Ustawa wiatrakowa powraca. „Nawet 133 mld w PKB i 100 tys. miejsc pracy”

2 miesięcy temu

Czy to koniec wieloletniej sagi wokół ustawy wiatrakowej? Rząd odpowiada na postulaty środowisk branżowych i organizacji pozarządowych ws. uwolnienia potencjału energetyki z wiatru na lądzie. Sprawa ma być załatwiona w III kwartale tego roku, a na stole leży zasada 500 metrów. Dzięki tej zmianie w Polsce może powstać niemal 100 tys. nowych miejsc pracy. Wymierny ma być wpływ na polskie PKB, a ulgę odczują też budżety samorządów.

Z początkiem lipca organizacje pozarządowe i branżowe stowarzyszenia wystosowały apel do premiera Donalda Tuska, domagając się odblokowania energii wiatrowej na lądzie. Przypomnijmy – sprawa ciągnie się od niemal dekady. W 2016 roku rząd Prawa i Sprawiedliwości wprowadził tzw. zasadę 10H, która wyłączyła 99,7 proc. terenu Polski jest spod inwestycji w energetykę wiatrową. Sprawie poświęciliśmy na łamach SmogLabu cały cykl pt. „Na lądzie”.

Jakie były argumenty rządzących? Niska efektywność wiatraków, hałas, obniżenie wartości gruntów oraz protesty mieszkańców. Trzy lata później pojawiły się pierwsze zapowiedzi liberalizacji tych przepisów. Pod koniec rządów PiS sprawa znalazła swój finał, jednak zamiast kompromisowej zasady 500 metrów (odległość od istniejących zabudowań), w ostatniej chwili złożono poprawkę napisaną na kolanie (dosłownie – poprawka została napisana przez posła Marka Suskiego odręcznie na kawałku papieru), która wprowadziła zasadę 700 metrów. Ta skutecznie blokuje potencjał energii wiatrowej w Polsce do dziś.

  • Czytaj także: Dziś byłaby zbawianiem. Kto zniszczył energetykę wiatrową w Polsce?

Apel do Tuska. Na szali miliardy złotych i prawie 100 tys. nowych miejsc pracy

We wspomnianym apelu do premiera organizacje przypominają, iż „wszystkie partie obecnej koalicji rządowej w kampanii wyborczej roku 2023 zgodnie deklarowały odblokowanie pełnego potencjału rozwoju energetyki wiatrowej. Pomimo to, po 7 miesiącach funkcjonowania rządu Koalicji 15 Października nic w tej sprawie się nie zmieniło, wbrew przedwyborczym zapowiedziom”.

Przy okazji apelu przypominają też liczby. – Badania More in Common “Polityka klimatyczna z ludzką twarzą” wskazują, iż 68 proc. Polek i Polaków uważa, iż rozwój OZE zapewni niższe ceny energii, tyle samo Polek i Polaków uważa, iż rozwój OZE zwiększy nasze bezpieczeństwo energetyczne – czytamy w piśmie do Donalda Tuska.

Według sygnatariuszy apelu do 2030 polskie PKB może wzrosnąć o choćby 133 mld złotych, jeżeli potencjał wiatru na lądzie zostanie odblokowany. To także wpływy do samorządów. Tu szacunki mówią o kwotach rzędu od 490 do choćby 935 mln złotych. Kolejna kwota – aż 80 miliardów to wartość potencjalnych zamówień na produkty i usługi w ramach łańcucha dostaw oraz niemal 100 tys. nowych miejsc pracy. Dla porównania w górnictwie pracuje ok. 75 tys. osób.

Postulaty ws. energetyki wiatrowej. Zasada 500 metrów i co jeszcze?

Co dokładnie znalazło się wśród postulatów? Po pierwsze to realizacja zasady 500 metrów (odległość między wiatrakiem a zabudową mieszkalną). Dzięki temu o 47 proc. zwiększy się powierzchnia dostępna do takich inwestycji (względem dzisiejszej zasady 700 metrów). Drugi postulat dotyczy „nieosłabiania przepisów dotyczących ochrony przyrody”. To z kolei odpowiedź na kontrowersje, które pojawiły się w pierwszych tygodniach urzędowania nowej koalicji, które mówiły o tym, iż inwestycje wiatrowe będzie można realizować z naruszeniem np. obowiązujących form ochrony przyrody. Z pomysłu gwałtownie się wycofano.

