przez oczyszczalnię ścieków Czajka. Zresztą Warszawa ma olbrzymie kompetencje w tej dziedzinie, których my po prostu nie mieliśmy.
Istotnym czynnikiem decydującym w ramach realizacji programu budowy kanalizacji sanitarnej w Markach z udziałem środków unijnych z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, przesądzającym o wyborze Czajki jako odbiornika ścieków sanitarnych z Marek, była analiza opcji, jaką wykonali autorzy studium wykonalności tegoż programu budowy.
Okazało się, iż z trzech rozpatrywanych wariantów:
• budowy własnej autonomicznej oczyszczalni ścieków w Markach,
• przerzutu ścieków z Marek do Czajki indywidualnie wybudowanym kolektorem,
• podłączenia się do kolektora z Ząbek i przerzutu ścieków przez system sieci kanalizacji warszawskiej,
optymalny okazał się wariant ostatni i po uzyskaniu zgody MPWiK w m. st. Warszawie został zrealizowany. Dobrze się stało, bo kooperacja ze stołecznym MPWiK układa się bardzo dobrze. w tej chwili całość ścieków z Marek trafia do Czajki. W ubiegłym roku było to prawie 1,9 mln m3.
Chcemy, by nasze wpływy bilansowały się z kosztami. I to nam się generalnie udaje
Ł.M.: Jak adekwatnie duży jest poziom skanalizowania w Markach?
K.P.S.: Jesteśmy w tej chwili niemal wszędzie. Oczywiście gdzieniegdzie pozostały i pojawiają się białe plamy. Wynika to m.in. z szybkiej urbanizacji miasta i budowy mieszkań tam, gdzie jeszcze niedawno były np. zwykłe łąki. Ale i tak – gdy spojrzymy na twarde dane – są co najmniej bardzo zadowalające. W ubiegłym roku udział procentowy ścieków odprowadzonych systemem zbiorczym w ilości ścieków wytworzonych wyniósł ponad 98%.
Ł.M.: W 2021 r. Wodociąg Marecki przejął od miasta zarządzanie nad siecią kanalizacji deszczowej. Opady nawalne sprawią w Markach dużo problemów?
K.P.S.: Klimat się zmienia – co do tego nie ma wątpliwości. Coraz częściej obserwujemy w kraju zjawiska gwałtownych opadów, które zmieniają się w powodzie błyskawiczne. Tych ostatnich w naszym mieście nie było, choć zdarzają się zalane ulice. Trzeba jednak pamiętać, iż Marki są na początku budowy sieci kanalizacji deszczowej. Jej długość wynosi w tej chwili około 18 km. Do tego dochodzi 7 km kolektora w głównej ulicy – alei Piłsudskiego, zarządzanej w tej chwili przez samorząd województwa mazowieckiego. To pokazuje skalę przyszłych inwestycji w tej dziedzinie.
Ł.M.: Co przez te trzy lata udało się wykonać i jakie w przypadku sieci deszczowej są najważniejsze zadania/inwestycje?
K.P.S.: Żeby było jasne – w porozumieniu z miastem po naszej stronie są eksploatacja i obsługa techniczna sieci kanalizacji deszczowej, a także służymy naszą wiedzą ekspercką. Uczestniczymy w pracach koncepcyjnych, prognozujemy rozwój sieci, sprawujemy nadzór na wykonawstwem, bierzemy udział w odbiorach zrealizowanych inwestycji. Te ostatnie nie są jednak naszym zadaniem. Nasza praca natomiast przyczyni się do rozbudowy sprawnego systemu zagospodarowania wód opadowych.
Koncepcja budowy oczyszczalni ścieków w Markach leżała na stole
Ł.M.: Odpowiadają Państwo tylko za same kanały deszczowe, czy za tzw. infrastrukturę błękitno-zieloną także?
K.P.S.: Obecnie umowa obejmuje kanały deszczowe oraz przepompownie wód opadowych i separatory.
Ł.M.: Dlaczego w przypadku sieci deszczowej umowa z władzami miasta obowiązuje do grudnia 2030 r.? Po tym czasie inny podmiot przejmie opiekę nad siecią deszczową?
K.P.S.: Obecna kooperacja daje na tyle korzystne efekty dla mieszkańców, iż myślimy wspólnie o kolejnym kroku rozszerzającym działania Wodociągu Mareckiego w tym obszarze. Czynnikiem ułatwiającym głębsze zaangażowanie się Wodociągu Mareckiego byłoby prawne wsparcie legislacyjne ułatwiające rozliczenia z klientami, którzy nie mają możliwości zagospodarowania wód opadowych na swoim terenie, a na terenach miejskich można byłoby zagospodarować te wody dla potrzeb zielono-niebieskiej infrastruktury.
