W ostatnich dniach około stu firm z różnych części Polski otrzymało pisma z urzędów skarbowych, które wstrząsnęły środowiskiem biznesowym. Dokumenty, choć formalnie miały jedynie charakter informacyjny, wśród przedsiębiorców wzbudziły poczucie zagrożenia i strachu przed kolejnymi kosztami. Urzędnicy uspokajają, iż nie chodziło o nowe obciążenia, a jedynie przypomnienie o obowiązkach wynikających z minimalnego podatku CIT. Jednak dla właścicieli firm, już teraz borykających się z wysokimi podatkami i skomplikowanymi przepisami, takie listy brzmią jak zapowiedź nadciągających problemów.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce
Radomski urząd na pierwszej linii
Według informacji „Dziennika Gazety Prawnej”, cała akcja wyszła od Trzeciego Mazowieckiego Urzędu Skarbowego w Radomiu. To właśnie tam naczelnik zdecydował się wysłać około stu listów do wybranych firm, przypominając im o obowiązkach związanych z minimalnym CIT. Krajowa Administracja Skarbowa podkreśla, iż nie była to skoordynowana akcja w skali kraju, a wyłącznie lokalna inicjatywa. Celem miało być poinformowanie podatników o zasadach działania nowego podatku, a nie nakładanie sankcji czy wszczynanie kontroli.
Mimo tych wyjaśnień, reakcja była natychmiastowa – przedsiębiorcy odebrali pisma jako wezwanie do dodatkowych działań, a niektórzy choćby jako próbę zastraszenia. Wielu z nich obawia się, iż w praktyce minimalny CIT może uderzyć w kolejne firmy, szczególnie w sytuacji, gdy gospodarka zwalnia, a rentowność biznesów maleje.
Skromne wpływy z kontrowersyjnej daniny
Minimalny CIT został wprowadzony w 2024 roku, a jego głównym celem miało być ograniczenie unikania opodatkowania przez duże spółki, które przy ogromnych przychodach wykazywały minimalne dochody. Jednak w praktyce jego skutki okazały się dużo skromniejsze, niż zakładano. Z danych Ministerstwa Finansów wynika, iż w 2024 roku minimalny podatek CIT zapłaciło zaledwie 656 firm – to około 0,1% wszystkich podatników CIT w Polsce. Do budżetu wpłynęło z tego tytułu niecałe 85 mln zł, co przy skali wydatków państwa stanowi kwotę wręcz symboliczną.
Tak niewielka liczba podatników wynika głównie z licznych wyjątków przewidzianych w ustawie. Z obowiązku płacenia CIT zwolnione są m.in. banki, instytucje finansowe, szpitale, spółki komunalne czy start-upy w pierwszych trzech latach działalności. Co więcej, podatek nie obejmuje tzw. małych podatników z przychodami do 2 mln euro ani firm, których właścicielami są wyłącznie osoby fizyczne. Zwolnienie dotyczy także przedsiębiorstw w kryzysie, które w danym roku zanotowały spadek przychodów o co najmniej 30%.
Kto faktycznie musi płacić minimalny CIT?
Zgodnie z ustawą, minimalny CIT obejmuje głównie dwie grupy spółek. Pierwszą są przedsiębiorstwa, które wykazały stratę z działalności operacyjnej – przy czym nie bierze się pod uwagę zysków kapitałowych. Drugą kategorią są firmy o bardzo niskiej rentowności, w których udział dochodów w przychodach nie przekracza 2%. W takich przypadkach obowiązuje 10-procentowa stawka minimalnego CIT, naliczana od podstawy opodatkowania.
Teoretycznie rozwiązanie miało ograniczyć praktyki unikania podatków i wyrównać konkurencję. W praktyce jednak budzi niepokój wśród przedsiębiorców, bo w trudnych czasach wiele firm może znaleźć się na granicy wymienionych kryteriów.
Dlaczego firmy się boją?
Choć urzędy zapewniają, iż pisma miały jedynie charakter przypomnienia, to dla przedsiębiorców są one źródłem stresu i dodatkowych kosztów. Właściciele firm, nie chcąc ryzykować, muszą konsultować się z doradcami podatkowymi, analizować przepisy i przygotowywać dodatkowe dokumenty. Wszystko to zwiększa biurokratyczne obciążenia, które i tak są w Polsce ogromne.
Obawy dotyczą także przyszłości. Biznes boi się, iż zakres minimalnego CIT może zostać rozszerzony lub stawka podwyższona. Wtedy w podatkową pułapkę mogłoby wpaść znacznie więcej firm, także tych, które w tej chwili nie muszą się obawiać. Właśnie dlatego choćby przedsiębiorcy zwolnieni z obowiązku płacenia tego podatku czują niepokój i uważnie śledzą każdy ruch urzędów skarbowych.
Symboliczny podatek, realny strach
Choć wpływy z minimalnego CIT są dziś marginalne, atmosfera wokół niego pokazuje, jak bardzo napięte są relacje między biznesem a skarbówką. Przedsiębiorcy obawiają się, iż każda nowa danina – choćby symboliczna – może stać się początkiem fali kolejnych obciążeń. A w sytuacji, gdy gospodarka hamuje, koszty energii rosną, a konkurencja na rynkach międzynarodowych jest coraz ostrzejsza, każda dodatkowa presja podatkowa może przesądzić o losie wielu firm.
Jedno jest pewne – choćby jeżeli minimalny CIT dziś dotyczy niewielkiej grupy spółek, to jego cień pada na całe środowisko biznesowe. A pisma rozesłane przez radomski urząd skarbowy dobitnie pokazały, iż przedsiębiorcy w Polsce są już na granicy wytrzymałości, a każda wzmianka o nowym podatku wywołuje falę niepokoju.