Trzecia kwestia to przyspieszenie procedury administracyjnej, związanej z wydawaniem pozwoleń na nowe inwestycje. Pod apelem podpisało się kilkadziesiąt organizacji i stowarzyszeń, w tym m.in. Greenpeace Polska, Unia Metropolii Polskich, Koalicja Klimatyczna, Fundacja Instrat, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot czy Związek Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć.

– W Polsce walka z tanią i czystą energią z wiatru trwa nieustannie od 2016 roku, jej efekty zobaczymy w tym miesiącu na rachunkach, gdy wszyscy mierzyć się będziemy z wyższymi cenami energii – mówi zapytany przez SmogLab Mikołaj Gumulski z Greenpeace Polska.

Gumulski przypomina, iż przed wyborami wszystkie partie obecnej koalicji zgodnie deklarowały, iż jednym z ich priorytetów będzie zmiana tej absurdalnej sytuacji i odblokowanie rozwoju wiatraków. – Jednak, poza nieudaną próbą z grudnia, gdy złożona została nieskonsultowana i źle przygotowana ustawa, nic w tej sprawie się nie zmieniło. Przedstawiciele obecnej władzy deklarowali już od grudnia co najmniej 5 terminów, gdy złożą nową ustawę, a projektu po 200 dniach tego rządu jak nie było, tak nie ma. Jako przedstawiciele wielu, różnorodnych organizacji społecznych i ekologicznych, samorządów oraz biznesu mamy już dość ciągłego odkładania tej sprawy. Rząd nie może z tym dłużej czekać, powinien pokazać nam projekt ustawy jeszcze w lipcu. Odblokowanie rozwoju wiatraków da nam tańszą energię, nowe miejsca pracy oraz zapewni rozwój. To polska racja stanu, interes nas wszystkich – mówi jednoznacznie Mikołaj Gumulski z Greenpeace Polska.

Szybka odpowiedź rządu. Jest zapowiedź projektu ustawy

Strona rządowa gwałtownie odpowiedziała na wspomniany apel. 8 lipca Ministerstwo Klimatu i Środowiska dodało do wykazu prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów projekt ustawy o zmianie ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw. Planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to III kwartał 2024 r. – Z najnowszych szacunków Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) wynika, iż sama zmiana odległości minimalnej w ustawie z 700 na 500 metrów uwolni potencjał wiatru na poziomie ok. 41 GW do 2040 roku – dowiadujemy się w organizacji.

– Dotrzymujemy słowa! Projekt ustawy odblokowującej lądową energetykę wiatrową uzyskał wpis do wykazu prac rządu. Przed nami konsultacje i uzgodnienia międzyresortowe. Mix atom+OZE to gwarancja tańszego prądu i czystego środowiska! – napisał na portalu „X” wiceminister Klimatu i Środowiska Miłosz Motyka z PSL.

Komentując te doniesienia prezes wspomnianego PSEW-u – Janusz Gajowiecki przekonuje, iż „energetyka wiatrowa to nie tylko nasza niezależność energetyczna i bezpieczeństwo, ale też najtańszy prąd”. – Jej koszt wytworzenia jest 3-3,5 krotnie niższy niż z paliw kopalnych. To bardzo ważna i długo wyczekiwana ustawa, bo temat jest niezwykle istotny dla całej polskiej nie tylko energetyki, ale i gospodarki. Przez lata blokada inwestycji w odnawialne źródła energii mocno zahamowała transformację energetyczną. Ta długo wyczekiwana zmiana pozwoli na szybkie udrożnienie inwestycji w lądową energetykę wiatrową, pozwalając tym samym na odblokowanie korzyści płynących z taniej, zielonej energii, a także umożliwi realizację ambitnych celów unijnych w zakresie OZE – zaznacza prezes Gajowiecki.

  • Czytaj także: Podróż po kraju, który stawia na OZE. Wiatraki aż po horyzont

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/alexgo.photography

Idź do oryginalnego materiału