Smartfony, Wi-Fi i puszka Pandory – co wynika z badań promieniowania elektromagnetycznego (elektrosmogu)

5 godzin temu

Z prof. Dariuszem Leszczyńskim rozmawiamy o tym, jak Wi-Fi wpływa na nasze zdrowie, dlaczego decyzja Międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem na temat promieniowania telefonów była szokiem dla biznesu i jak chronić się przed negatywnym wpływem telefonów.

Dariusz Leszczyński

Doktor, adiunkt profesor biochemii na Uniwersytecie w Helsinkach w Finlandii i redaktor naczelny „Radiation and Health”; specjalność „Frontiers in Public Health” w Lozannie w Szwajcarii. Posiada dwa doktoraty, z biologii molekularnej (DSc) i biochemii (PhD), z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Polska i Uniwersytetu Helsińskiego, Finlandia. Przez prawie 22 lata (1992-2013) pracował w fińskim urzędzie ds. promieniowania i bezpieczeństwa jądrowego, odpowiadając za badania nad biologicznymi i zdrowotnymi skutkami promieniowania niejonizującego. W latach 2003-2007 był kierownikiem Laboratorium Biologii Radiacyjnej, a w latach 2000-2013 profesorem ds. badań. Uznany na arenie międzynarodowej ekspert w dziedzinie biologicznych i zdrowotnych skutków promieniowania emitowanego przez urządzenia do komunikacji bezprzewodowej. W tym charakterze występował w 2009 r. przed Komisją Senatu USA, w 2015 r. przed Komisją Kanadyjskiej Izby Gmin, a w 2014 r. doradzał Ministrowi Zdrowia Indii. W 2011 r. był jednym z 30 ekspertów zaproszonych przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem, którzy sklasyfikowali promieniowanie telefonu komórkowego jako potencjalnie rakotwórcze dla ludzi. Pełne CV i lista publikacji są dostępne na jego blogu naukowym: BRHP – Between a Rock and a Hard Place.

betweenrockandhardplace.wordpress.com

Justyna Pierzyńska: Czy mógłby pan opowiedzieć nam więcej o swoich badaniach dotyczących promieniowania elektromagnetycznego? Dlaczego zainteresował się pan tym tematem? Do jakich wniosków doprowadziły pana badania nad nim?

Dariusz Leszczyński: Zacząłem się interesować tym tematem w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Pracując w fińskiej rządowej instytucji zajmującej się promieniowaniem dostałem zadanie zbadania wpływu fal elektromagnetycznych na zdrowie.

W latach dziewięćdziesiątych byłem współautorem raportu zawierającego przegląd tego, co było wiadomo na ten temat. Podczas przygotowania raportu uświadomiłem sobie, iż do tej pory przeprowadzono wiele różnorodnych badań, ale w zasadzie przez cały czas wiemy bardzo mało na temat wpływu pól elektromagnetycznych na zdrowie człowieka i trzeba zacząć systematyczne badania od początku. To znaczy zacząć od badań na komórkach najbardziej przydatnych do tych badań, czyli na komórkach ludzkich. Wtedy wyniki będą najbliższe rzeczywistości i użyteczne dla ludzkiego zdrowia.

Jeśli celem badawczym jest stwierdzenie, czy coś jest szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, to wtedy oczywiście ludzkie komórki są najlepsze.

Jakie badania przeprowadzał pan razem ze swoją grupą badawczą?

Komórki można badać na wiele różnych sposobów, stosując różne testy, ale często jest trudno udowodnić, iż reakcję komórkową uzyskaną w badaniu rzeczywiście wywołał interesujący nas czynnik, czyli pola elektromagnetyczne, a nie na przykład wzrost temperatury spowodowany promieniowaniem mikrofalowym. Dlatego, aby uniknąć tego problemu, badania wymagają aparatury wysokiego standardu. W naszych badaniach biologicznych korzystaliśmy z proteomiki, metody, w której z komórek izoluje się setki, tysiące białek.

