Transformacja energetyczna: plan czy pobożne życzenie?

liderzyinnowacyjnosci.com 5 godzin temu

Transformacja energetyczna to nie hasło, ale systemowy proces, który musi być zakorzeniony w rzeczywistości: technicznej, społecznej i gospodarczej. Tymczasem polska debata o przyszłości energetyki zbyt często toczy się między deklaracjami a dezorientacją. Na szczęście inżynierowie potrafią liczyć, planować i stawiać pytania niewygodne, ale konieczne.

W cyklicznym programie „Okiem inżyniera” w TV NOT, z udziałem przedstawicieli Stowarzyszenia Elektryków Polskich (SEP) oraz Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa (SITG) – padły nie tylko liczby, ale i rzeczowe tezy, które powinny wyznaczać kierunki przyszłych działań. Moderator spotkania Kamil Wójcik, prezes NOT Informatyka zaznaczył, iż należy działać bez politycznego marketingu, tylko z troską o stabilność systemu.

Trzy filary, wiele pytań

Strategia energetyczna Polski opiera się na trzech filarach: sprawiedliwej transformacji, systemie zeroemisyjnym oraz poprawie jakości powietrza. Z pozoru logicznie, jednak w praktyce – brakuje odpowiedzi na pytanie, jak to osiągnąć w tak krótkim czasie.

Do 2030 roku – czyli za niecałe pięć lat – udział węgla w miksie energetycznym ma spaść do poziomu między 37 a 56 procent. Dziś wynosi ponad 65%, a w niektórych miesiącach wliczając w to, także gaz – aż 80%. Różnice między prognozami wynikają z różnych scenariuszy zapisanych w dokumentach państwowych. A im więcej scenariuszy, tym mniejsze zaufanie do każdego z nich.

„Brakuje nam jednej, spójnej polityki energetycznej do roku 2050. Bez niej wszystkie plany na 2030 czy 2040 to tylko dokumenty robocze” – podkreślał prezes SEP, Sławomir Cieślik. I słusznie, bo bez docelowej wizji systemu, trudno określić, co ma być przejściowe, a co strategiczne.

Atom: wielka niewiadoma

Spółka Polskie Elektrownie Jądrowe, odpowiedzialna za przygotowanie procesu inwestycyjnego i pełnienie roli inwestora w projekcie budowy pierwszej elektrowni jądrowej została już dokapitalizowana kwotą 60 miliardów złotych. Ale poza wycinką lasu pod przyszłą budowę kilka się wydarzyło. Nie ma gotowego projektu. Nie ma pozwolenia na budowę. Za to są zobowiązania finansowe i… pytania o celowość tej inwestycji.

Pierwszy blok miałby ruszyć w 2036 roku, kolejne – w następnych dwóch latach. Ale opóźnienia są już widoczne, zanim cokolwiek ruszyło. Tymczasem społeczne i polityczne poparcie dla energetyki jądrowej może zniknąć równie szybko, jak się pojawiło – jeżeli zabraknie wymiernych efektów.
Dodatkowym problemem jest model finansowania – niemal w całości oparty na środkach publicznych. Unia Europejska już teraz zgłasza zastrzeżenia do tzw. kontraktu różnicowego, który ma gwarantować rentowność elektrowni. jeżeli Komisja Europejska zablokuje ten mechanizm, cały model może się zawalić.

Węgiel: nieprzyjaciel czy sojusznik?

Wbrew medialnej narracji, żaden poważny ekspert nie postuluje natychmiastowego odejścia od węgla, przekonywał Zbigniew Lubosik, prezes SITG. – Mamy węgiel, ale problemem jest brak planu, jak z niego mądrze wychodzić – i czym go zastępować.

Według różnych prognoz, w 2040 roku udział węgla w miksie energetycznym wynosić będzie od 1 do 33 procent. W 2050 – ma być 0. Ale żeby zejść do zera, trzeba najpierw mieć alternatywę. A tej brakuje – zarówno technologicznie (brak magazynów energii), jak i systemowo (brak koordynacji inwestycji w sieci, atom, OZE).
Tymczasem górnictwo przez cały czas zatrudnia ok. 74 tysiące osób. Jeden etat w górnictwie generuje średnio od 2 do 5 etatów w otoczeniu. Transformacja nie może się odbyć kosztem tych ludzi – nie tylko z przyczyn społecznych, ale i gospodarczych.

Gaz: złudna alternatywa

Gaz ziemny jest postrzegany jako paliwo przejściowe. Tylko, iż uzależnienie się od zewnętrznych dostawców – w miejsce własnego węgla – może być błędem strategicznym. „Tyle wolności, ile własności” – przypomniał Radosława Łukasiewicza, wiceprezes Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Górnictwa. Inwestycje gazowe są kosztowne, a czas ich eksploatacji ograniczony unijną taksonomią. Czy warto?

OZE: marzenie w cieniu chmur

Odnawialne źródła energii są niezbędne. Ale obecny stan technologii nie pozwala na stabilne zasilanie systemu wyłącznie z OZE. Problemem jest ich pogodozależność i brak magazynów energii. W 2023 roku sieci nie przyjęły ponad 1 TWh energii z fotowoltaiki – bo nie było gdzie jej zmagazynować. System potrzebuje nie tylko mocy, ale mocy dostępnej w każdej chwili. A tego nie zapewni wiatrak, który nie wieje w styczniu.

Modele i rekomendacje

Eksperci zgodnie wskazywali, iż potrzeba modelu hybrydowego. Przez najbliższe 10–15 lat węgiel będzie niezbędny jako źródło uzupełniające. Równolegle trzeba rozwijać: energetykę gazową – jako przejściową alternatywę, energetykę jądrową – o ile zostanie wreszcie skutecznie wdrożona, OZE i magazyny energii – z naciskiem na rozwój technologii bateryjnych i wodoru, modernizację sieci przesyłowych – dziś często zbyt słabych, by odbierać nadwyżki z PV i wiatraków.

Ale najważniejsza jest koordynacja. Transformacja energetyczna to proces systemowy. jeżeli każdy resort, inwestor i operator będzie działał według własnej mapy drogowej – to nie dojedziemy nigdzie.

Bez inżynierów nie ruszymy

Na koniec padło zdanie, które powinno być mottem przyszłej polityki energetycznej: „Zacznijmy słuchać inżynierów”. To oni wiedzą, ile trwa budowa sieci. Ile kosztuje konwersja mocy. Jak działa system elektroenergetyczny – nie na papierze, ale w megawatach. Bez tego głosu nie będzie transformacji. Będzie chaos, blackout i kolejne miliardy na slajdach. A Polska potrzebuje dziś czegoś więcej niż deklaracji. Potrzebuje planu – policzonego, realnego i wspólnego. (JC)

Idź do oryginalnego materiału