W dyskusji publicznej pojawił się pomysł, który wielu pamięta jeszcze z PRL-u: państwowe sklepy pod nazwą GS. Czytaj też: 33-latek z Zamościa stracił 2500 zł. Oszust podszył się pod znajomego na FacebookuTakie sklepy mogłyby wesprzeć rolnikówStefan Krajewski, minister rolnictwa zadeklarował, iż chce wrócić do koncepcji państwowych sklepów, które – w jego ocenie – mogłyby wesprzeć rolników w trudnej sytuacji rynkowej. – Będę rozmawiał z panem premierem. Rozmawiam z ministrami z rządu o tym, żeby takie rozwiązania znaleźć – powiedział w radiowej Jedynce.I dodał: – Zarządzanie taką siecią spożywczą skróciłoby łańcuch dostaw. Pomysł nie jest zły, ale żeby go wprowadzić, trzeba znaleźć finansowanie.Taki powrót do przeszłości nie jest nowyPrzypomnijmy, iż w PRL funkcjonowały Gminne Spółdzielnie – GS-y, które – jak czytamy w Wikipedii – obsługiwały tereny wiejskie, oferując towary spożywcze, nawozy i wyposażenie rolne. Po transformacji ustrojowej większość GS-ów upadła lub została zreorganizowana w prywatne podmioty. Pomysł ich odrodzenia ma silny ładunek symboliczny, ale także ryzykowne strony ekonomiczne.Pomysł takiego powrotu do przeszłości nie jest nowy. Już poprzednie rządy rozważały stworzenie państwowego podmiotu handlowego. Planowano m.in., żeby własną sieć detaliczną miała stworzona przez rząd PiS Krajowa Grupa Spożywcza (KGS). Były minister rolnictwa Marek Sawicki (PSL) zasugerował, aby rząd rozważył dokapitalizowanie KGS w celu przejęcia sieci sklepów Carrefour. Pozwoliłoby to zdobyć już istniejącą infrastrukturę handlową. Wyjaśnijmy, iż Carrefour planuje sprzedaż swoich sklepów w Polsce. To około 800 placówek i 40 centrów handlowych. Przeczytaj: Nauczyciele w Polsce zarabiają najmniej w Unii EuropejskiejRyzyko kosztowe, biurokratyczne i rynkoweEntuzjazm ministra spotyka się z powściągliwością ekspertów rynku. Krytycy pomysłu zaznaczają, iż – jak podaje Interia – zarządzanie państwową siecią handlową niesie ogromne ryzyko kosztowe, biurokratyczne i rynkowe. Już w latach funkcjonowania GS-ów słabym punktem była ograniczona skala, przez co trudno było skutecznie konkurować ceną i logistyką z prywatnymi sieciami.Ponadto w warunkach wolnej gospodarki państwowe sklepy mogłyby zniekształcać konkurencję lub stać się po prostu dotowanymi podmiotami, co rodzi pytania o efektywność.Eksperci zwracają uwagę, iż państwowa sieć handlowa musi rywalizować nie tylko ceną, ale logistyką, magazynowaniem, zarządzaniem zapasami. A choćby w prywatnych przedsiębiorstwach bywa to trudne. Największe sieci handlowe dyktują warunkiZ drugiej strony pojawiają się głosy, iż w sytuacji, gdy duże sieci handlowe dominują nad rynkiem i w praktyce decydują o dostępności produktów i poziomie marż, państwowy podmiot mógłby stanowić przeciwwagę. W serwisie X minister Krajewski zaznaczył: „Największe sieci handlowe w Polsce mają dziś realny wpływ na cały łańcuch żywnościowy – od ceny w skupie, przez cenę detaliczną”. W jego ocenie państwowe sklepy mogłyby wejść jako przeciwwaga rynkowa, lepiej chroniąc interesy polskich producentów. I zapewnić w ten sposób Polsce bezpieczeństwo żywnościowe.Przeczytaj: Sklepy grają na ostro z rolnikami. Chodzi o samozbiory