Pisma grozy masowo wysyłane do Polaków. Mieszkańcy w ciężkim szoku, gigantyczne podwyżki, ogromne dramaty milionów Polaków

1 godzina temu

Pierwsze półrocze 2025 było spokojne. Od 1 lipca wszystko się zmieniło. Mieszkańcy spółdzielni mieszkaniowych otwierają skrzynki i znajdują pisma, których woleli nigdy nie otrzymać. W niektórych miejscach podwyżki sięgają choćby 100 procent.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Przez niemal trzy lata miliony Polaków żyły w przekonaniu, iż rachunki za ogrzewanie pozostaną pod kontrolą. Rządowa tarcza osłonowa chroniła przed skokiem cen ciepła, ograniczając podwyżki do 40 procent względem września 2022 roku. 30 czerwca 2025 roku ten mechanizm przestał działać. Od 1 lipca mieszkańcy bloków i spółdzielni zostali pozbawieni jakiejkolwiek ochrony przed wzrostem kosztów.

Pierwsze miesiące uśpiły czujność

Początek roku wyglądał zupełnie inaczej. Zamiast masowych, dwucyfrowych podwyżek, rynek wykazał spokojną dynamikę. W większości spółdzielni mieszkaniowych wzrosty opłat eksploatacyjnych oscylowały wokół kilku procent. Część zarządów, świadoma nastrojów społecznych i możliwości finansowych mieszkańców, zdecydowała się na rozłożenie podwyżek w czasie. Łagodna zima dodatkowo obniżyła koszty ogrzewania.

Ta względna stabilizacja wynikała z kilku czynników. Wiele spółdzielni zdążyło wprowadzić podwyżki już w ostatnim kwartale 2024 roku, co rozłożyło ciężar finansowy w czasie. Zarządy podchodziły też ostrożnie do kwestii podwyżek, wiedząc o rosnącym niezadowoleniu mieszkańców. Walne zgromadzenia członków coraz częściej kwestionowały przedstawiane plany finansowe, zmuszając zarządców do szukania oszczędności gdzie się da.

W praktyce pierwsza połowa roku dała fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Mieszkańcy oddychali z ulgą, myśląc iż najgorsze mają już za sobą. Część z nich planowała choćby większe zakupy czy wakacyjne wyjazdy, licząc na stabilizację kosztów życia. Nikt nie spodziewał się, iż lato przyniesie tak drastyczne zmiany.

Koniec czerwca – dzień, który zmienił wszystko

30 czerwca 2025 roku zakończył się okres obowiązywania rządowego mechanizmu dopłat do cen ciepła. System funkcjonował od 2022 roku i chronił Polaków przed skokiem cen za ogrzewanie, regulując maksymalną podwyżkę w stosunku do cen z września 2022 roku. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził od stycznia 2025 roku nowe taryfy, ale przez pół roku odbiorcy byli jeszcze chronieni. Od 1 lipca ta ochrona zniknęła.

Mieszkańcy Rudy Śląskiej pierwsi odczuli skutki tej zmiany. Rudzka Spółdzielnia Mieszkaniowa zapowiedziała podwyżki o 60 procent, a MGSM Perspektywa o 88,30 procent. Mieszkaniec Rudy Śląskiej w rozmowie z Wirtualną Polską wyjaśnia, iż jego mieszkanie ma ponad 60 metrów kwadratowych i za samo ogrzewanie musi teraz zapłacić ponad 600 złotych więcej niż wcześniej. Podwyżki sięgają prawie 90 procent.

Podobne informacje napływają z całej Polski. Spółdzielnie mieszkaniowe z Poznania, Krakowa, Lublina, Wrocławia, Bytomia informują swoich mieszkańców o drastycznych wzrostach opłat za centralne ogrzewanie i ciepłą wodę. W Lublinie Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa poinformowała lokatorów, iż nowe, wyższe rachunki otrzymają już w październiku. W związku z zakończeniem obowiązywania tarczy ochronnej odbiorcy ciepła systemowego ponoszą wyższe koszty jego zakupu. Skala podwyżki w Lublinie to około 30 procent, co oznacza ponad 10 milionów złotych więcej w skali roku dla samej spółdzielni.

