"Prąd 33 proc. w dół". Nawrocki mami obietnicami, których nie może spełnić prezydent

4 godzin temu
Karol Nawrocki spotkał się z mieszkańcami Augustowa, gdzie złożył odważną obietnicę ekonomiczną – obniżenie cen energii elektrycznej o 33 proc. w ciągu 100 dni od objęcia urzędu. Według kandydata PiS na prezydenta, to zadanie jest proste do wykonania. W rzeczywistości polskiego ustroju, choć deklaracja brzmi pięknie, jest... niemożliwa do zrealizowana przez jakiegokolwiek prezydenta.


Rosnące ceny energii elektrycznej są jednym z głównych problemów, z jakimi mierzą się polskie rodziny. Wysokie rachunki obciążają domowe budżety i budzą niepokój wśród obywateli. Kandydat PiS na prezydenta postanowił to wykorzystać i na spotkaniu z wyborcami w Augustowie zadeklarował radykalną obniżkę cen energii.

Karol Nawrocki zapowiedział wprowadzenie planu "Prąd 33 proc.", który miałby obniżyć rachunki o jedną trzecią w ciągu 100 dni od objęcia przez niego urzędu. Co więcej, polityk przekonywał, iż realizacja tego planu jest prosta. Co natychmiast nasuwa pytanie – dlaczego obecny prezydent Andrzej Duda tego nie zrobił...?

Przykład populizmu wyborczego. Czy prezydent może obniżyć ceny prądu?


Obietnice Nawrockiego brzmią atrakcyjnie, jednak warto zaznaczyć, iż prezydent nie ma bezpośredniego wpływu na ceny energii elektrycznej w Polsce. Regulowanie cen prądu to skomplikowany proces, w którym kluczową rolę odgrywają Urząd Regulacji Energetyki, rząd oraz sam rynek energetyczny. Wpływ mają również regulacje unijne, takie jak system handlu emisjami CO2 (ETS). Każda próba interwencji w ceny energii wymaga skoordynowanych działań, zarówno na poziomie krajowym, jak i unijnym.



Obniżenie cen energii o 33 proc. oznaczałoby konieczność dopłat państwowych lub administracyjnego ustalenia cen, co mogłoby być sprzeczne z zasadami wolnego rynku oraz regulacjami Komisji Europejskiej. Tak więc Nawrocki, składając taką deklarację, wprowadza wyborców w błąd, obiecując coś, czego nie będzie mógł zrealizować. To klasyczny przykład populizmu wyborczego, który w rzeczywistości nie ma szans na spełnienie.

Warto nadmienić, iż rząd Donalda Tuska podjął już możliwe działania w tym zakresie – wprowadził mechanizmy zamrażające ceny prądu i wdrożył rekompensaty, by ulżyć gospodarstwom domowym. Temat jest jednak bardziej skomplikowany, niż się wydaje i nie da się go rozwiązać jednym podpisem prezydenta – jak obiecuje wyborcom Karol Nawrocki.

Nawrocki uderza w Zielony Ład i dopłaty do elektryków


Kandydat PiS na prezydenta oprócz szalonych obietnic niemożliwych do spełnienia otwarcie skrytykował Zielony Ład, twierdząc, iż jego konsekwencją jest wzrost cen energii. Zapowiedział utworzenie "szczytu przeciwników Zielonego Ładu", który miałby zgromadzić państwa niechętne unijnym regulacjom klimatycznym i doprowadzić do ich odrzucenia.

– Zielony Ład wpływa w ten sposób na cenę energii elektrycznej, iż przedsiębiorcy i dostawcy energii wiedząc, jakie konsekwencje przyniesie Zielony Ład, tworzą poduszkę finansową – żądają więcej za energię elektryczną, bo wiedzą, iż czeka ich katastrofa – mówił Nawrocki.

Oprócz zlikwidowania Zielonego Ładu kandydat ma zamiar uciąć dopłaty do samochodów elektrycznych, gdyż uważa, iż są one programem dla bogatych.

– Korzysta z niego kilkadziesiąt tysięcy zwykle bardzo bogatych osób. Za te programy płacimy wszyscy. Po zlikwidowaniu tych projektów te środki finansowe muszą wzmocnić nasze rachunki – przekonywał Polaków Nawrocki.

Idź do oryginalnego materiału