Świnoujście jak dawna PGR-owska wioska? „Sobotnia Putopajka” to jedyna atrakcja, jaką oferuje miasto
Świnoujście – niegdyś duma polskiego wybrzeża, kurort walczący o miano lidera turystyki, dziś coraz częściej porównywany jest do zapomnianych PGR-owskich wiosek. Dlaczego? Bo – jak mówią mieszkańcy – jedyną regularną „atrakcją”, na jaką można liczyć, jest… Sobotnia Putopajka.
Tak, dokładnie tak to wygląda. W czasach PGR-ów w sobotę otwierano remizę i cała wieś schodziła się na Putopajkę. Dziś w Świnoujściu historia zatacza koło: mieszkańcy zamiast bogatej oferty kulturalnej, miejskich wydarzeń, festiwali, koncertów czy imprez przyciągających turystów, dostają jedną powtarzalną propozycję. Tę samą. Co tydzień. W kółko.
Miasto oficjalnie „zaprasza” na Sobotnią Putopajkę — tym razem nie do remizy, ale do miejskiej sali koncertowej. Różnica? Minimalna. Symbolika? Oczywista.
Kurort z ambicjami czy osada z jedną imprezą na miesiąc?
Mieszkańcy coraz częściej pytają, co stało się z miastem, które jeszcze kilka lat temu było liderem inwestycyjnym, stawiało na rozwój, walczyło o nową jakość życia, o turystykę, o wielkie projekty.
Dziś zamiast nowych przestrzeni miejskich, zamiast bogatego kalendarza wydarzeń, zamiast inicjatyw, które mogłyby budować markę kurortu – mamy lokalne „święto Putopajki”, ogłaszane jako atrakcja tygodnia.
Brzmi śmiesznie?
A może smutno?
Świnoujście zasługuje na więcej
Miasto o takim potencjale, o takiej historii i o takiej lokalizacji powinno tętnić życiem. Powinno konkurować z Kołobrzegiem, Sopotem, a nie… z klimatem dawnych PGR-ów.
Mieszkańcy chcieliby normalności . Zamiast tego dostają Putopajkę jako sztandarowe wydarzenie weekendu.
Pytanie kluczowe
Co się stało z miastem, które kiedyś było kurortem całego wybrzeża, a dziś przypomina wioskę z jedną sobotnią imprezą?
- Polska zadłuża się ponad miliard złotych dziennie

11 godzin temu












