Cisza wyborcza już za moment. Ale zanim zapadnie, warto powiedzieć to głośno – w Opolu emocje sięgają zenitu, ale kierunek jest klarowny: większość mieszkańców nie chce skompromitowanego kandydata z łaski Nowogrodzkiej. Wybór między Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim to wybór między przyszłością a cynizmem. I nie można mieć co do tego żadnych złudzeń.
Już za kilka godzin przestaniemy mówić o polityce. Formalnie. Bo realnie – emocje, rozmowy i napięcie wyborcze nie zamilkną ani na chwilę. Zwłaszcza tu, w Opolu, gdzie atmosfera przypomina ostatnie minuty przed burzą. Ale na szczęście – w dobrym tego słowa znaczeniu – to burza nadziei. Nadziei na wygraną Rafała Trzaskowskiego. Nadziei na normalność.
„Na mieście” słychać jednoznacznie: „Byle nie Nawrocki”. choćby ci, którzy dotąd byli niezdecydowani, coraz częściej nie chcą już milczeć. Bo jak długo można udawać, iż nie widzi się, kim naprawdę jest kandydat PiS-u?
Karol Nawrocki to człowiek, który nie powinien kandydować na żadne stanowisko publiczne, a już na pewno nie na najwyższy urząd w państwie. Jego przeszłość – nie tylko ta zawodowa, pełna historycznego sztafażu i ideologicznych kompromitacji – ale także ta prywatna, dziś powszechnie znana – czyni go kandydatem skrajnie nieodpowiedzialnym i nieakceptowalnym.
Jarosław Kaczyński musiał to wiedzieć. Ba – wiedział na pewno. A mimo to wystawił Nawrockiego, jakby chciał napluć Polakom w twarz. Jakby mówił: „Nie macie znaczenia. Dajemy wam tego, kto nam wygodny. Nieważne, co zrobił. Macie zagłosować, bo tak wam każemy”.
To nie tylko polityczna bezczelność. To demonstracja pogardy.
I tego właśnie wyborcy mają serdecznie dość. Dlatego Opole dziś nie milczy. Opole mówi jasno: „Rafał Trzaskowski to nasz prezydent”. Bo Trzaskowski to nie tylko kontrkandydat Nawrockiego – to jego pełne przeciwieństwo. Reprezentuje samorządową jakość, europejski styl, otwartość, nowoczesność. To prezydent stolicy, który wie, czym jest odpowiedzialność. I który nigdy nie wstydził się swoich decyzji.
W kampanii Trzaskowskiego nie było krzyku, agresji ani pogardy. Była praca. Codzienna, żmudna, konsekwentna. Była rozmowa z ludźmi. Była przyzwoitość.
I właśnie to będzie stawką niedzielnego głosowania – czy wybierzemy kogoś, kto wie, czym jest służba publiczna, czy damy się ponownie nabrać na partyjną atrapę, którą PiS próbuje wcisnąć narodowi na odchodne.
Gdy w niedzielę pójdziemy do urn, nie głosujemy tylko na ludzi. Głosujemy na idee. Na styl sprawowania władzy. Na sposób traktowania obywatela.
Dlatego nie bójmy się mówić, choćby dziś – na ostatniej prostej:
Wybór jest prosty. Albo Trzaskowski, albo kompromitacja.




















































Fot. melonik