- Polska chce otworzyć pierwszy rozdział negocjacji członkowskich z Ukrainą w ciągu swojej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej
- Ale już na starcie widzimy duże zamieszanie wokół startu prezydencji, którą przejmujemy od Węgier. Ze względu na ostatnie wydarzenia MSZ wystosowało notę, w której poinformowało, iż ambasador Węgier będzie niemile widziany w trakcie uroczystej inauguracji polskiej prezydencji
- Magdalena Sobkowiak-Czarnecka w rozmowie z Onetem wskazała na najważniejsze filary polskiej prezydencji takie jak: zarządzanie pracami Rady UE, reagowanie na kryzysy
- Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
Kamil Dziubka: Łatwo się przejmuje prezydencję od Węgier? Budapeszt kończy swoje pół roku z przytupem. I mówię to z przymrużeniem oka, bo ten kraj traci właśnie 1 mld euro z funduszy unijnych. Na dodatek Viktor Orban zapowiada, iż nie poprze już dalszych sankcji na Rosję. Węgrzy zostawiają nam zgliszcza?
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka: Na pewno jest inaczej niż w 2011 r., kiedy przejmowaliśmy pałeczkę od Węgier. Panowała wtedy inna atmosfera. Odbył się choćby mecz piłki nożnej pomiędzy rządem polskim i węgierskim. Dziś Węgry są pozbawione pieniędzy unijnych, przez cały czas objęte procedurą kontroli praworządności i zapowiadają wolę nieprzedłużania sankcji wobec Rosji.
Do tego dochodzi azyl dla pana Romanowskiego. W takich warunkach nie będziemy specjalnie świętować z Węgrami. Oczywiście prezydencja oznacza też sprawy czysto techniczne dotyczące wdrażania i negocjowania kolejnych dokumentów unijnych. W tym wypadku mamy jasną, konkretną listę tego, co po Węgrach zostaje na stole. Dobrze, iż na koniec prezydencji udało się doprowadzić do zgody na rozszerzenie strefy Schengen o Rumunię i Bułgarię.
To rzeczywiście jest ich sukces?
Doprowadzili do kompromisu, na czym właśnie polega prezydencja. Węgrom zależało na tym, żeby poszerzyć strefę Schengen. Co do sankcji na Rosję, to Budapeszt jednak przeprowadził piętnasty pakiet. On nie jest bardzo rozbudowany, bo adekwatnie to jest tylko aktualizacja listy nazwisk i firm objętych sankcjami, ale był to politycznie interesujący sygnał. Szkoda, iż ostatnie akcenty prezydencji węgierskiej wyglądały już gorzej.
Ambasador Węgier został zaproszony na uroczystą inaugurację prezydencji w Teatrze Wielkim w Warszawie, ale polski rząd zmienił zdanie co do jego obecności.
Zaproszenie na galę inauguracyjną otrzymali przedstawiciele wszystkich państw członkowskich UE. W związku z niedawnymi działaniami Budapesztu nie przewidujemy udziału ambasadora Węgier w gali otwarcia. W gestii ambasady Węgier pozostała decyzja dot. reprezentacji placówki na innym szczeblu.
Magdalena Sobkowiak-Czarnecka
Takie będą trzy filary polskiej prezydencji
Znaczenie prezydencji jest dużo mniejsze niż w 2011 r., gdy ją sprawowaliśmy pierwszy raz. Jaka będzie nasza rola tym razem?
Ja bym to podzieliła na trzy filary. Pierwszy to zarządzania pracami Rady Unii Europejskiej. To my narzucamy agendę posiedzeń rady. To my, jako prezydencja, decydujemy, którym aktem prawnym się zajmujemy i do którego przykładamy większy priorytet i dociskamy negocjacje, żeby szybciej się zakończyły. Drugi filar to reagowanie na ewentualne kryzysy i niespodziewane wydarzenia. Na to też każda prezydencja musi być przygotowana i adekwatnie zawsze dzieje się coś, co wymusza zmiany w agendzie.
Kończy się umowa na tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę i Słowacja już alarmuje, iż grożą nam poważne turbulencje.
I my już teraz monitorujemy tę sytuację. Jesteśmy gotowi, żeby zwoływać dodatkowe spotkania Rady Unii Europejskiej i rozmawiać w konkretnych formatach o tym, co się wydarzyło albo co może się wydarzyć. To też jest rola prezydencji. Trzecia rola ma już moim zdaniem charakter bardziej wizerunkowo-promocyjny.
Polska będzie pojawiać się w międzynarodowej przestrzeni medialnej o wiele częściej niż do tej pory. To polscy ministrowie będą zabierali głos w różnych sprawach w imieniu Rady UE. Mamy też program kulturalny, promocji turystycznej, ale też tej związanej z innowacjami w biznesie. Będziemy mogli pokazać się w Europie nieco inaczej niż zwykle i z pewnością odbędzie się to z pożytkiem dla naszego kraju.
Program kulturalny jest chyba jednak skromniejszy, niż chcieli tego państwa poprzednicy z Prawa i Sprawiedliwości?
Przede wszystkim zrezygnowaliśmy z koncertów w Stanach Zjednoczonych. To faktycznie był dość ekstrawagancki pomysł. My przede wszystkim postawiliśmy na młodych artystów, na kobiety i również na to, żeby ten program był jak najbardziej dla ludzi i realizowany ogólnopolsko. Przeznaczyliśmy sporo pieniędzy na granty skierowane do społeczności lokalnych, które organizują wydarzenia związane z prezydencją.
