Polska przegrywa przed sądem UE. Musimy zapłacić ponad 300 mln euro

3 godzin temu
Polska musi zapłacić łącznie ok. 320 mln euro za reformy sądownictwa z czasów rządów PiS. Unijny sąd oddalił w całości skargę Warszawy, która liczyła na zmniejszenie tej kwoty.


Sprawa zaczęła się 1 kwietnia 2021 roku, gdy Komisja Europejska wniosła do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) skargę przeciwko Polsce. Chodziło o istnienie i działanie Izby Dyscyplinarnej polskiego Sądu Najwyższego.

Komisja domagała się "stwierdzenia, iż niektóre zmiany ustawowe dotyczące organizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości, przyjęte w grudniu 2019 roku, naruszają prawo Unii" – głosi komunikat na stronie TSUE.

O co chodziło w polskich reformach


W ramach reform wymiaru sprawiedliwości poprzedni polski rząd Zjednoczonej Prawicy rozszerzył uprawnienia rzeczników dyscyplinarnych i umożliwił pociąganie do odpowiedzialności tych sędziów, którzy kwestionowali prawidłowość powołania "neosędziów" (nominatów wybranej z naruszeniem prawa neo-Krajowej Rady Sądownictwa).

Zmiany wprowadzone przez Prawo i Sprawiedliwość dawały też Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego możliwość rozstrzygania w sprawie statusu sędziego lub jego uprawnienia do sprawowania wymiaru sprawiedliwości.

Kosztowna dla Polski decyzja


W ramach postępowania unijny trybunał zastosował wobec Polski tak zwany środek tymczasowy, zobowiązujący ją do natychmiastowego zawieszenia części krajowych przepisów, które zakwestionowała Komisja – dotyczących uprawnień nieuznawanej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

Polska nie zastosowała się do tego nakazu, więc od 27 października 2021 roku TSUE nałożył na nią karę.

Unijny sąd ocenił wówczas, iż nowe polskie przepisy uniemożliwiały kontrolę sądową tego, czy dany sędzia był powołany zgodnie z prawem. Zaś sędziom, którzy to sprawdzali, groziły postępowania dyscyplinarne. Trybunał stwierdził też – wbrew narracji ówczesnych polskich władz – iż kontrola przestrzegania niezależności sądownictwa, skutecznej ochrony sądowej i państwa prawnego leży w jego kompetencjach.

Reformy nie wystarczyły


Wyrok uderzył w serce reform rządu Prawa i Sprawiedliwości. Władzom nie było na rękę, aby legalnie powołani sędziowie mogli kwestionować niezależność neosędziów wybranych przez neoKRS.

9 czerwca 2022 roku rząd zreformował Izbę Dyscyplinarną, zmienił choćby jej nazwę na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. 21 kwietnia 2023 roku Warszawie udało się wywalczyć zmniejszenie dziennej stawki o połowę, właśnie dzięki tym zmianom prawnym. Ale to nie kończyło sprawy.

TSUE w wyroku z 5 czerwca 2023 roku stwierdził, iż wprowadzone w grudniu 2019 roku reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości naruszają prawo UE. Wyrok oznaczał koniec naliczania kary, ale nie oznaczał, iż Polska może nie zapłacić.

Milion euro dziennie


Kara – naliczana od 3 listopada 2021 roku, wynosiła milion euro dziennie.

Warszawa przez cały czas nie płaciła tego, co miała już zasądzone, więc Komisja Europejska egzekwowała decyzję TSUE, potrącając pieniądze z puli należnych Polsce funduszy unijnych. Równolegle Polska wystąpiła do Sądu (dawnego Sądu I Instancji) – czyli niższej instancji Trybunału Sprawiedliwości, domagając się stwierdzenia nieważności "łącznie sześciu decyzji o potrąceniu obejmujących okres od 15 lipca 2022 do 4 czerwca 2023 roku".

Chodziło zatem o okres między wejściem w życie w 2022 roku zmian w polskim prawie, dzięki którym udało się później zmniejszyć dzienną stawkę kary, a wyrokiem TSUE z 5 czerwca 2023 roku. To właśnie wyegzekwowane od Polski w tym okresie kwoty wyniosły około 320,2 mln euro.

Polska chciała, aby obniżenie kary o połowę zadziałało o prawie rok wcześniej – od 15 lipca 2022, kiedy weszła w życie zmiana ustawy o Sądzie Najwyższym, znosząca Izbę Dyscyplinarną. Gdyby sąd uznał polską skargę, do zapłaty byłoby o wiele mniej – dokładnie pół miliona euro dziennie mniej przez prawie rok.

TSUE: potrącone prawidłowo


Ale Sąd oddalił skargi Polski w całości, uznając, iż kary potrącone Polsce z funduszy unijnych zostały nałożone i potrącone prawidłowo.

Według Luksemburga Komisja Europejska, egzekwując kary wobec Polski, nie naruszyła prawa UE – i ani orzecznictwo polskiego Trybunału Konstytucyjnego (który stwierdził, iż orzekł, iż nałożenie dziennej okresowej kary pieniężnej jest sprzeczne z polskim porządkiem konstytucyjnym), ani zmiany prawne z czerwca 2022 roku nie pozwalają zakwestionować samego istnienia długu. Obniżenie kary nie mogło zaś zadziałać wstecz. Czyli jeżeli TSUE obniżył tę karę w połowie 2023 roku, to nie miało to zastosowania na okres wcześniejszy.

Odwołanie od orzeczenia TSUE jest możliwe, ale ograniczone do kwestii prawnych. Polska ma na to dwa miesiące i dziesięć dni.

Autor: Michał Gostkiewicz


Idź do oryginalnego materiału