Liczby nie kłamią – średnio 600 złotych więcej

Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP alarmuje w piśmie skierowanym do premiera Donalda Tuska, iż w niektórych miejscach podwyżki przekroczyły 100 procent. Średnia cena jednego gigadżula dla zasobów spółdzielni wynosi 255,31 złotych, co oznacza wzrost opłat za ciepło o około 86 procent w porównaniu z poprzednim sezonem.

Średni wzrost opłat za centralne ogrzewanie dla gospodarstwa domowego wynosi około 600 złotych miesięcznie. Opłaty za energię cieplną stanowią w tej chwili 70-80 procent kosztów utrzymania mieszkania. To oznacza, iż w okresie grzewczym, który trwa od października do kwietnia, przeciętna rodzina zapłaci choćby 4200 złotych więcej niż w poprzednich latach.

Konkretne przykłady pokazują skalę problemu. Mieszkanie o powierzchni 50 metrów kwadratowych w Rudzie Śląskiej, które dotychczas generowało koszty ogrzewania w wysokości około 300 złotych miesięcznie, teraz może kosztować choćby 550-600 złotych. Dla mieszkania 70-metrowego w Poznaniu różnica może wynieść od 400 do 500 złotych dodatkowo. W praktyce rodzina z trójką dzieci mieszkająca w mieszkaniu 80-metrowym może zapłacić w tym sezonie grzewczym choćby 5000 złotych więcej niż rok wcześniej.

Julia Tritt-Stachowska, rzeczniczka prasowa poznańskiej spółdzielni „Osiedle Młodych”, wyjaśnia w rozmowie z Money.pl, iż według wstępnych szacunków bez tarczy osłonowej średnie opłaty za ogrzewanie i ciepłą wodę mogą się zwiększyć choćby o 30 procent. Dodaje, iż wysokość rachunków zależy także od indywidualnego zużycia ciepłej wody przez mieszkańców. Spółdzielnia informuje mieszkańców, iż w latach 2022-2025 Veolia wprowadzała nowe taryfy osiem razy. W tym okresie rzeczywiste koszty dostawy ciepła wzrosły o ponad 108 procent, jednak nie każda podwyżka była zauważalna dla odbiorców, ponieważ spółdzielnia korzystała ze wszystkich możliwych rządowych mechanizmów wsparcia.

Spółdzielnie bezradne wobec lawiny kosztów

Zarządy spółdzielni znalazły się między młotem a kowadłem. Z jednej strony muszą pokrywać rzeczywiste koszty dostawy ciepła, z drugiej mierzą się z oburzeniem mieszkańców. Spółdzielnia Mieszkaniowa „Osiedle Młodych” w Poznaniu wyjaśnia lokatorom, iż zaliczki na ogrzewanie i ciepłą wodę użytkową są opłatami niezależnymi od spółdzielni, która jedynie pośredniczy w przekazywaniu środków do dostawcy ciepła.

Rzeczniczka dodaje w rozmowie z Money.pl, iż już zgłaszają się mieszkańcy krytykujący podwyżki, jednak spółdzielnia nie ma możliwości negocjowania cen. To dostawcy ciepła ustalają ceny na podstawie zatwierdzonych taryf, a spółdzielnie muszą je akceptować i przekazywać dalej mieszkańcom.

Bogusław Regulski, wiceprezes zarządu Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, tłumaczy w rozmowie z Money.pl mechanizm tych zmian. Obecna sytuacja to efekt tego, iż z końcem czerwca skończył się mechanizm mrożenia cen ciepła dla odbiorców. Od lipca w rozliczeniach z odbiorcami pojawiły się rzeczywiste ceny ciepła, wynikające z zatwierdzonych i obowiązujących taryf. Gdyby nie mechanizmy ochronne, podwyżki opłat za ogrzewanie, spowodowane między innymi wzrostem kosztów związanych z sytuacją na rynkach paliw, odczulibyśmy już w okresie 2022/2023.

Gdzie podwyżki uderzą najmocniej

Najbardziej narażone na wysokie podwyżki są bloki ogrzewane gazem, mieszkania w starym budownictwie oraz lokale w oficynach. W takich miejscach rachunki mogą wzrosnąć najbardziej, ponieważ energochłonne budynki zużywają więcej ciepła, a instalacje są często przestarzałe i nieefektywne.

