Węgry i Słowacja pozostają jedynymi państwami Unii Europejskiej, które nie popierają polityki całkowitego odcięcia się od rosyjskich surowców energetycznych. Budapeszt i Bratysława argumentują, iż dalszy import ropy i gazu z Rosji jest uzasadniony bezpieczeństwem energetycznym.
Premierzy Viktor Orbán i Robert Fico spotkali się przy okazji 130. rocznicy wybudowania mostu Mária Valéria, który łączy węgierskie Esztergom ze słowackim Štúrovo. Spotkanie miało nie tylko wymiar symboliczny – liderzy obu państw podkreślali znaczenie „specjalnych relacji” oraz wspólne stanowisko wobec polityki Brukseli.
Premier Węgier podkreślił, iż „podobnie jak dawne imperia, które nami rządziły, w tej chwili Unia Europejska stała się projektem wojennym. Kiedy Bruksela mówi o pokoju w Europie, w rzeczywistości ma na myśli wojnę”.
Węgry i Słowacja wyrażają głęboki sceptycyzm wobec propozycji 19. pakietu sankcji UE wobec Rosji, obejmującego zakaz importu rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego oraz całkowity zakaz transakcji z Rosnieftem i Gazprom Nieftem.
Krytyka Unii i polityczny wymiar energii
Fico stwierdził, iż „nikt nie powinien nam mówić, od kogo mamy kupować ropę i gaz. Zgodnie z prawem międzynarodowym to suwerenne państwo decyduje o swoim koszyku energetycznym”.
Premier dodał, iż „zgadza się w pełni z premierem Węgier – polityczna decyzja o całkowitym odcięciu Europy od rosyjskiej ropy i gazu nie tylko godzi w interesy Węgier i Słowacji, ale zaszkodzi całej Unii Europejskiej”, po czym ustąpił głosu Orbánowi.
Oba kraje utrzymują bliskie relacje nie tylko z Moskwą i Pekinem, ale także z administracją USA. Stany Zjednoczone od dawna oczekują od swoich sojuszników w NATO ograniczenia lub całkowitego zaprzestania importu rosyjskich surowców energetycznych. Donald Trump wezwał państwa członkowskie NATO, w tym Węgry, do natychmiastowego wstrzymania zakupów rosyjskiej ropy i gazu, przekonując, iż taki krok mógłby realnie przyczynić się do zakończenia wojny w Ukrainie.