Nie cierpię wszelkiej celebry. Rozumiem, iż większość celebrę kocha i niecierpliwie czeka, kiedy będzie mogła świętować i to świętować cokolwiek. Można się zastanawiać co to dzisiaj znaczy świętować cokolwiek? To może być na przykład dzień bez używania papieru toaletowego.
Nie wiem czy taki jest, ale takie święto byłby bardzo ekologiczne. Równie dobrze świętowaniem cokolwiek może być coś, co uważane jest za jakąś świętość. Rośnie we mnie przekonanie, iż w Polsce wszelkie święta, zarówno w wymiarze religijnym, jak i nie religijnym stopniowo tracą sens, stając się wypranymi z pierwotnych przesłań, znaczeń i odniesień.
Ostatnich kilka dni dość ciężko pracowałem na budowie w jednej popularnej miejscowości uzdrowiskowej. Niestety muszę dorabiać, gdy nadarzy się okazja, pracując ciężko fizycznie. Tak się złożyło, iż pracowałem w dniu święta jedenastego listopada. Obok budowy, gdzie dźwigałem deski, przechodził pochód z kościoła na plac głównego świętowania. Na pochód składali się niemal wyłącznie ci, którym wypadało albo którym kazano, czyli miejscowi oficjele, strażacka orkiestra, grupa w strojach ludowych, harcerze i poczty sztandarowe.
Gdyby na czele tego pochodu niesiono trumnę, to niczym nie różniłby się od konduktu pogrzebowego jakiejś lokalnie ważnej osoby. Z tym, iż chyba w niejednym kondukcie pogrzebowym bywa weselej. Tę moją obserwację ze znanego uzdrowiska mogę śmiało uogólnić na większość takich imprez w prowincjonalnej Polsce. Te prowincjonalne obchody mają jedną przewagę nad tymi centralnymi. Otóż na prowincji nie muszą wysłuchiwać wystąpień prezydenta Andrzeja Dudy, co osobom ceniącym prawdę historyczną i mądrość polityczną oszczędza niezasłużonych cierpień. Wystąpienia prowincjonalnych notabli w stylu prezydenta Dudy albo tylko drażnią, albo choćby śmieszą. I jaki jest sens tego świętowania?
Rozumiem, iż oficjalne święta państwowe, upamiętniające ważne wydarzenia historyczne, mają odniesienia do przeszłości, jak i teraźniejszości, a bywa, iż zwracają się ku przyszłości. Zatem jakie współcześnie ma odniesienia święto jedenastego listopada? jeżeli chodzi o prawdę historyczną związaną z tym dniem, to ona już dawno, dawno temu poległa. W II Rzeczpospolitej była zakłamywana, w PRL-u po równo zakłamywana i przemilczana, a w III Rzeczpospolitej manipulowana i zniekształcana pod kątem doraźnych potrzeb politycznych. Najbardziej jaskrawy przykład, to nawiązywanie w tym dniu do obecnej wojny rosyjsko-ukraińskiej i stwarzanie wrażenia, iż polska niepodległość w 1918 roku miała jakieś analogie z tą wojną. Prawda jest taka, iż w 1918 roku toczyliśmy z Ukraińcami krwawe walki o niepodległą Polskę. Na nasze szczęście zwycięskie.
Inny problem, to porównanie obu niepodległości. W 1918 roku, Polska przede wszystkim dzięki międzynarodowej koniunkturze, niepodległość zdobyła i była państwem rzeczywiście niepodległym, choć ta niepodległość trwała dość krótko i miała tragiczny koniec. W 1989 roku Polska szanse na niepodległość miała, ale w dużej mierze je zmarnowała. Sytuacja, zarówno niezależna od Polski, jak i na skutek fatalnej polityki polskich rządów, wygląda dzisiaj tak, iż tylko najwięksi optymiści mogą mówić o współczesnej Polsce, jako państwie niepodległym.
Zresztą, jeżeli popatrzeć na sytuację gospodarczą, demograficzną, na ostrość i głębokość konfliktów społecznych oraz na nędzę intelektualną i moralną życia politycznego w tej Polsce, to samo nasuwa się pytanie po co komu niepodległość, skoro nie mamy pojęcia jaki zrobić z niej użytek? Poza tym odnoszę wrażenie, iż przynajmniej dla dużej części tak zwanych elit politycznych świętowanie dnia niepodległości, to fasada za którą kryje się przekonanie, iż lepiej jeżeli najważniejsze decyzje dotyczące Polski i odpowiedzialność za nie będą brać na siebie siły zewnętrzne, byle tylko pozwalały wygodnie się urządzić wewnątrz Polski. Czyli Unia Europejska albo rządzie Stanów Zjednoczonych Ameryki – słuchamy was i robimy, co karzecie, byleście pozwalali kraść i rozdawać stanowiska, synekury i przywileje rodzinie oraz znajomym. Na miejscu unijnych urzędników i amerykańskiego rządu chętnie zgodziłbym się na taki układ i niech sobie Polaczki świętują, skoro to ma ich samych przekonać, iż ta faktycznie poniżająca podległość, to wymarzona niepodległość.
Kiedy tak zasuwałem na budowie, jedna z pań kuracjuszek żartobliwie spytała dlaczego pracujemy w takie święto. Chyba nie zrozumiałem intencji tej pani, bo całkiem serio odpowiedziałem: to jeszcze więcej świętujcie! Zobaczymy, kto będzie płacił podatki. Kuracjuszka gwałtownie się oddaliła. Aha, jeszcze jeden szczegół. Myślę, iż jakoś istotny. Otóż większość pracowników na tej budowie, to Ukraińcy. Jedenastego listopada nie pracowali.
Andrzej Szlęzak