Mirosław Król, ekspert rynku nieruchomości, ostrzega w rozmowie z Portalem Samorządowym, iż wzrost cen gazu będzie mocno przekładać się na opłaty w mieszkaniach na wynajem. Szczególnie gdy mówimy o blokach ogrzewanych gazem, starym budownictwie, mieszkaniach w oficynach. Taka sytuacja w znaczący sposób wpływa na zmniejszenie atrakcyjności wynajmu. Dodatkowe obciążenie poniosą również właściciele mieszkań wynajmowanych. Dodatkowe opłaty w spółdzielniach i wspólnotach mieszkaniowych już dziś sięgają kilkuset złotych rocznie. To często 400-500 złotych więcej, co mocno podnosi koszty utrzymania.

Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie alarmowała w czerwcu, iż po zakończeniu obowiązywania ustawy chroniącej odbiorców przed podwyżkami realne wzrosty cen ciepła dotkną 56 procent systemów. Oszacowano, iż wzrosty cen mogą sięgać od kilku do kilkudziesięciu procent, w zależności od lokalizacji czy stosowanej przy produkcji ciepła technologii.

Rząd wprowadził bon ciepłowniczy – ale dla niewielu

Minister energii Miłosz Motyka pod koniec lipca zapowiedział prace nad bonem ciepłowniczym dla najuboższych. Sejm uchwalił ustawę 12 września 2025 roku, Senat przyjął ją bez poprawek, a prezydent Karol Nawrocki podpisał ją 29 września 2025 roku. Ustawa weszła w życie 30 września 2025 roku. Wnioski można składać od 3 listopada do 15 grudnia 2025 roku za okres od 1 lipca do 31 grudnia 2025 roku.

Bon ciepłowniczy to dopłata skierowana do osób o niższych dochodach, które korzystają z ciepła systemowego. Wsparcie obejmie około 400 tysięcy gospodarstw domowych, a jego wysokość może wynieść choćby 3500 złotych rocznie. Według wstępnych szacunków koszt programu wyniesie około 889 milionów złotych na lata 2026-2036.

Żeby otrzymać bon, trzeba spełnić kilka warunków. Osoby samotne otrzymają świadczenie, jeżeli ich miesięczny dochód nie przekroczy 3272,69 złotych netto. W przypadku gospodarstw wieloosobowych będzie to 2454,52 złotych netto na osobę. Warunkiem otrzymania bonu ciepłowniczego jest także korzystanie z ciepła systemowego oraz ponoszenie kosztów ogrzewania powyżej 170 złotych za gigadżul netto.

Wysokość bonu zależy od ceny ciepła. Za drugą połowę 2025 roku można otrzymać od 500 do 1750 złotych, a w 2026 roku od 1000 do 3500 złotych. Przy wypłacie świadczenia obowiązuje zasada złotówka za złotówkę, co oznacza, iż bon ciepłowniczy będzie przyznawany choćby po przekroczeniu kryterium dochodowego, a kwota świadczenia będzie pomniejszana o kwotę tego przekroczenia.

Przykłady pokazują, kto może liczyć na wsparcie. Pani Maria, 74-letnia emerytka z Białegostoku, dostaje emeryturę 2800 złotych netto. Jej blok jest podłączony do miejskiej sieci ciepłowniczej, a rachunki za ogrzewanie wynoszą średnio 185 złotych za gigadżul netto. Koszt energii cieplnej w jej taryfie mieści się w widełkach 170-200 złotych za gigadżul. W 2025 roku dostanie 500 złotych jednorazowego bonu ciepłowniczego, a w 2026 roku będzie to już 1000 złotych.

Pan Jan, 68-letni emeryt z podwarszawskiej miejscowości, dostaje emeryturę 3400 złotych netto i dodatkowo dorabia na pół etatu. Dom ogrzewa własnym kotłem gazowym. Nie korzysta z ciepła systemowego, więc piec gazowy wyklucza go z programu. Nie dostanie ani złotówki z bonu ciepłowniczego, mimo iż jego koszty ogrzewania również wzrosły. To przykład pokazujący, iż bon ciepłowniczy nie jest powszechny i premiuje określoną grupę – osoby mieszkające w blokach i spółdzielniach, korzystające z miejskiej sieci ciepłowniczej.

Jednak spółdzielnie oceniają, iż propozycja jest zdecydowanie spóźniona i nie rozwiąże problemu rosnących rachunków dla szerokiej grupy odbiorców. Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP w liście do premiera alarmuje, iż mimo kierowanych pism od kwietnia 2025 roku do premiera i ministra klimatu i środowiska o podjęcie działań osłonowych, nie otrzymały one dotychczas żadnej odpowiedzi na etapie projektowania programu. Organizacja podkreśla także, iż bon ciepłowniczy nie obejmie mieszkańców budynków ogrzewanych ciepłem z kotłowni należących do spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, którzy są obciążeni najwyższymi rachunkami.