Skupialiśmy uwagę na tym, jak ilość i aktywność (poziom fosforylacji) różnych białek zmienia się po napromieniowaniu. Pozwoliło nam to zobaczyć, które białka mające określone funkcje w komórce zostały aktywowane przez promieniowanie elektromagnetyczne. Na tej podstawie wysuwaliśmy hipotezy, jak promieniowanie elektromagnetyczne może działać na komórki.

Jedną z pierwszych obserwacji, jakich dokonaliśmy, był fakt, iż promieniowanie elektromagnetyczne aktywuje tak zwany ‘stress response’, czyli odpowiedź organizmu na sygnały zaburzające normalne procesy fizjologiczne.

Napromieniowywaliśmy komórki promieniowaniem o małej mocy, które było w granicach norm obowiązujących dla telefonów komórkowych, uzyskując pomimo tego odpowiedź stresową. Wskazuje to jasno, iż promieniowanie elektromagnetyczne emitowane przez telefon wpływa na komórki także w granicach dozwolonych przez w tej chwili używane standardy. To promieniowanie jest rozpoznawane przez komórki jako czynnik zaburzający, który aktywuje szlaki biochemiczne mające zapobiegać tym zaburzeniom.

Badania na ludziach, które również rozpoczęliśmy, są konieczne do tego, żeby dowiedzieć się, jakie dokładnie procesy zachodzą w organach ludzkiego organizmu po napromieniowaniu polem elektromagnetycznym w ilościach dozwolonych przez przepisy.

Nasze pilotażowe badanie wykazało, iż u człowieka pewne białka reagują na napromieniowywanie w ten sposób, iż zmniejsza się lub zwiększa ich ilość.

Napromieniowaliśmy małe fragmenty skóry ludzi promieniowaniem z telefonu komórkowego o takiej mocy, która była w granicach dozwolonych norm. Potem izolowaliśmy białka z tych fragmentów, i okazywało się, iż następowały tam zmiany w ilości pewnych białek. Wskazuje to, iż promieniowanie działające na nas, kiedy używamy telefonu, może mieć wpływ na fizjologię naszego ciała. przez cały czas nie wiemy, czy to jest wpływ negatywny, czy pozytywny. Kontynuacja badań na ludziach została przerwana ponieważ fundusze obiecane na dalsze badania pozostały tylko obiecanką.

Czy rację mają ludzie protestujący przeciwko stawianiu masztów telekomunikacyjnych w pobliżu szkół, na dachach domów i szpitali? Czy zgodziłby się pan z postulatem, żeby w takich miejscach nie stawiać masztów i stacji bazowych? Czy byłoby rozsądnie zabronić używania telefonów w szkołach, albo w ogóle zlikwidować w szkołach bezprzewodowy internet?

Zgodziłbym się z niektórymi z tych postulatów.

Jeśli chodzi o dzieci i szkoły, to tam na pewno nie potrzeba bezprzewodowego internetu. W każdej klasie można postawić komputery z przewodowym internetem.

W szkole nie musi być wifi, szczególnie, iż tak naprawdę nie wiadomo, jak ono wpływa na zdrowie dzieci.

Nie mówię tego dlatego, iż wiem na pewno, iż ma ono negatywny wpływ, ale właśnie dlatego, iż tego nie wiadomo. A jeżeli obecność wifi dodatkowo wpływa psychologicznie źle na rodziców, którzy zaczynają obawiać się promieniowania, to dlaczego po prostu nie zdecydować się w szkołach na korzystanie z przewodowego internetu?

Druga sprawa to samo używanie telefonów komórkowych. W tej chwili dużo mówi się o tym, iż zakłócają one psychologiczny rozwój dzieci, wpływają negatywnie na relacje społeczne, przeszkadzają w nauce. Coraz więcej państw zaczyna po prostu zabraniać ich użycia w szkołach. W Finlandii, w szkołach, które zabroniły używania telefonów w ciągu dnia szkolnego obserwowano polepszenie się wyników nauczania i relacji między dziećmi, bo w czasie przerwy musiały one bawić się ze sobą zamiast gapić się w ekran telefona.

