Szef MSZ o atakach na kolei: obce państwo wysłało dywersantów, to akt terroru państwowego

1 godzina temu

Do dwóch aktów dywersji doszło w ostatnich dniach na trasie kolejowej Warszawa – Dorohusk. W miejscowości Mika na Mazowszu (pow. garwoliński) eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym miejscu, w niedzielę, niedaleko stacji kolejowej Gołąb na Lubelszczyźnie (pow. puławski) pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. Według zapewnień rządu wyjaśnieniem sprawy zajęli się najlepsi funkcjonariusze i eksperci polskich służb specjalnych.

„To akt terroru państwowego”

Do sprawy odniósł się w Sejmie szef MSZ Radosław Sikorski. Podkreślił, iż „doszło w ostatnich dniach do działań obcych służb, które mogły spowodować katastrofę kolejową i śmierć wielu osób”. - Obce państwo wysłało dobrze przygotowanych dywersantów, tylko cudem nie osiągnęli oni swojego celu - powiedział szef MSZ.

Dodał, iż „rosyjskie GRU rutynowo do swojej brudnej roboty wynajmuje podwykonawców pod fałszywą flagą”. - Tym razem był to akt nie tylko dywersji jak poprzednio, ale akt terroru państwowego, gdyż jasną intencją było spowodowanie ofiar w ludziach. Spotka się to z naszą odpowiedzią, nie tylko dyplomatyczną, o czym będziemy informować w najbliższych dniach - zapowiedział Sikorski.

Trzeci stopień alarmowy CHARLIE

W związku z tymi wydarzeniami we wtorek rano odbyło się nadzwyczajne posiedzenie rządowego komitetu ds. bezpieczeństwa z udziałem dowódców wojskowych, szefów służb i przedstawiciela prezydenta. Po raz kolejny rządowy komitet zebrał się po południu. We wtorek zostało też wydane zarządzenie o wprowadzeniu trzeciego stopnia alarmowego CHARLIE na określonych liniach kolejowych.

Wcześniej, o ustaleniach służb poinformował w Sejmie premier Donald Tusk, który przekazał, iż za akt dywersji na kolei odpowiada dwóch Ukraińców współpracujących z rosyjskimi służbami. Jak dodał, polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki. Jednocześnie zaznaczył, iż osoby te tuż po zamachu opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu.

Premier zwrócił się do ministra spraw zagranicznych o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych, w tym o wystąpienia zarówno do władz Białorusi, jak i władz Rosji o wydanie Polsce podejrzewanych o zamach.

Niedługo później szef MSZ Radosław Sikorski przekazał dziennikarzom, iż zamierza zrealizować zalecenia premiera w sprawie podjęcia natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu oddania Polsce osób podejrzewanych o zamach terrorystyczny na kolei. Informacja na ten temat ma zostać przedstawiona w środę w Sejmie.

Według Tuska obywatele Ukrainy działali i współpracowali od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Z informacji, jakie przekazał Tusk, wynika ponadto, iż jeden z podejrzewanych to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju za akty dywersji, a drugi to mieszkaniec Donbasu – pracownik miejscowej prokuratury; obaj przedostali się do Polski z Białorusi jesienią tego roku.

O tym, iż wszystko wskazuje na to, iż zamach był inicjowany przez rosyjskie służby, mówił także rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński. – Zleceniodawcy, a wszystko na to wskazuje, iż są to rosyjskie służby specjalne, bardzo chcieliby wiedzieć, w którą stronę to postępowanie zmierza. Za które sznurki ciągną nasi funkcjonariusze, czy po których nitkach do kłębka chcą dojść – mówił Dobrzyński, pytany o akty dywersji.

Szef rządu w swoim wtorkowym wystąpieniu zapewnił, iż Polska jest w stałym kontakcie ze służbami specjalnymi państw sojuszniczych, bo akt dywersji może być najpoważniejszą z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa sytuacją od wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.

Tusk polecił także wicepremierowi, ministrowi cyfryzacji Krzysztofowi Gawkowskiemu monitorowanie, co po akcie dywersji dzieje się w internecie. Według Gawkowskiego jednym z kluczowych wyzwań pozostaje dezinformacja, szczególnie w sytuacjach kryzysowych. Jak zaznaczył, służby pracują „24 godziny na dobę”, by wygaszać wątki dezinformacyjne. Podkreślił również, iż rząd nie będzie podawał informacji niezweryfikowanych, gdyż zbyt szybkie komunikowanie może samo w sobie stać się narzędziem dezinformacji.