Jerzy Jankowski, prezes Związku Rewizyjnych Spółdzielni Mieszkaniowych, twierdzi iż produkcja ciepła w kotłowniach lokalnych, nieuwzględnionych w projekcie ustawy, jest niejednokrotnie droższa niż produkcja ciepła systemowego ze względu na mniejszą liczbę odbiorców, a przez to wyższe jednostkowe koszty stałe produkcji ciepła.

Co to oznacza dla ciebie

Jeśli mieszkasz w spółdzielni mieszkaniowej lub wspólnocie, przygotuj się na znaczny wzrost opłat za ogrzewanie. Dodatkowe 400-600 złotych miesięcznie to realistyczny scenariusz dla większości gospodarstw domowych w okresie grzewczym. Najbardziej odczują to mieszkańcy starszych bloków z nieefektywną instalacją grzewczą. W praktyce oznacza to, iż w okresie od października do kwietnia możesz zapłacić choćby 4200 złotych więcej niż w ubiegłym sezonie.

Dla rodziny czteroosobowej mieszkającej w mieszkaniu 70-metrowym w Poznaniu oznacza to, iż zamiast dotychczasowych 350 złotych miesięcznie za ogrzewanie i ciepłą wodę, zapłacą około 700-800 złotych. W skali całego sezonu grzewczego to różnica prawie 3000 złotych. Dla emeryta żyjącego z emerytury 2500 złotych netto dodatkowe 600 złotych miesięcznie to prawie jedna czwarta jego miesięcznego dochodu.

Właściciele mieszkań na wynajem stanęli przed trudnym wyborem. Mirosław Król tłumaczy, iż czy podnosić czynsz, ryzykując utratę najemców, czy ponosić wyższe koszty samodzielnie. Część właścicieli może zdecydować się na wycofanie mieszkań z rynku najmu, co zmniejszy dostępność lokali i może dodatkowo podnieść ceny wynajmu na rynku. W praktyce właściciel mieszkania wynajmowanego za 2500 złotych miesięcznie, który dotychczas płacił 350 złotych za ogrzewanie, teraz musi ponieść koszt rzędu 700-800 złotych. To dodatkowe 400-450 złotych miesięcznie, które musi pokryć z własnej kieszeni lub przerzucić na najemcę.

Dla najemców oznacza to nie tylko wyższe opłaty za media, ale również potencjalny wzrost czynszów. W niektórych przypadkach może to skłonić do rozważenia zakupu własnego mieszkania, jeżeli różnica między czynszem a ratą kredytu znacznie się zmniejszy. Rosnące rachunki mogą stać się impulsem do zakupu własnego mieszkania, choćby kosztem wejścia w wieloletnie zobowiązania kredytowe. jeżeli dotychczas płaciłeś 2500 złotych czynszu plus 350 złotych za media, łącznie 2850 złotych, a teraz czeka cię 2500 złotych czynszu plus 700 złotych za media, łącznie 3200 złotych, to różnica wynosi 350 złotych miesięcznie. Za te pieniądze możesz spłacać kredyt hipoteczny na własne mieszkanie.

Jeśli twoje dochody mieszczą się w limitach, złóż wniosek o bon ciepłowniczy między 3 listopada a 15 grudnia 2025 roku. Wnioski można składać do wójta, burmistrza lub prezydenta miasta w urzędzie gminy adekwatnym dla miejsca zamieszkania. Można je składać w formie papierowej osobiście w urzędzie lub elektronicznie przez platformę ePUAP. Do wniosku musisz dołączyć zaświadczenie od dostawcy ciepła z informacją o kosztach ogrzewania.

Wniosek o bon ciepłowniczy wymaga podania kilku istotnych informacji. We wniosku należy wskazać dane osobowe, informacje niezbędne do ustalenia i weryfikacji dochodów wnioskodawcy i członków gospodarstwa domowego oraz informacje potwierdzające fakt korzystania z ciepła systemowego. Wszystkie te dane będą weryfikowane przez urzędników ratusza.

