Trwa sezon grzewczy, a wraz z nim wraca temat „pasażerów na gapę” w blokach. W wielu budynkach mieszkańcy zakręcają kaloryfery i ogrzewają się ciepłem od sąsiadów, przez co rachunki rosną tylko dla części lokatorów. Rząd zapowiada koniec tego procederu – już niedługo pojawi się nowa, obowiązkowa opłata za ogrzewanie, którą zapłacą wszyscy, choćby ci, którzy nie odkręcają grzejników.

Fot. Pixabay
Mieszkańcy bloków robią to nagminnie. Szykują się zmiany, pojawi się nowa opłata
Sezon grzewczy 2025/2026 dopiero się rozpoczął, a wielu Polaków z niepokojem czeka na pierwsze rachunki. Już wiadomo, iż będą one wyższe niż w poprzednich latach. Kończy się czas rządowych tarcz i dopłat, które chroniły gospodarstwa domowe przed prawdziwymi kosztami energii. Ale to nie tylko wzrost cen paliw spędza sen z powiek mieszkańcom bloków. niedługo w życie wejdą przepisy, które zmienią sposób rozliczania ciepła. I choć dla wielu będą sprawiedliwe, nie zabraknie osób, które uznają je za kolejną opłatę znikąd.
Nowy sezon, stare problemy
Ceny ciepła systemowego rosną, a kolejne spółki ciepłownicze zapowiadają aktualizację taryf. Urząd Regulacji Energetyki już ostrzega, iż w niektórych miastach podwyżki sięgną choćby 50 procent. Wzrost cen paliw i kosztów emisji CO2 to tylko część problemu. Polska ciepłownia musi inwestować w modernizację sieci i ekologiczne źródła energii. Wszystkie te koszty trafiają w końcu do rachunków zwykłych mieszkańców. I to właśnie teraz ujawnia się z całą mocą patologia, o której mówi się od lat – pasożytnictwo cieplne.
Ciepło od sąsiada
Zjawisko znane w blokach i spółdzielniach od dekad. Właściciel mieszkania zakręca grzejniki, licząc, iż ściany i podłogi ogrzeją je ciepłem od sąsiadów. W praktyce działa to zaskakująco dobrze – na tyle, iż w mieszkaniu utrzymuje się akceptowalna temperatura, a rachunki spadają do kilku złotych. Problem w tym, iż reszta lokatorów płaci za ten „komfort”. Grzejniki w lokalach sąsiadujących z zimnym mieszkaniem muszą pracować intensywniej, by utrzymać ciepło.
Podzielniki ciepła, stosowane w większości budynków, nie mierzą faktycznego zużycia energii. Pokazują jedynie różnicę temperatury między grzejnikiem a otoczeniem. To oznacza, iż osoby z zakręconymi kaloryferami formalnie nie zużywają nic, a w rzeczywistości ogrzewają się cudzym kosztem. Efekt? Wspólnota traci, rachunki rosną, a konflikty między sąsiadami narastają.
Nowe zasady rozliczeń
Ten proceder ma niedługo zniknąć. Rząd kończy prace nad wdrożeniem unijnej dyrektywy o efektywności energetycznej. Nowelizacja ustawy, która trafi do Sejmu w najbliższych miesiącach, zakłada wprowadzenie obowiązkowej minimalnej opłaty za ciepło. Zmieni się sposób rozliczania w spółdzielniach i wspólnotach mieszkaniowych.
Koszty ogrzewania budynku zostaną podzielone na dwie części: stałą i zmienną. Część stała, obejmująca utrzymanie infrastruktury i przesył, ma wzrosnąć i być liczona proporcjonalnie do powierzchni mieszkania. Z kolei część zmienna – zależna od faktycznego zużycia – będzie miała dolny próg. choćby jeżeli podzielnik wskaże zero, lokator zapłaci co najmniej 15 procent kosztów zmiennych.
Tym samym zniknie możliwość całkowitego unikania opłat. Każdy użytkownik lokalu będzie musiał wnieść minimalny wkład w koszty ogrzewania budynku. Ma to zniechęcić do skrajnego oszczędzania i zapewnić bardziej sprawiedliwy podział rachunków.
Nie wszyscy będą zadowoleni
Zmiany budzą mieszane emocje. Zwolennicy podkreślają, iż nowe przepisy zakończą wieloletnie spory między sąsiadami i przywrócą elementarną uczciwość. Przeciwnicy mówią o kolejnym sposobie na „drenowanie portfeli”. Wskazują, iż osoby, które rzeczywiście racjonalnie oszczędzają, nie powinny być karane stałymi opłatami.
Eksperci przypominają jednak, iż problem pasożytnictwa cieplnego dotyka nie tylko finansów, ale i zdrowia budynków. Niedogrzane mieszkania sprzyjają zawilgoceniu, pleśni i degradacji konstrukcji. Nowe przepisy mają więc chronić także całą wspólnotę.
Nowa opłata już wkrótce
Minimalna opłata za ciepło ma wejść w życie najpóźniej do końca 2026 roku, ale część wspólnot zacznie ją stosować już w tym sezonie grzewczym. Dla wielu mieszkańców oznacza to konieczność przeliczenia domowych budżetów i przygotowania się na większe rachunki. Jednak dla całych budynków to może być krok w stronę większej sprawiedliwości i lepszego utrzymania instalacji.
Ciepło przestanie być dobrem wspólnym, z którego korzystają tylko niektórzy.

4 godzin temu











