Samorządowcy ostrzegają przed tajnym planem Kaczyńskiego. "Fala dopiero przed nami"

8 godzin temu
Ktoś mógłby pomyśleć, iż to nowa, obywatelska, moda dopadła Polskę. Faktycznie, w wielu miastach i gminach nagle organizowane lub planowane są referenda. Ich inicjatorzy chcą odwoływać wójtów, burmistrzów, choćby całe rady gmin i miast, które dopiero co wybrali w 2024 roku. Dziwne? – Nie pamiętam czegoś takiego. W tym roku mamy wysyp referendów – słyszymy w jednym z takich miejsc. Nieoficjalnie lub oficjalnie słychać, iż stoi za tym PiS. Że wygląda to na element ich kampanii wyborczej. I iż fala takich referendów być może dopiero przed nami.


– PiS poszedł w teren i trzeba bardzo na to uważać. Udało im się wygrać wybory prezydenckie i to dodało im wiatru w żagle. Według mnie to jest ich sposób na kampanię wyborczą i będą tym grzać – mówi naTemat Elżbieta Polak, posłanka KO, była marszałek województwa lubuskiego, jedna z inicjatorek akcji Samorządy Naprzód.

To samorządowcy sami zauważyli, iż tych referendów w skali kraju robi się ostatnio sporo. I iż na ogół dotyczą osób związanych z Koalicją 15 Października oraz ruchem samorządowym "Tak dla Polski".

– My żyjemy bieżącymi sprawami w Sejmie, a tu okazuje się, iż sporo dzieje się w Polsce lokalnej. Że w PiS od dołu, od samych fundamentów, planują rozbiór Polski. Frekwencja im nie dopisuje, ale skoro w Zabrzu skutecznie udało im się pokonać prezydent z KO, więc widzą, iż można. To już jest kampania wyborcza. I my już powinniśmy mieć na nią plan. Absolutnie nie wolno nam tego przespać – podkreśla posłanka.

Polityk KO: "Uważam, iż fala referendów dopiero jest przed nami", "Cel? Zamieszanie"


Przypomnijmy, referendum w Zabrzu odbyło się w maju, w szczycie kampanii wyborczej. Mieszkańcy odwołali w nim prezydent miasta, do Zabrza przyjechał wtedy Karol Nawrocki, zorganizowano wyborczy show. "Pogoniliśmy nieudaczników", "Teraz Zabrze, zaraz cała Polska", "Zabrze to Polska w pigułce" – taki był propagandowy przekaz z PiS.

Co zmieniło się od tamtego czasu? Zgorzelec, Zakopane, Piotrków Trybunalski, Władysławowo, Malechowo, Świeradów-Zdrój, Hrubieszów.... – wszędzie niedawno pojawił się pomysł referendum.

Takich miejsc nagle przybyło, w niektórych już odbyły się głosowania. Ba, w doniesieniach medialnych – dosłownie z ostatnich dni – przewijają się też takie, które sugerują, iż chętni do odwołania prezydentów pojawili się również we Wrocławiu, Krakowie, a choćby Warszawie.

– Uważam, iż fala referendów dopiero jest przed nami. I iż będzie to jeden z elementów polityki PiS, choć prawdopodobnie uzależniają to od tego, jak powiodą się najbliższe referenda. Nie wykluczałbym jednak, iż gdyby w kilku miejscach im się udało, to od jesieni może to być permanentna kampania PiS – mówi naTemat Marek Sowa, poseł KO, również zaangażowany w akcję "Samorządy Naprzód".

Uważa, iż wygląda to na pewien plan PiS. Choć jest to dość absurdalne, gdy po roku od wyborów kogoś się odwołuje.

– Widać, iż dość specyficznie dobierają miejsca, gdzie robią referenda. Takie, gdzie była niska frekwencja w II turze wyborów i jest to dla nich w miarę podatny grunt. Mogą wykorzystywać lokalne punkty zapalne, bo trzeba zbudować jakieś napięcie. Mówi się też o dużych miastach. Warszawa nie ma szans, ponieważ Rafał Trzaskowski ma bardzo wysokie poparcie, ale gdzie indziej? Jak najbardziej wchodzi w rachubę – komentuje Marek Sowa.

Jaki mogą mieć w tym cel oprócz przejęcia lokalnej władzy? – Wprowadzenie zamieszania i destabilizacja – uważa polityk.