Ministerstwo Energii informuje, iż bon ciepłowniczy będą wypłacać gminy, które otrzymają na ten cel środki z dotacji celowej. Żeby otrzymać fundusze na wypłatę tego wsparcia, gminy muszą złożyć wniosek do wojewody w terminie do 19 grudnia 2025 roku na wypłatę bonu ciepłowniczego za drugą połowę 2025 roku oraz do 14 września 2026 roku na wypłatę bonu za cały 2026 rok. Według zapowiedzi ministerstwa, wnioski będą rozpatrywane w ciągu maksymalnie 90 dni, a pierwsza transza powinna trafić do beneficjentów na początku przyszłego roku, druga zaś w okresie letnim, przed kolejnym sezonem grzewczym.

Jeśli otrzymasz bon, może to częściowo złagodzić skutki podwyżek, ale pamiętaj iż to jednorazowe wsparcie, które nie rozwiązuje problemu strukturalnie wysokich cen ciepła. Bon w wysokości 1750 złotych za drugą połowę 2025 roku, czyli około 250-300 złotych miesięcznie, pokryje tylko część dodatkowych kosztów, które w okresie grzewczym mogą wynieść 600 złotych miesięcznie. Pozostałą różnicę będziesz musiał pokryć z własnego budżetu.

Jak ograniczyć koszty ogrzewania – praktyczne porady

Nie jesteś jednak całkowicie bezradny wobec rosnących kosztów. Istnieje kilka sprawdzonych sposobów na zmniejszenie zużycia ciepła w mieszkaniu, które mogą przynieść oszczędności rzędu kilkunastu procent.

Uszczelnienie okien i drzwi to najprostszy i najtańszy sposób na eliminację strat ciepła. Zwykłe uszczelki, które można kupić w sklepach budowlanych za kilkadziesiąt złotych, mogą przynieść oszczędności rzędu 10-15 procent. Warto sprawdzić szczelność okien i drzwi balkonowych, szczególnie w starszych budynkach. Wystarczy przyłożyć zapaloną świeczkę do framug i obserwować płomień – jeżeli drga, to znak iż powietrze przecieka.

Nie zasłaniaj kaloryferów. Długie zasłony, meble ustawione tuż przy grzejnikach czy suszarki na pranie blokują rozchodzenie się ciepła po mieszkaniu. Kaloryfer powinien mieć swobodny przepływ powietrza, żeby efektywnie ogrzewać pomieszczenie. jeżeli masz zasłony sięgające podłogi, podwiąż je lub skróć. jeżeli masz meble przy grzejnikach, odsuń je przynajmniej 10 centymetrów.

Używaj głowic termostatycznych i ustawiaj niższą temperaturę w nocy oraz gdy wychodzisz z domu. Każdy stopień mniej to około 6 procent oszczędności. Nie musisz ogrzewać mieszkania do 22 stopni przez całą dobę. W dzień wystarczy 20-21 stopni, w nocy można obniżyć temperaturę do 18 stopni. jeżeli wychodzisz do pracy na 8 godzin, możesz obniżyć temperaturę do 16-17 stopni. Nowoczesne głowice termostatyczne można zaprogramować tak, żeby automatycznie obniżały temperaturę w określonych godzinach.

Wietrz krótko, a intensywnie. Zamiast uchylać okno na wiele godzin, otwórz je szeroko na 5-10 minut. Taki sposób wietrzenia wymienia powietrze, ale nie wychładza ścian i mebli. Długotrwałe uchylanie okna to marnowanie energii i pieniędzy. Zimne powietrze stale wpływa do środka, a kaloryfer musi pracować na maksymalnych obrotach, żeby utrzymać temperaturę. Lepiej przewietrzyć mieszkanie raz dziennie na krótko, ale skutecznie, niż przez cały dzień trzymać okno uchylone.

Jeśli masz w mieszkaniu stare żarówki, wymień je na LED. Choć same żarówki nie ogrzewają mieszkania znacząco, nowoczesne oświetlenie LED zużywa kilkukrotnie mniej energii elektrycznej, co w dłuższej perspektywie obniża rachunki za prąd. Zaoszczędzone pieniądze możesz przeznaczyć na pokrycie wyższych kosztów ogrzewania.

Rozważ zakup foli termoizolacyjnej na okna. To specjalna folia, którą przykleja się do szyb i która ogranicza ucieczkę ciepła przez okna. Koszt zestawu na jedno okno to około 50-100 złotych, a oszczędności mogą wynieść kilka procent kosztów ogrzewania. Szczególnie opłaca się to w starszych budynkach z jednoszybowymi oknami lub z oknami o słabej izolacyjności.