Dwa akty dywersji

Z informacji, jakie przekazał premier Tusk wynika, iż pierwszy z aktów dywersji polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem. Próba ta miała się jednak okazać nieskuteczna.

Drugi z aktów miała zarejestrować kamera monitoringu. Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 miał zostać zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 metrów. Na miejscu służby zabezpieczyły pewną ilość materiału wybuchowego.

Premier przekazał ponadto, iż ładunek eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa – Puławy, ale nie doprowadził do jego wykolejenia. Szef rządu powiedział, iż służby otrzymały pierwsze zgłoszenie w sobotę 15 listopada o godz. 21.40. Mieszkanka okolicy niedaleko miejsca zdarzenia w miejscowości Mika zgłosiła policji, iż usłyszała huk, a policja zjawiła się na posesji po 20 minutach. Teren przeszukano, ale niczego nie znaleziono. W niedzielę o godz. 7.40 kolejny jadący pociąg zatrzymał się w miejscu, w którym dokonano eksplozji. Do tragedii, jak mówił premier, nie doszło dzięki refleksowi maszynisty.

W niedzielę o godz. 9.43 po sprawdzeniu przez policję miejsca zdarzenia o sprawie zostały poinformowane władze państwowe. Śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym, skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnionych na rzecz obcego wywiadu, wszczęła prokuratura.

Minister infrastruktury Dariusz Klimczak przekazał we wtorek na portalu X, iż podczas spotkania z przedstawicielami PKP PLK, PKP Intercity, Straży Ochrony Kolei i Departamentu Transportu Kolejowego Ministerstwa Infrastruktury omówione zostało m.in. wzmocnienie procedur, zabezpieczeń infrastruktury kolejowej oraz intensyfikacja współpracy Straży Ochrony Kolei z WOT i innymi służbami państwa.

„Skupiliśmy się przede wszystkim na kwestiach szybkiego reagowania, skutecznego zabezpieczenia, implementacji zaleceń służb w celu zadbania o bezpieczeństwo pasażerów i pracowników kolei w świetle ostatnich bezprecedensowych aktów dywersji na liniach kolejowych” – napisał minister.

Komentarze spoza Polski

Akty sabotażu w Polsce komentowane były również poza granicami kraju. W ocenie amerykańskiego think tanku Instytut Studiów nad Wojną (ISW) dywersja na polskiej kolei wpisuje się w intensyfikowaną przez Rosję kampanię, mającą na celu destabilizację Europy i podważenie spójności NATO oraz stworzenie politycznych, informacyjnych i psychologicznych warunków dla potencjalnej przyszłej wojny Rosji przeciwko NATO.

Według szefa amerykańskiej senackiej komisji ds. sił zbrojnych Rogera Wickera uszkodzenie torów kolejowych w Polsce pokazuje, iż wojna w Ukrainie wykracza poza jej granice. Wicker w rozmowie z PAP podkreślił, iż sabotaż ten wymaga zdecydowanej odpowiedzi, również ze strony Stanów Zjednoczonych.

Sekretarz generalny NATO Mark Rutte poinformował natomiast, iż jest w stałym kontakcie z polskimi władzami w sprawie eksplozji oraz iż Kwatera Główna NATO czeka na wyniki śledztwa.

Z kolei szef szwedzkiego rządu Ulf Kristersson zaoferował pomoc Polsce w związku z dywersją na kolei.

Natomiast po słowach premiera Donalda Tuska o tym, iż za akty dywersji odpowiedzialni są obywatele Ukrainy współpracujący z Rosją, Kreml zarzucił Polsce uleganie rusofobii.

W związku z wydarzeniami wnioski o przeprowadzenie debaty i uchwalenie rezolucji w sprawie aktu dywersji w Polsce złożyły: grupa PiS w Parlamencie Europejskim – Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz delegacja PO-PSL grupa Europejskiej Partii Ludowej. Decyzja ma zapaść w czwartek.

Idź do oryginalnego materiału