To dlatego Kaczyński pojechał do szpitala w Lublinie. "20 lat czegoś takiego nie widziałam"

17 godzin temu
Jarosław Kaczyński udał się na planowe badania – mówią w PiS. Ale czemu jako pacjent NN, czyli jak nieprzytomny bezdomny przywieziony z ulicy? I czemu do Lublina, skoro mógłby bliżej domu? Wyjaśnienie tej zagadki może być niezwykle proste.


W czwartek 20 lutego Jarosław Kaczyński trafił do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Lublinie. Politycy PiS zgodnie twierdzą, iż prezes przechodzi tam jedynie rutynowe badania. Innym trudno uwierzyć w całą serię dziwnych zbiegów okoliczności w tej sytuacji.

Zacznijmy od tego, iż informacje o pobycie Kaczyńskiego pojawiły się w czwartek wieczorek. Tak się pechowo składa, iż Kaczyński nie weźmie przez to udziału w posiedzeniu sejmowej komisji regulaminowej, która w piątek miała zająć się jego immunitetem.

Czemu Lublin?


Druga sprawa to miejsce, gdzie Kaczyński jest badany. W Warszawie ma do dyspozycji kilka szpitali, a także sporo placówek prywatnych, gdzie mógłby przejść badania niemal całkowicie anonimowo. Kaczyński jednak zdecydował się jechać do Lublina.

Z jednej strony chwała Kaczyńskiemu za to, iż korzysta z państwowej służby zdrowia, to dobry przykład dla innych polityków. Wedle informacji Narodowego Funduszu Zdrowia, na oddziale kardiologicznym lubelskiego szpitala praktycznie nie ma kolejek. Na oddział można trafić w ciągu kilku dni.

Ale dlaczego Kaczyński, decydując się na skorzystanie z publicznej placówki, postanowił ukryć swoją tożsamość? I jak to jest w ogóle możliwe?

Według doniesień "GW" Kaczyński został przyjęty jako pacjent NN, czyli osoba bez dokumentów tożsamości, co jest standardowo stosowane wobec pacjentów przywiezionych z ulicy. Jeden z pracowników szpitala skomentował sprawę: – To bardzo dziwna, nietypowa sytuacja.

Jak pisaliśmy już w naTemat.pl, te działania miały mieć na celu uniknięciu rozgłosu, "by nikt się nie interesował". Prezes PiS otrzymał jednoosobową salę, która została odseparowana od reszty szpitala. Dostęp do niej miał wyłącznie "zaufany" personel medyczny, a korytarza strzegli ochroniarze.

Jedna z pielęgniarek przekazała, iż w ciągu 20 lat pracy nie spotkała się z taką sytuacją. Inna, próbując uzyskać więcej informacji od przełożonego, usłyszała lakoniczną odpowiedź: "To sprawa nadzwyczajna. Lepiej, żebyś niczego nie wiedziała".

Przywileje pacjenta "NN"


Pozostaje pytanie, jak to możliwe, iż "pacjent z ulicy" dostał własną salę, a tym samym być może zablokował komuś możliwość przejścia badań lub pobytu w placówce?

Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Lublinie podlega samorządowi województwa lubelskiego. Jego marszałkiem jest Jarosław Stawiarski z PiS. Jak dodaje "Fakt", szpitalem kieruje Piotr Matej. Dyrektorem tej lecznicy został w 2020 r., wcześniej był m.in. dyrektorem departamentu zdrowia i polityki społecznej urzędu marszałkowskiego w Lublinie. W zeszłym roku dostał od marszałka Stawiarskiego ponad 107 tys. zł nagrody rocznej. W jej przyznaniu nie przeszkodził fakt, iż szpital miał wtedy ok. 700 mln zł długów.

Jak dodaje "Fakt" Piotr Matej w zeszłym roku kierował nie tylko szpitalem wojewódzkim, ale i pełnił obowiązki szefa Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. A to w tej placówce leczył się początkowo były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dopiero potem wybrał terapię w zagranicznej klinice. Po Mateju szefem COZL został Piotr Rybak, były radny województwa z PiS.

Idź do oryginalnego materiału