Jesienne walne zgromadzenia będą gorące

Druga połowa 2025 roku przyniesie kulminację problemów finansowych spółdzielni. najważniejszy będzie okres jesiennych walnych zgromadzeń, gdy zarządy będą przedstawiać plany finansowe na 2026 rok. To właśnie wtedy może dojść do prawdziwej konfrontacji między potrzebami finansowymi spółdzielni a możliwościami mieszkańców.

Szczególnie newralgiczna będzie kwestia funduszy remontowych. W wielu spółdzielniach są one dramatycznie niedofinansowane, a presja na termomodernizacje tylko rośnie. Unijne wymogi dotyczące efektywności energetycznej budynków mogą zmusić do podjęcia kosztownych inwestycji. Dyrektywa budynkowa Unii Europejskiej wymaga, aby do 2030 roku wszystkie nowe budynki były zeroemisyjne, a istniejące budynki mieszkalne osiągnęły co najmniej klasę E efektywności energetycznej.

W praktyce oznacza to konieczność przeprowadzenia termomodernizacji w tysiącach budynków w całej Polsce. Koszty takich inwestycji mogą sięgać kilkudziesięciu tysięcy złotych na jeden budynek. Spółdzielnie będą musiały zdecydować, czy podnosić fundusze remontowe już teraz, żeby zgromadzić środki na przyszłe inwestycje, czy odkładać problem na później, ryzykując jeszcze większe podwyżki w przyszłości.

Mieszkańcy nie są jednak bezradni. Aktywny udział w życiu spółdzielni może realnie wpłynąć na wysokość opłat. Uczestnictwo w walnych zgromadzeniach, analiza przedstawianych budżetów, zgłaszanie uwag do planów remontowych – to wszystko może pomóc w kontrolowaniu kosztów. Warto czytać uchwały przed głosowaniem, pytać o szczegóły kosztów, porównywać oferty wykonawców. W skrajnych przypadkach można zaskarżyć uchwałę do sądu, jeżeli podwyżki nie są należycie uzasadnione.

Realistyczny scenariusz na resztę roku zakłada wzrosty opłat eksploatacyjnych rzędu 5-8 procent, z większymi podwyżkami funduszy remontowych tam, gdzie jest to niezbędne. Do tego dochodzi drastyczny wzrost kosztów ogrzewania, który może oznaczać choćby kilkaset złotych więcej miesięcznie w okresie grzewczym. W praktyce przeciętne gospodarstwo domowe może zapłacić w okresie grzewczym 2025/2026 choćby o 5000-6000 złotych więcej niż w poprzednim sezonie, licząc zarówno wyższe opłaty za ciepło, jak i wzrost innych składników opłat eksploatacyjnych.

Dlaczego ceny ciepła rosną tak szybko

Warto zrozumieć mechanizmy stojące za wzrostem cen ciepła. To nie jest efekt działania jednego czynnika, ale kombinacja wielu negatywnych trendów. Polski system ciepłowniczy opiera się w dużej mierze na węglu – ponad 70 procent ciepła w sieciach wytwarzane jest z tego paliwa. To sprawia, iż jesteśmy szczególnie narażeni na wahania cen węgla i rosnące koszty emisji CO2.

Unia Europejska wprowadza coraz bardziej restrykcyjne normy dotyczące emisji. System handlu uprawnieniami do emisji (ETS) sprawia, iż wytwarzanie ciepła z węgla jest coraz droższe. Dodatkowo Polska musi dostosować się do unijnych wymagań dotyczących jakości powietrza, co wymusza modernizację przestarzałych kotłowni i ciepłowni.

Ministerstwo Energii podkreśla w swoich dokumentach, iż bon ciepłowniczy to krok w stronę bardziej celowanej polityki społecznej w energetyce i odejścia od kosztownych tarcz powszechnych. Wcześniejsze mechanizmy – takie jak zamrożenie cen prądu czy dopłaty do węgla – były rozwiązaniami powszechnymi, chroniły szerokie grupy odbiorców, ale równocześnie bardzo obciążały budżet państwa i nie zawsze trafiały do osób najbardziej potrzebujących.