Ł.M.: Swoje usługi realizują Państwo tylko dla Marek, czy także dla ościennych miejscowości?
K.P.S.: Mamy pozwolenie władz Warszawy na usługi wod-kan na terenach przygranicznych dzielnic Białołęka i Targówek. Zaopatrujemy w wodę i odbieramy ścieki tylko z jednej ulicy w Warszawie, gdyż jej lokalizacja na razie nie daje szansy na włączenie do warszawskiej sieci. Jest to raczej gest dobrej współpracy z MPWiK w Warszawie niż poszukiwanie szerszych obszarów działalności dla Wodociągu Mareckiego.
Z dzisiejszej perspektywy trudno mi sobie wyobrazić realizację tak wielkich inwestycji bez zewnętrznego, przede wszystkim unijnego wsparcia
Ł.M.: Gdyby wyobrazić sobie, iż przez ostatnich 25 lat nie mogli Państwo skorzystać ze środków unijnych, to jaka część z tych wszystkich przeprowadzonych inwestycji nie byłaby zrealizowana?
K.P.S.: Z dzisiejszej perspektywy trudno mi sobie wyobrazić realizację tak wielkich inwestycji bez zewnętrznego, przede wszystkim unijnego wsparcia. Nasza firma trzykrotnie zdobywała dofinansowania do inwestycji. Spójrzmy więc na liczby, które zobrazują nam skalę pomocy z Funduszu Spójności.
W pierwszym etapie zdobyliśmy 76,6 mln zł dofinansowania dla inwestycji wartych 120,9 mln zł netto. W drugim etapie uzyskaliśmy 10,8 mln zł wsparcia przy realizacji zadań wartych 23,6 mln zł netto. W trzecim – UE przekazała nam 22,1 mln zł, a my zrealizowaliśmy inwestycje warte 50,1 mln zł netto. Czyli – w dużym uproszczeniu – ponad połowę kosztów netto pokryły unijne dotacje. Do tego trzeba byłoby jeszcze doliczyć wsparcie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz samorządu Marek. Oczywiście musieliśmy też sięgać po finansowanie komercyjne w instytucjach bankowych, które rzetelnie spłacamy.
Bacznie obserwowaliśmy, co się dzieje w technologiach i w zależności od potrzeb wybieraliśmy optymalne rozwiązania
Ł.M.: O tym, jak ważne z punktu widzenia takich miast, jak Warszawa czy Kraków, są metody bezwykopowe, wszyscy wiemy. Natomiast jak korzystanie z nich wygląda w Markach? Które z bezwykopowych metod budowy czy renowacji sieci są w Państwa spółce najczęściej wykorzystywane?
K.P.S.: W Markach głównie budowaliśmy nowe sieci wodociągowe oraz kanalizacyjne i tu znalazły zastosowanie techniki bezwykopowe. Np. do budowy kanału sanitarnego DN800 pod trasą S8 z rur polimerobetonowch wykorzystano mikrotunelowanie. Sieci wodociągowe i kanalizacyjne m.in. pod dwupasmową aleją Piłsudskiego czy w ulicach, gdzie unikano niedogodności, jakie powodowałyby wykopy, powstały przy użyciu przewiertów sterowanych i HDD.
Ł.M.: Kiedy po raz pierwszy sięgnęli Państwo po metody bezwykopowe? Była to wtedy pewna loteria, czy jednak od razu mieli Państwo przekonanie do tej technologii?
K.P.S.: Przy tak dużej inwestycji już w fazie projektowania trzeba było podejmować śmiałe decyzje, jakie systemy kanalizacyjne budować i jakie techniki wykonawcze stosować. Bacznie obserwowaliśmy, co się dzieje w technologiach i w zależności od potrzeb wybieraliśmy optymalne rozwiązania. W przypadku kanału DN800 pod trasą krajową S8 nie było wyboru i trzeba było zastosować mikrotunelowanie, a to był początek budowy sytemu kanalizacyjnego.
Ł.M.: Ile osób jest zatrudnionych w Państwa spółce i jakie znaczenie dla firm lokalnych, wykonawców prac, dostawców materiałów itp. ma fakt, iż istnieje Wodociąg Marecki?
K.P.S.: Wodociąg Marecki to prawie 80 pracowników plus firmy i osoby współpracujące, a jego znaczenie dla dostawców, wykonawców i usługodawców lokalnych jest bardzo duże. Niektórzy na bazie inwestycji wod-kan w Markach stworzyli i umocnili swoje firmy, a w tej chwili odgrywają istotną rolę na rynku branżowym.
Ł.M.: Ostatnie dwa lata w przypadku spółek zajmujących się dostawami wody i odbiorem ścieków stały pod znakiem kłopotów wynikających choćby ze wzrostów cen za energię elektryczną. Jak Państwa firmie udało się przetrwać ten czas? Trzeba było zawieszać jakieś inwestycje?