"Oficjalnie nie stała za tym żadna partia. Nieoficjalnie mówi się, iż PiS"


W ostatnią niedzielę referendum odbyło się w Hrubieszowie. Dotyczyło odwołania burmistrz Marty Majewskiej, związanej z KO, oraz radnych. Podnoszenie opłat i podatków, nadmierne zadłużanie miasta, zatrudnianie członków rodziny i znajomych – to zarzucali inicjatorzy.

Referendum okazało się jednak nieważne, do urn poszło jedynie 10,84 proc. uprawnionych. Można powiedzieć, iż był to totalny niewypał, gdyż mniej osób wzięło udział w referendum, niż wcześniej zebrano podpisów. Dość głośno było o tym w ogólnopolskich mediach.

Kto za tym stał?


– Oficjalnie u nas żadna partia nie stała za referendum, nie jest to więc polityczna sprawa. To mieszkańcy są jego inicjatorami. Natomiast nieoficjalnie chodzą plotki, iż stoi za tym PiS. Nikt jednak nikogo za rękę nie złapał. Osobiście podejrzewam, iż taka może być przyczyna innych referendów w całej Polsce. PiS nie ukrywa, iż chce przejąć władzę. A w niektórych miejscach otworzyła im się taka możliwość. Jak w Zabrzu – słyszymy w Hrubieszowie.

Jeden z mieszkańców zauważa: – Nie pamiętam czegoś takiego. Zawsze zdarzały referenda w sprawie odwołania lokalnych władz, ale to się działo raz na kilka lat. A w tym roku jest ich wyjątkowo dużo. Mamy wysyp referendów.

"W mojej ocenie jest to sprawa polityczna. Kto może za tym stać? Prawo i Sprawiedliwość"


O planowanym u siebie referendum właśnie dowiedzieli się w gminie Malechowo w województwie zachodniopomorskim. Tu grupa mieszkańców stwierdziła, iż chce odwołać całą Radę Gminy.

Stwierdzili, cytujemy za lokalnym portalem "że radni nie wsłuchują się w głos lokalnej społeczności, a forsują swoje stanowisko. Mówią też o "robieniu medialnego cyrku podczas obrad Rady Gminy", czy o hamowaniu i blokowaniu możliwości korzystania z unijnych i rządowych funduszy".

– W mojej ocenie jest to sprawa polityczna. Kto może za tym stać? Prawo i Sprawiedliwość. Myślę, iż to referendum jest po to, żeby przejąć Radę – mówi nam otwarcie Monika Chruszcz, wiceprzewodnicząca Rady Gminy Malechowo.

O lokalnej sytuacji politycznej mówi tak:


– Mamy większość w 15-osobowej radzie, ale pracuje się trudno. 7 radnych jest związana z wójtem i od początku kadencji bezwzględnie mu sprzyjała. Rzeczywistość jest zakłamywana, nikt nie chce słuchać, gdy na sesji mówimy prawdę opartą na faktach i dokumentach. Źle jest odbierane, gdy forsujemy rzeczy, na które nie do końca się godzimy, szczególnie dotyczące wydatkowania pieniędzy, czy nagród. A niektórym rzeczom trudno przyklasnąć – wymienia.

Monika Chruszcz krytykuje również współpracę z wójtem, który nie dostał zresztą od rady wotum zaufania.

– Największą bolączką jest to, iż pan wójt powinien zabiegać o współpracę z większością Rady, a robi wszystko, żeby się z nami nie spotykać i nie rozmawiać. Wielokrotnie podawaliśmy mu rękę, prosiliśmy. Na naszą prośbę odbyły się tylko dwa spotkania. Tak jakby z góry było zaplanowane, iż nas po prostu ma nie być, bo wtedy wszystko by szło jak z płatka – mówi.

Teraz więc w Malechowie mają na głowie referendum. I dodatkowy koszt dla gminy. – Przecież to gmina będzie za to płaciła z pieniędzy, które mogłaby przeznaczyć na coś innego – mówi wiceszefowa rady.

W Piotrkowie Trybunalskim dwa referenda. "Myślę, iż PiS chciałby mieć i swojego prezydenta, i swoją radę"


Jeszcze ciekawiej jest np. w Piotrkowie Trybunalskim. Tu szykują się aż dwa referenda. Jedno w sprawie imigrantów i Centrów Intergracji Cudzoziemców. I drugie – w sprawie odwołania prezydenta, który objął stanowisko w 2024 roku, oraz Rady Miasta. Stoją za nimi radni PiS, m.in. radna z sejmiku wojewódzkiego, Beata Dróżdż.

