Ocieplenie na biegunie północnym osiągnęło niepokojący poziom. Początek lutego przyniósł rekordowo wysokie temperatury, które według meteorologów były choćby o 20°C wyższe niż wieloletnia średnia. W połączeniu z galopującą zmianą klimatu to sezonowe ocieplenie rodzi uzasadnione obawy o przyszłość Arktyki i całej Ziemi.
Ciepły weekend na biegunie
4 lutego br. brytyjski The Guardian, powołując się na dane Fińskiego Instytutu Meteorologii oraz służb Copernicus Climate Change Service, podał, iż w minioną sobotę termometry na północ od norweskiego miasta Svalbard wskazały wzrost temperatury o 18°C w stosunku do średniej z lat 1991-2020. W niedzielę zrobiło się jeszcze cieplej, a anomalia sięgnęła ponad 20°C. Według Mika Rantanego z Fińskiego Instytutu Meteorologii w najodleglejszych regionach bieguna północnego, gdzie realne pomiary są utrudnione, różnica mogła wynieść choćby +30°C.
Pomiary służb Copernicus wykazały, iż na równoleżniku 87°N temperatura osiągnęła -1°C, podczas gdy pomiary z arktycznej boi wskazały na +0,5°C, a więc powyżej temperatury topnienia. Już w styczniu objętość morskiego lodu arktycznego sięgnęła historycznego minimum z 2018 r., kształtując się 6 proc. poniżej normy dla pierwszego miesiąca w roku. Z danych Duńskiego Instytutu Meteorologicznego, wynika, iż początek 2025 r. przyniósł temperatury powyżej 80°N równoleżnika jednoznacznie wyższe od średniej z lat 1958-2002.
Dlaczego ocieplenie na biegunie północnym postępuje?
Naukowcy tłumaczą zaskakujące lutowe ocieplenie systemem niskiego ciśnienia atmosferycznego, który rozwinął się nad Islandią, wysyłając silny prąd ciepłego powietrza w stronę bieguna północnego. Podobny fenomen zaobserwowano przed 7 laty, kiedy Arktyka również przeżyła zimowy epizod wiosny. Tym razem ociepleniu pomogła jednak również wyjątkowo wysoka temperatury wody w północno-wschodnim Atlantyku.
Anomalia pogodowe są poniekąd zjawiskiem oczekiwanym i nie muszą przekładać się na długoterminowe trendy klimatyczne. Sytuacja nad Arktyką jest jednak niepokojąca już od lat – według badania opublikowanego w 2022 r. w magazynie Nature od 1979 r. biegun północny ogrzewał się niemal cztery razy szybciej niż reszta świata. Zjawisko to tłumaczone jest przede wszystkim zanikającą warstwą morskiego lodu, który w normalnych warunkach odbija promieniowanie słoneczne. Gdy zaczyna go brakować z powodu globalnego wzrostu temperatury, na obu biegunach ocieplenie przybiera na intensywności.
Inne wyjaśnienia obejmują również rosnący bilans energetyczny Ziemi i związane z nim sprzężenie zwrotne Plancka, wpływ chmur oraz oceanicznego transportu ciepła. W rezultacie w latach 1979-2021 Ocean Arktyczny ogrzewał się więcej niż 0,75°C w ciągu dekady, a temperatura na lądzie rosła ponad 1,25°C na dekadę.
Arktyce grozi topnienie
Ciepło nad biegunem północnym oznacza oczywiście szybsze tempo topnienia arktycznego lodu. Z badania opublikowanego w 2023 r. w periodyku Nature Communications wynika, iż jego ubytek od 2000 r. znacząco się zwiększył. Naukowcy przewidują, iż jeszcze przed rokiem 2025 pojawią się miesiące, gdy morskiego lodu na biegunem nie będzie wcale. Ten czarny scenariusz prognozowany jest choćby w przypadku, iż uda się nam ograniczyć emisje gazów cieplarnianych. Po 2080 r. Arktyczny Ocean w najcieplejszym miesiącu, wrześniu, może być całkowicie pozbawiony lodu.
Dlaczego topnienie Arktyki jest niebezpieczne? WWF ostrzega, iż brak białej pokrywy na biegunie północnym spowoduje dalszy wzrost globalnej temperatury i jeszcze intensywniejsze fale letnich upałów. Jednocześnie destabilizacja polarnego prądu strumieniowego może przynieść ze sobą ekstremalnie mroźne zimy. Wzrośnie też poziom mórz, zagrażając przybrzeżnym społecznościom, a nieprzewidywalna pogoda może zaburzyć system upraw i obniżyć bezpieczeństwo żywnościowe na świecie.