K.P.S.: Generalnie w ostatnich latach wiele firm wodociągowo-kanalizacyjnych musi mierzyć się ze wzrostem kosztów. Droższa energia elektryczna, koszty wynikające z zatrudnienia pracowników, wzrost stóp procentowych związany ze zmianami w polityce pieniężnej – długo by wymieniać. Można powiedzieć, iż działamy jako firma non-profit. Chcemy, by nasze wpływy bilansowały się z kosztami. I to nam się generalnie udaje.
A jeżeli chodzi o inwestycje, to czołowych projektów nie musieliśmy zawieszać. Byliśmy w tej szczęśliwej sytuacji, iż w okresie wzrastających cen „za wszystko” kończyliśmy trzeci etap projektu unijnego. W 2020 r. oddaliśmy do użytku drugą stację uzdatniania wody, w 2022 r. zakończyliśmy rozbudowę sieci kanalizacji sanitarnej, a w 2023 r. otworzyliśmy zaplecze techniczne z linią odmywania osadu z czyszczenia sieci kanalizacji sanitarnej i deszczowej. Czyli najważniejsze punkty naszego planu inwestycyjnego zostały zrealizowane. Teraz pracujemy nad pomysłem instalacji paneli fotowoltaicznych, z których energia zasiliłaby nasze obiekty techniczne i zamortyzowałaby rosnące koszty energii. Mniejsze projekty inwestycyjne jednak zatrzymaliśmy, ale do nich wrócimy po ustabilizowaniu się sytuacji makroekonomicznej i dopasowaniu taryf na pokrycie rzeczywistych kosztów funkcjonowania spółki.
Mam szczęście, iż Markami zarządzali i zarządzają samorządowcy, a nie klasyczni politycy. To mi bardzo odpowiada. Aż chce się pracować
Ł.M.: Rząd zapowiada powrót procesu zatwierdzania taryf na poziom samorządów. Czy to Państwa zdaniem krok w dobrą stronę?
K.P.S.: Odpowiem może tak: zgrzeszyłbym, gdybym narzekał na Wody Polskie, które przez cały czas zatwierdzają taryfy. Wydaje mi się, iż w każdej branży potrzebny jest regulator. Do kwestii taryf podchodziliśmy w ostatnich latach w sposób – nazwijmy to – pojednawczy. I udawało nam się regulatora przekonywać do niezbędnych korekt. Oczywiście w Wodach Polskich zdarzało się, iż elementy polityki wkraczały zbyt mocno w ich bieżące działania, ale mam wrażenie, iż ten okres jest już za nami.
Ł.M.: Pan odpowiada za Wodociąg Marecki od samego początku jego istnienia. Nigdy nie chodziło Panu po głowie, by zmienić pracę, poszukać wyzwań może w tej samej branży, ale w firmie z wielkiego miasta?
K.P.S.: „Małe jest piękne” – tak myślałem odchodząc z MPWiK w Warszawie po 12 latach pracy do Marek, aby stworzyć Wodociąg Marecki. I nie zawiodłem się, pomimo iż dzisiaj Wodociąg Marecki nie jest taki mały (ale też nie jest wielki). Kierując spółką od fazy niemowlęctwa do dorosłej, czułem się spełniony, iż cały ten proces budowania infrastruktury i dorastania spółki udawał się oraz przynosił mi satysfakcję. Nie marzyłem o korporacji, bo wchłonęłaby mnie całkowicie bez szansy realizacji moich inżynierskich zainteresowań. Mam szczęście, iż Markami zarządzali i zarządzają samorządowcy, a nie klasyczni politycy. To mi bardzo odpowiada. Aż chce się pracować.
Ł.M.: W jaki sposób firma świętuje jubileusz i czego życzyć na kolejnych 25 lat funkcjonowania Wodociągu Mareckiego?
K.P.S.: Z okazji ćwierćwiecza spotkaliśmy się w Markach na jubileuszowej gali połączonej z panelem dyskusyjnym o sytuacji i przyszłości branży wodociągowo-kanalizacyjnej. Była to też okazja do podziękowań dla naszej załogi oraz partnerów naszego przedsiębiorstwa. Przygotowaliśmy też okolicznościową publikację książkową, podsumowującą nasze dotychczasowe działania.
Naszej firmie zaś życzę, aby stale była w rozwoju. Powinniśmy m.in. rozwinąć własne wykonawstwo i pogłębiać współpracę z naszym właścicielem – miastem – w obszarach wód opadowych i roztopowych, a może choćby rozwiązań zielono-niebieskiej infrastruktury. Dlaczego w Markach ma nie być światowo?
Ł.M.: Dziękuję za rozmowę.