– To jest prawa ręka pana posła Antoniego Macierewicza. Zasiada w radzie nadzorczej TV Republika. Ma skończone Collegium Humanum. Ona i Bąkiewicz są twarzami referendum u nas. Oni to rozpoczęli – mówi Małgorzata Pingot, radna z Piotrkowa Trybunalskiego.

Słyszymy, iż Robert Bąkiewicz przyjechał do Piotrkowa i brał udział w dwóch sesjach Rady Miasta, które przerodziły się w cyrki. Że Beata Dróżdż ściągała do nich TV Republika i Gazetę Polską.

– Całe autokary ze wszystkimi świętymi PiS przyjeżdżały do nas. Przez dwa miesiące zebrali ponad 6 tys. podpisów pod każdym z referendów. Mieszkańcy są zmanipulowani, boją się uchodźców. A CIC-e są tylko podłożem do tego, żeby odwołać prezydenta, który jest związany z PO – mówi.

Tu interesująca sprawa. Oba referenda są organizowane przez miasto, tyle iż tym dotyczącym odwołania prezydenta zajmuje się komisarz wyborczy. A w przypadku CIC–ów miasto musi wybrać 3-6 radnych, którzy będą sprawdzać listy.

– Chcieliśmy, żeby robił to PiS. Ale oni nie chcą brać w tym udziału, bo gdyby było coś nie tak, to będzie na nas. Musimy więc to zrobić, tylko brakuje nam trzeciego chętnego radnego, bo nikt nie chce. Mamy miesiąc na dobranie tej trzeciej osoby. jeżeli tego nie zrobimy, to wojewoda składa wniosek do premiera i premier rozwiązuje Radę Miasta. A PiS na tym zależy, żeby rozwalić Radę Miasta i wprowadzić swoich radnych – mówi Małgorzata Pingot.

Żeby było jeszcze ciekawiej, w tej chwili w Radzie Miasta Piotrkowa oficjalnie nie ma klubu PiS, ale jest czterech radnych. – Mogą się zjednoczyć ze zwolennikami Brauna i to jest niebezpieczne. Dlatego musimy dobrać trzecią osobę. Myślę, iż PiS chciałby mieć i swojego prezydenta, i swoją radę, żeby rządzić miastem. Nienawidzą nas za to, iż przejęliśmy władzę – mówi radna.

Rozmawiamy o innych miastach, w których pojawił się pomysł referendum.

– To jest plan PiS na samorządy. To się dzieje tylko w miastach, gdzie są prezydenci związani z koalicją – wskazuje.

Trudno wyczuć różne lokalne sympatie polityczne, zwłaszcza gdy politycy startują w wyborach z lokalnych komitetów. Ale ogólnie temat referendów wkroczył ostatnio w różnych częściach Polski.

Zgorzelec, Zakopane, Władysławowo, Kraków...

W lipcu referendum odbyło się w Zgorzelcu – w sprawie odwołania wójta gminy i Rady Gminy. Z powodu niskiej frekwencji było nieważne. Na miejsce przyjechała choćby TV Republika.

Zbieranie podpisów pod referendum ws. odwołania burmistrza trwa właśnie w Zakopanem. Przypomnijmy, Łukasz Filipowicz w bastionie PiS pokonał w 2024 roku kandydatkę PiS. Inicjatorem referendum jest były radny PiS. Filipowiczowi zarzuca się m.in. chaos w urzędzie i niezrealizowane obietnice.

Z kolei we Władysławowie mieszkańcy nie zgadzają się na budowę zakładu przetwarzania odpadów i też chcą referendum odwołać burmistrza oraz Radę Miasta.

Przypadkowo na FB trafiamy też na taki komunikat z ostatnich dni:


A w Krakowie – jak wynika z doniesień lokalnych mediów – lokalni politycy PiS prowadzą rozmowy w sprawie odwołania prezydenta Aleksandra Miszalskiego. Michał Drewnicki, wiceprezes krakowskich struktur PiS, powiedział Radiu Kraków, iż "partia sprawdza, czy jest w stanie zebrać wystarczająca liczbę podpisów i zorganizować kampanię referendalną".

Podobne głosy pojawiły się we Wrocławiu i Warszawie. Tu podobno propozycje padały ze strony PiS i Konfederacji.

Idź do oryginalnego materiału