Jeśli chodzi natomiast o instalowanie masztów telekomunikacyjnych na dachach szkół, to na protesty przeciwko nim wpływa przede wszystkim efekt psychologiczny.

Maszt wysyła tysiąckrotnie mniej promieniowania niż telefon komórkowy przy głowie.

Podczas używania telefonu dostajemy dramatycznie więcej promieniowania od telefonu niż od stacji bazowej stojącej na dachu szkoły. o ile w ciągu dnia szkolnego nie używamy telefonu, a w dalszym ciągu jesteśmy w pobliżu stacji bazowej, to jest to sytuacja praktycznie równoważna brakowi ekspozycji na promieniowanie. Jest to naprawdę minimalna ilość promieniowania.

Natomiast o ile maszt jest gdzieś dalej, choćby bardzo daleko, to nasz używany telefon będzie automatycznie zwiększać emisję promieniowania po to, żeby połączyć się z tym masztem. Telefon musi wysłać więcej energii, jeżeli maszt jest daleko. o ile maszt jest na moim dachu, czyli bardzo blisko, mój telefon wysyła znacznie mniej energii. To automatyka w telefonie powoduje, iż im dalej jest stacja bazowa, tym więcej energii telefon musi wysyłać. W związku z tym, o ile stacja bazowa jest na dachu szkoły, a w szkole są używane telefony komórkowe, to choćby lepiej, iż stacja bazowa jest blisko, bo wtedy użytkownicy będą się mniej napromieniowywać własnym telefonem podczas korzystania z niego. Można powiedzieć, iż obawy o stawianie masztów w pobliżu szkół lub domów wynikają z nieporozumienia.

Jak możemy choć trochę ochronić się przed ewentualnym negatywnym wpływem telefonów komórkowych na nasze zdrowie?

Wybór telefonu i sposobu posługiwania się nim ma znaczenie. jeżeli trzymamy w kieszeni zwykły telefon starego typu, który nie jest podłączony do internetu, emituje on w celu skontaktowania się ze stacją bazową bardzo mało promieniowania. Ta ilość energii jest bliska zeru. Nie jesteśmy wtedy narażeni na promieniowanie, które potencjalnie mogłoby nam zaszkodzić.

Natomiast jeżeli trzymamy w kieszeni telefona stale podłączonego do internetu, sytuacja się zmienia.

Wtedy nasz telefon cały czas emituje energię, ponieważ potrzebuje jej nie tylko do skontaktowania się ze stacją bazową, ale też do ciągłego aktualizowania wszystkich aplikacji, które są na telefonie.

Dlatego miejsce obok naszej kieszeni, gdzie trzymamy telefon, jest cały czas napromieniowywane. Z tego powodu najlepiej byłoby wyłączać w telefonie wifi i transmisję danych, jeżeli w danej chwili ich nie potrzebujemy.

Niektórzy spekulują, iż wzrost zachorowań na raka jelita grubego może być spowodowany faktem, iż ludzie trzymają telefony w tylnej kieszeni spodni. Inni twierdzą, iż mężczyźni nie powinni trzymać telefona w przedniej kieszeni spodni, ponieważ promieniowanie może zaszkodzić plemnikom. Ja robiłem badania na temat wpływu promieniowania na plemniki na Uniwersytecie w Pretorii w Republice Afryki Południowej, a ich wyniki pokazały, iż rzeczywiście promieniowanie hamowało pewne funkcje plemników w laboratorium. Czy jednak to samo dzieje się w żywym organizmie ludzkim pod wpływem telefonu w kieszeni, nie wiemy. Jest to jedna ze spraw, których nie badano.

Obecnie prowadzone są prace nad przyszłym wprowadzeniem sieci 6G. W Finlandii prowadzi je m.in. uniwersytet w Oulu. Czy 6G będzie się wiązało z dalszym podwyższaniem norm ekspozycji? Czy osoby z nadwrażliwością na promieniowanie elektromagnetyczne powinny obawiać się 6G?