Transformacja energetyczna jest nieunikniona i przyniesie dalsze wzrosty cen w najbliższych latach. Inwestycje w termomodernizację, pompy ciepła, geotermię czy wykorzystanie ciepła odpadowego to kierunki, które mogą przynieść trwałą ulgę dla odbiorców, ale wymagają ogromnych nakładów finansowych i czasu. W krótkiej perspektywie mieszkańcy muszą liczyć się z dalszymi wzrostami kosztów ogrzewania.

Ubóstwo energetyczne realnym zagrożeniem

Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP ostrzega w piśmie do premiera, iż podwyżki cen ciepła spowodują, iż liczba gospodarstw domowych dotknięta ubóstwem energetycznym, która w 2024 roku wynosiła około 1,5 miliona, znacznie się zwiększy. Ubóstwo energetyczne to sytuacja, w której gospodarstwo domowe nie jest w stanie ogrzać mieszkania do odpowiedniej temperatury lub musi przeznaczać nadmiernie wysoką część budżetu na opłacenie rachunków za energię.

W praktyce oznacza to, iż coraz więcej rodzin będzie musiało wybierać między ogrzewaniem mieszkania a innymi podstawowymi potrzebami, takimi jak jedzenie czy leki. Szczególnie narażone są osoby starsze żyjące z niskich emerytur, rodziny wielodzietne oraz osoby bezrobotne. Zimą temperatura w mieszkaniu nie powinna spadać poniżej 18 stopni, a w przypadku osób starszych i dzieci poniżej 20 stopni. jeżeli gospodarstwo domowe nie jest w stanie utrzymać takiej temperatury ze względów finansowych, mówimy o ubóstwie energetycznym.

Ministerstwo Energii zapewnia, iż bon ciepłowniczy ma wspomóc choćby 400 tysięcy Polaków, a środków na pewno nie zabraknie. Jednak to wciąż niewielki ułamek 1,5 miliona gospodarstw domowych dotkniętych ubóstwem energetycznym. Pozostałe gospodarstwa będą musiały radzić sobie same, ograniczając zużycie ciepła lub ucinając koszty w innych obszarach budżetu domowego.

Perspektywy na przyszłość – będzie tylko drożej

Eksperci są zgodni – ceny ciepła będą cyklicznie rosły w następnych latach. Powodem są koszty wynikające z transformacji energetycznej, opóźnień w termomodernizacji budynków oraz modernizacji systemu ciepłownictwa. Polska należy do państw Unii Europejskiej o najbardziej emisyjnym i kosztownym systemie ciepłowniczym. Zmiana tego stanu wymaga miliardowych inwestycji, których koszty ostatecznie poniosą odbiorcy.

Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie szacuje, iż w najbliższych latach konieczne będą inwestycje rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych w modernizację sieci ciepłowniczych, wymianę przestarzałych kotłowni na nowoczesne źródła niskoemisyjne oraz rozwój odnawialnych źródeł energii w ciepłownictwie. Wszystkie te koszty przełożą się na wyższe taryfy dla odbiorców.

Jedynym sposobem na zatrzymanie spirali rosnących kosztów jest kompleksowa termomodernizacja budynków. Budynek po termomodernizacji zużywa choćby o 40-50 procent mniej ciepła, co w długiej perspektywie przekłada się na znacznie niższe rachunki. Jednak koszty takiej modernizacji dla jednego budynku mogą sięgać kilkuset tysięcy złotych, co wymaga zgromadzenia odpowiednich funduszy przez spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe.

Rząd zapowiada programy dofinansowania termomodernizacji, ale ich skala może być niewystarczająca wobec ogromnych potrzeb. Według szacunków, w Polsce ponad 70 procent budynków mieszkalnych wymaga głębokiej termomodernizacji. To oznacza, iż przed nami lata trudnych decyzji finansowych i konieczności podnoszenia funduszy remontowych w spółdzielniach i wspólnotach mieszkaniowych.

Mieszkańcy spółdzielni i wspólnot muszą przygotować się na to, iż rosnące koszty ogrzewania to nie chwilowa trudność, ale długotrwały trend. Planowanie budżetu domowego z uwzględnieniem znacznie wyższych opłat za mieszkanie stanie się koniecznością. Warto też rozważyć indywidualne inwestycje w ograniczenie zużycia ciepła, takie jak wymiana okien na bardziej energooszczędne czy instalacja dodatkowych systemów izolacji, jeżeli pozwalają na to przepisy spółdzielni.

Idź do oryginalnego materiału