Kolejny groźny incydent związany z Halloween, który mógł się skończyć tragedią. W cukierkach, które dostały dzieci były igły. Już wiadomo, kto i dlaczego postanowił narazić je na niebezpieczeństwo. To już nie prank, a niebezpieczne skłonności Cała Polska żyje doniesieniami związanymi z tegorocznymi obchodami Halloween, podczas którego dzieci zbierały cukierki pukając do drzwi sąsiadów. Nie chodziło jednak o dyskusje dot. tego, czy należy obchodzić w Polsce święta, które zostały spopularyzowane za oceanem, ale o pomysł, na który wpadł pewien mieszkaniec Łodzi. Jak się okazało, ktoś rozdawał dzieciom z dzielnicy Bałuty czekoladki nafaszerowane… igłami. choćby trudno to skomentować. O sprawie z czekoladkami poinformowała za pośrednictwem swoich social mediów stand-uperka Aleksandra Radomska. – Przestrzegam was, jeżeli wasze dzieci zbierały cukierki, szczególnie na łódzkich Bałutach. Moje dziecko z koleżankami robiło to dzisiaj i od przynajmniej trzech osób otrzymały cukierki z igłami w środku. W tym jedna, która obdarowała dzieci, była ponoć bardzo sympatyczną staruszką – mogliśmy usłyszeć na opublikowanym nagraniu. Bardzo dobrze, iż Radomska nagłośniła tę sprawę, ponieważ niewinna zabawa w zbieranie słodyczy od nieznajomych, może się zakończyć dla kogoś tragicznie. Należy uczulać dzieci, aby w takich sytuacjach pukać do drzwi osób, które są dobrze znane ich rodzinom. Jak wiadomo, kretyńskich pomysłów nie brakuje.