Zamierzenie było takie, żeby program kulturalny był realizowany w całej Polsce. Dzięki temu jest dostępny szerzej, a nie wyłącznie dla wąskiej publiczności. Najważniejsze koncerty, czyli te z udziałem Jakuba Józefa Orlińskiego i Aleksandra Dębicza czy Wasilewski Trio, odbędą się w Brukseli. Mamy też jednak zaplanowane imprezy w innych krajach członkowskich UE, a choćby tych dopiero kandydujących do członkostwa we wspólnocie.
Przed prezydencją zorganizowaliśmy np. konkurs na jej dziecięce logo. Wzięły w nim udział dzieci z całego kraju, a przesłane nam prace, piękne prace, przerosły moje wszelkie oczekiwania.
Już na początku stycznia przyjeżdżają do Polski wszyscy unijni komisarze.
Tak. To będzie wyjątkowa wizyta, bo 9 stycznia do Trójmiasta przyjeżdża cała nowa Komisja Europejska wraz z przewodniczącą Ursulą von der Leyen. Tradycyjnie na początku prezydencji odbywa się takie spotkanie całej komisji i całego rządu danego państwa sprawującego prezydencję. Nasi ministrowie będą mieli okazję do nawiązania z komisarzami nieformalnych, roboczych kontaktów, a to w dyplomacji jest niezwykle cenne.
Dlaczego w Polsce nie odbędzie się nieformalny szczyt unijnych przywódców?
Faktycznie, na ten moment nie ma w agendzie zaplanowanego szczytu nieformalnego na terenie Polski. Takie spotkanie odbędzie się w Brukseli i będzie poświęcone obronności.
Kto z PiS przybędzie na uroczystość? „Prezydent nie potwierdził”
A to nie jest próba ominięcia prezydenta Andrzeja Dudy? Od wielokrotnie deklarował, iż ma ambicje związane z polską prezydencją. Gdyby szczyt przywódców odbywał się w Polsce, z pewnością chciałby być jego gospodarzem.
Kancelaria Prezydenta ma dostęp do materiałów, które są przyjmowane na Komitecie do Spraw Europejskich. Cieszymy się też, iż pan prezydent wyraził zgodę na kandydaturę Piotra Serafina na komisarza Unii Europejskiej. Natomiast, z tego, co wiem, pan prezydent nie potwierdził swojej obecności na gali otwarcia prezydencji.
A będzie ktoś ze środowiska PiS?
Według wiedzy, jaką posiadam, Konrad Szymański i Marcin Przydacz potwierdzili swoją obecność.
Premier Mateusz Morawiecki był zaproszony?
Zaproszeni zostali wszyscy posłowie, senatorowie, europosłowie, wszyscy byli prezydenci, wszyscy byli premierzy.
Wróćmy do celów polskiej prezydencji. Ukraina chce jak najszybciej rozpocząć negocjacje w sprawie przystąpienia do Unii Europejskiej. Czy w ciągu najbliższych sześciu miesięcy cokolwiek w tej sferze może się wydarzyć?
Chcielibyśmy otworzyć pierwszy rozdział negocjacyjny podczas naszej prezydencji. Tutaj trzeba pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze o tym, iż ruchy związane z rozszerzeniem UE wymagają jednomyślności. I to na pewno będzie wyzwanie. Podczas prezydencji belgijskiej udało się doprowadzić do zgody na otwarcie konferencji międzyrządowej, między innymi z Ukrainą, która otwiera proces akcesyjny. Jednak podczas prezydencji węgierskiej, zgodnie z naszymi przewidywaniami, nic nie wydarzyło się w tej kwestii.
Naszą ambicją jest zatem dalsze prowadzenie rozmów z Ukrainą, oczywiście z dobrymi skutkami. Natomiast drugą istotną kwestią jest to, iż państw aspirujących do wejścia do Unii Europejskiej jest więcej. To nie jest tylko Ukraina. My oczywiście jesteśmy adwokatami Kijowa wewnątrz Unii, ale są też np. państwa Bałkanów Zachodnich. Jest również Gruzja, która w ostatnim czasie stała się wyzwaniem, bo władze chcą zatrzymać kraj, który szedł na Zachód, natomiast Gruzini codziennie na ulicach wyrażają swoje poparcie dla UE. Będziemy tu mieli pełne ręce roboty.
A wybory w Niemczech będą mocno wpływały na to pierwsze półrocze 2025 r.? Spodziewamy się jakichś problemów z tym związanych?
Projektując tę prezydencję, trzeba mieć z tyłu głowy wydarzenia polityczne najbliższych miesięcy, czyli z jednej strony inaugurację prezydentury Donalda Trumpa, z drugiej właśnie wybory w Niemczech. Pojawia się też pytanie o Francję. Nie można wykluczyć, iż tam też w trakcie polskiej prezydencji odbędą się wybory. To może być gorący czas, więc musimy być elastyczni.
Mamy też wybory prezydenckie w Polsce, których kulminacja przypadnie na końcówkę prezydencji.
W 2011 r. sprawowaliśmy przewodnictwo w Radzie UE, gdy w Polsce trwała kampania przed wyborami parlamentarnymi. Doświadczenie podpowiada, iż te tematy, które będą pojawiać się w trakcie prezydencji, będą przewijać się również w kampanii prezydenckiej i tego nie da się uniknąć. Zagadnienia związane z Unią Europejską ostatnio są dość wysoko na politycznej agendzie, niezależnie od tego, jakie to są wybory, więc trudno mi sobie wyobrazić, iż to zupełnie nie będzie się przenikało z kampanią prezydencką.