We wtorek propagandowa telewizja “Fakty TVN” opublikowały materiał dotyczący sprawy pani Joanny. W nagraniu pojawiła się relacja kobiety, która rzekomo zdecydowała się zażyć tabletki poronne, ponieważ ciąża zagrażała jej życiu. Kiedy poczuła się źle, o wszystkim miała poinformować swoją lekarkę, a ta wezwała przeciwko niej policję. Okazało się, iż było zupełnie inaczej, jednak sprawę zdażyły wykorzystać do swojej propagandy skrajnie upolitycznione, lewicowe organizacje, takie jak OMZRiK.
OMZRiK znów manilupuje. Tym razem chodzi o rzekomy skandal z tabletką poronną z materiału propagandowego Faktów TVN. -Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć. Rozebrałam się. Nie zdjęłam majtek, ponieważ wciąż jeszcze krwawiłam i było to dla mnie zbyt upokarzające, poniżające, i wtedy właśnie pękłam, wtedy wykrzyczałam im w twarz: czego wy ode mnie chcecie – relacjonowała na wizji rzekomo pokrzywdzona kobieta.
Do sprawy odniósł się upolityczniony w duchu skrajnie lewicowym, tzw.” Ośrodek Monitorowania Zachowan Rasistowskichi Ksenofobicznych”, który popiera aborcję na życzenie. Ośrodek ten, ochronę życia ludzkiego od poczęcia do śmierci wiąże z faszyzmem i muzułmańskim fanatyzmem religijnym (na codzień OMZRiK broni muzułmanów przed prześladowaniami, ale etyka sytuacyjna pozwala na jednoczesne ich wyśmiewanie, gdy pojawia isę taka potrzeba).
Konrad Dulkowski, szef “Ośrodka”, napisał: To nie jest opowieść z Iranu rządzonego przez religijnych fanatyków. To Polska, Kraków. 2023 rok. Policję poinformowała lekarka, do której pani Joanna zadzwoniła po zażyciu tabletki poronnej. Funkcjonariusze weszli do mieszkania „podejrzanej”. Przewieziono ją na SOR jak kryminalistę. Potem w eskorcie mundurowych trafiła do szpitala z oddziałem ginekologicznym. Tam czekał kolejny patrol i jeszcze wezwano dodatkowy.
-27 kwietnia dostaliśmy zgłoszenie od lekarza psychiatrii, wezwał numer 112 i poinformował nas, iż jego pacjentka dokonała aborcji i chce popełnić samobójstwo. Przekazał nam adres kobiety, pod który wysłana została karetka pogotowia i patrol policji – opowiedział.
Po przybyciu na miejsce kobieta została zabrana przez karetkę pogotowia i przewieziona do szpitala przy ul. Wrocławskiej. Asystować miał w tym radiowóz policyjny. Tam po przeprowadzeniu wstępnych badań kobieta miała zostać przewieziona do szpitala im. Narutowicza, gdzie mieścił się oddział ginekologiczny. Aborcji dokonała sama, bez wiedzy lekarzy, gdyż uznała, iż ciąża jej zagraża.
Z opowieści policjanta wynika, iż funkcjonariusze, którzy dotychczas brali udział w interwencji, zostali odwołani, a do szpitala im. Narutowicza został wysłany inny patrol.
Jak tłumaczy rzecznik, policjanci przybyli na miejsce przed karetką, ponieważ mieli po prostu bliżej. To właśnie stąd -jak wyjaśnia rzecznik- kobieta mogła odnieść wrażenie, iż policjanci na nią czekali.
-Z uwagi na to, iż istniało podejrzenia popełnia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków. Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu – wyjaśnia mł. insp. Gleń. -Czynności należało przeprowadzić niezwłocznie, kobieta jednak nie chciała współpracować i nie chciała wydać dobrowolnie przedmiotów, o które prosili policjanci – dodał.
Zdaniem funkcjonariusza lekarze utrudniali działania policjantom, a atmosfera zrobiła się napięta. Mundurowi mieli tłumaczyć lekarzom, iż interwencja rozpoczęła się już w domu pacjentki, a nie w szpitalu. Z powodu napiętej atmosfery do szpitala wezwany został kolejny patrol.
Policja zarekwirowała kobiecie także laptop i telefon komórkowy.
-Zabezpieczenie telefonu i laptopa zostało protokolarnie udokumentowane. Zabezpieczenie ich było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie. Bowiem według art. 124 ustawy Prawo farmaceutyczne, kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo więzienia do lat dwóch – wyjaśnił rzecznik.
Obecnie krakowska prokuratura prowadzi śledztwo dotyczące pomocy w aborcji i namawianie do samobójstwa. Joanna utrzymuje, iż nie otrzymała od nikogo pomocy, a tabletki kupiła w sieci.
Jak widzimy, zgłoszenie dotyczyło potencjalnej próby samobójczej oraz nielegalnie przeprowadzonej aborcji. Co więcej, brakuje informacji, by ciąża zagrażała życiu matki, jak twierdzą skrajni lewacy. Kobieta bez konsultacji lekarskiej uznała, iż ciąża jej zagraża i postanowiła ją usunąć przy pomocy nielegalnych środków, zakupionych w internecie. Wszystko wskazuje na to, iż mogła popełnić przestępstwo, a zatem interwencja policji była w pełni uzasadniona.
Konrad Dulkowski jest jednak innego zdania. Według niego jest to kolejny przykład działania straszliwego, pisowskiego reżimu, który urządził w Polsce “piekło kobiet”.
No cóż, nie po raz pierwszy wychodzi na to, iż lewica to stan umysłu.
Polecamy również: Tunezja szantażuje Unię Europejską w sprawie murzyńskich nachodźców