6G to już będą nie mikrofale, tylko częstotliwości terahercowe. Jest to promieniowanie, za pomocą którego można przesyłać ogromną ilość informacji, ale tylko na bardzo krótkie dystanse. Wszystkie zabudowania, choćby liście, krople deszczu, stanowią przeszkodę choćby już teraz dla 5G.

5G nie przechodzi przez wiele materiałów, stąd potrzeba bardzo wielu stacji bazowych, żeby telefon mógł się z nimi połączyć.

W przypadku 6G będzie choćby więcej technologicznych problemów. Czy to będzie miało jakikolwiek wpływ na fizjologię, nikt nie wie, bo badań na ten temat nie ma.

I to jest właśnie problem: technologia komunikacji rozwija się bardzo szybko, natomiast badania biologiczne są kosztowne i bardzo czasochłonne.

Są zawsze w tyle za rozwojem technologicznym. W momencie, kiedy wprowadzono 5G, istniało na temat jego wpływu na organizmy żywe tylko kilka badań. Dopiero teraz, po wprowadzeniu 5G, przeprowadzane są badania post factum.

6G zostanie najprawdopodobniej najpierw wprowadzone dla przemysłu. Może być tak, iż nigdy nie dowiemy się, jak 6G, 5G czy w ogóle promieniowanie elektromagnetyczne wpływa na nasze zdrowie. Powodem tego jest wielość czynników wpływających na nas równocześnie. Wyodrębnienie z tej wielkiej masy czynników wpływu pól elektromagnetycznych może być adekwatnie niemożliwe.

Czy istnieje jakieś pytanie w temacie wpływu pól elektromagnetycznych na zdrowie, którego jeszcze panu nikt nie zadał? Jakim innym kwestiom, oprócz tych poruszonych dzisiaj w naszej rozmowie, warto jeszcze się przyjrzeć?

Najważniejszą kwestią jest potrzeba badań na ludziach, żeby stwierdzić, jakie biochemiczne i fizjologiczne zmiany w organizmie człowieka powoduje promieniowanie pól elektromagnetycznych.

Inna ważna kwestia to potrzeba sformowania takich grup ekspertów, które nie byłyby grupami wzajemnej adoracji, a forami do prawdziwej naukowej dyskusji.

Czy jest szansa na to, żeby w przyszłości dyskusja o wpływie pól elektromagnetycznych na zdrowie stała się bardziej produktywna i bardziej naukowa niż w tej chwili?

Nie, ja tego nie widzę. ICNIRP jest bardzo silny. WHO przeprowadza w tej chwili nową ewaluację tego, co wiadomo na temat efektów pól elektromagnetycznych na zdrowie. Robi się to w ogromnej tajemnicy, a ludzie, którzy przygotowywali wstępne przeglądy badań na ten temat, są w większości afiliowani przy ICNIRP. Ci, którzy proponowali własne opinie niezgodne ze stanowiskiem ICNIRP, byli eliminowani. Dlatego myślę, iż nowa ewaluacja WHO ogłosi, iż w sprawie wpływu pól elektromagnetycznych na zdrowie nic złego się nie dzieje, nie ma powodów do obaw. Będzie to ostatni „gwóźdź do trumny” badań nad tym tematem. Nic się więcej nie zrobi.

Wobec tego ostateczna konkluzja naszej rozmowy wydaje się być zdecydowanie negatywna?

Tak, bardzo pesymistyczna.

Nic się nie zmieni.

Jeden z moich ostatnich artykułów poświęciłem właśnie potrzebie debaty naukowej.

Czy zamierza pan dalej udzielać się na różnych forach i wzywać do kontynuowania debaty, pomimo tak negatywnych widoków na przyszłość?

Tak, ponieważ potrzebujemy debaty takiego rodzaju, jaką zorganizowała Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem w 2011 roku.

Życzę panu powodzenia w dalszej pracy. Jest to bardzo ważna działalność. Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Idź do oryginalnego materiału