Polacy muszą spełnić nowy wymóg. Inaczej grozi im wysoka grzywna

10 godzin temu

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ogłosiło regulacje, które zmienią standardy ochrony w każdym polskim domu. Od grudnia 2024 roku wszystkie nowo wznoszone budynki mieszkalne będą musiały być wyposażone w czujniki czadu oraz dymu, a istniejące nieruchomości otrzymały kilkuletni okres na dostosowanie się do nowych wymogów.

fot. Warszawa w Pigułce

Tlenek węgla, nazywany powszechnie czadem, jest jednym z najbardziej podstępnych zagrożeń czyhających na domowników, szczególnie w okresie grzewczym. Ten niewidzialny wróg, powstający w wyniku niepełnego spalania paliw, jest niemożliwy do wykrycia ludzkimi zmysłami – nie posiada ani zapachu, ani barwy, ani smaku. To sprawia, iż jedynym skutecznym sposobem na jego wykrycie są specjalistyczne urządzenia. Tragizm zatruć czadem polega na tym, iż ofiary często tracą świadomość podczas snu, nie mając żadnych szans na reakcję ani wezwanie pomocy. choćby niewielkie stężenie czadu wdychane przez dłuższy czas prowadzi do poważnych uszkodzeń organizmu, szczególnie mózgu, a w konsekwencji do śmierci.

Polski rząd przewidział dokładny harmonogram wprowadzania nowych przepisów. Najszybciej do zmian będą musieli dostosować się deweloperzy i inwestorzy realizujący nowe projekty mieszkaniowe. Wszystkie budynki oddawane do użytku po 23 grudnia 2024 roku muszą być już wyposażone w certyfikowane czujniki czadu i dymu. Jest to logiczne rozwiązanie, ponieważ instalacja tych zabezpieczeń na etapie budowy jest znacznie łatwiejsza i mniej kosztowna niż późniejsza modernizacja.

Dla właścicieli istniejących już domów i mieszkań przewidziano znacznie dłuższy, pięcioletni okres dostosowawczy. Będą oni mieli czas do 1 stycznia 2030 roku na montaż wymaganych urządzeń. Ten wydłużony termin ma umożliwić rozłożenie wydatków i logistyki całego przedsięwzięcia na kilka lat. Ministerstwo zwróciło również szczególną uwagę na specyfikę obiektów noclegowych, takich jak hotele, pensjonaty i hostele, które będą musiały spełniać nowe wymogi do 30 czerwca 2026 roku. Krótszy termin dla tego typu budynków podyktowany jest troską o bezpieczeństwo gości, którzy zwykle nie znają rozkładu pomieszczeń i dróg ewakuacyjnych w obiektach, w których tymczasowo przebywają.

Nowe przepisy idą znacznie dalej niż samo nałożenie obowiązku posiadania czujników – określają również szczegółowe parametry techniczne, które muszą spełniać instalowane urządzenia. Detektory dymu muszą być zgodne z normą PN-EN 14604, natomiast czujniki tlenku węgla powinny spełniać wymogi normy PN-EN 50291-1. Te standardy gwarantują wysoką niezawodność i czułość sprzętu, co jest absolutnie najważniejsze w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia. Konsumenci planujący zakup urządzeń powinni zwracać baczną uwagę na obecność tych oznaczeń, ponieważ nie wszystkie modele dostępne w sklepach spełniają wymagane kryteria.

Aspekt finansowy nowych regulacji dotyka praktycznie każdego gospodarstwa domowego w Polsce. Koszt zakupu detektorów spełniających wymagane normy waha się od około 100 złotych za podstawowe modele do choćby 500 złotych za zaawansowane urządzenia wyposażone w dodatkowe funkcje, takie jak łączność Wi-Fi czy możliwość integracji z systemami inteligentnego domu. Dla przeciętnej rodziny oznacza to wydatek rzędu kilkuset złotych, co dla wielu budżetów domowych może stanowić zauważalne obciążenie. Jednak w porównaniu z potencjalnymi kosztami ludzkimi, które mogą wynikać z braku takich zabezpieczeń, jest to relatywnie niewielka cena za spokój i bezpieczeństwo domowników.

Aby zmotywować właścicieli nieruchomości do szybkiego dostosowania się do nowych przepisów, wprowadzono surowy system kar finansowych. Brak wymaganych czujników po upływie wyznaczonych terminów może skutkować nałożeniem mandatu w wysokości od 500 do choćby 5000 złotych. Ta znaczna rozpiętość kwotowa pozwala organom kontrolnym na różnicowanie wysokości kary w zależności od skali zaniedbania oraz potencjalnego zagrożenia. Najwyższe grzywny będą prawdopodobnie nakładane na właścicieli budynków wielorodzinnych, gdzie ryzyko dotyczy większej liczby mieszkańców.

Wstrząsające statystyki, które skłoniły ministerstwo do wprowadzenia tak radykalnych zmian, nie pozostawiają złudzeń co do powagi problemu. Każdego roku w Polsce dochodzi do setek przypadków zatruć tlenkiem węgla, z czego dziesiątki kończą się śmiercią ofiar. Dodatkowo, pożary w budynkach mieszkalnych pochłaniają rocznie kilkaset istnień ludzkich. Szczegółowa analiza tych tragicznych zdarzeń jednoznacznie wykazała, iż większość z nich ma miejsce w nocy, gdy mieszkańcy śpią i nie są w stanie samodzielnie zareagować na zagrożenie. Badania przeprowadzone w krajach, które już wcześniej wprowadziły podobne regulacje, wyraźnie wskazują na drastyczne zmniejszenie liczby ofiar śmiertelnych po upowszechnieniu czujników dymu i czadu.

System egzekwowania nowych przepisów będzie opierał się na regularnych kontrolach przeprowadzanych przez różne służby. Funkcjonariusze straży pożarnej, inspektorzy nadzoru budowlanego oraz kominiarze otrzymają uprawnienia do weryfikowania obecności i sprawności wymaganych urządzeń. Szczególnie istotna będzie rola kominiarzy, którzy podczas obowiązkowych, corocznych przeglądów kominowych będą mogli jednocześnie kontrolować wyposażenie budynków w czujniki. Takie rozwiązanie umożliwi systematyczną weryfikację bez konieczności tworzenia dodatkowych struktur administracyjnych i angażowania kolejnych służb.

Warto podkreślić, iż odpowiedzialność za instalację czujników spoczywa na właścicielach nieruchomości, a nie na ich najemcach czy użytkownikach. W praktyce oznacza to, iż w przypadku mieszkań wynajmowanych, to właściciel będzie zobowiązany do wyposażenia lokalu w odpowiednie urządzenia detekcyjne. Może to potencjalnie prowadzić do niewielkiego wzrostu stawek najmu, jednak z drugiej strony znacząco podniesie standard bezpieczeństwa oferowanych mieszkań, co powinno stanowić istotną wartość dodaną dla potencjalnych najemców.

Idź do oryginalnego materiału