Niszczone, wieszane bez zgody. Przepisy sobie, kampania sobie [FOTO]

7 godzin temu

Kampania wyborcza jest już na ostatniej prostej. Zwolennicy kandydatów na prezydenta, którego Polacy będą wybierać 18 maja 2025 roku, robią co mogą, a raczej – co tylko im się żywnie podoba, by wypromować swojego człowieka. Mimo iż kodeks wyborczy chroni i materiały wyborcze, i właścicieli miejsc, gdzie mogą być umieszczane, żadna ze stron specjalnie przepisami się nie przejmuje. A najdobitniej pokazali to w tej kampanii poplecznicy jednego kandydata.


Zasady, dotyczące materiałów wyborczych zostały uregulowane w 2011 roku. Zgodnie z przepisami kodeksu wyborczego, plakaty i hasła wyborcze można umieszczać na ścianach budynków, przystankach komunikacji publicznej, tablicach i słupach ogłoszeniowych, ogrodzeniach, latarniach, urządzeniach energetycznych, telekomunikacyjnych i innych obiektach „wyłącznie po uzyskaniu zgody właściciela lub zarządcy nieruchomości, obiektu albo urządzenia”. Brak zgody może skutkować nałożeniem do 5 tysięcy złotych.

Z drugiej jednak strony materiały wyborcze podlegają ochronie prawnej. To oznacza, iż nie można ich samowolnie usunąć. Za ich uszkodzenie lub uszkodzenie grozi kara aresztu lub grzywny (sąd może nałożyć grzywnę wysokości do 5000 zł, a mandat nałożony przez policjanta za to wykroczenie może wynieść 500 zł). jeżeli straty poniesione przez uszkodzenie baneru wyborczego przekraczają 800 zł, sprawca może odpowiedzieć za przestępstwo zniszczenie mienia i może zostać skazany na karę więzienia w wymiarze od 3 miesięcy do 5 lat, a w przypadku tzw. mniejszej wagi podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo więzienia do roku.

Wyjątek stanowią banery, „których sposób umieszczenia może zagrażać życiu lub zdrowiu ludzi albo bezpieczeństwu mienia bądź bezpieczeństwu w ruchu drogowym”. W takim przypadku plakaty mogą zostać usunięte przez policję lub straż gminną na koszt komitetu wyborczego. Po zakończeniu wyborów banery muszą zostać usunięte w ciągu 30 dni, przy czym obowiązek ten dotyczy obiektów będących własnością m.in. Skarbu Państwa, samorządu terytorialnego lub spółek samorządowych. W przypadku obiektów prywatnych banery wyborcze mogą wisieć dłużej pod warunkiem uzyskania zgody właściciela.

Tyle przepisy, a tak wyglądają realia

Gdyby każda ze stron trzymała się określonych zasad, mieszkańcy nie obserwowaliby ogrodzeń ze zniszczonymi, pozrywanymi banerami wyborczymi, z wymalowanymi na plakatach obraźliwymi hasłami lub rysunkami, a właściciele ogrodzeń nie traciliby nerwów wraz z pojawiającymi się reklamami kandydatów, których nie popierają.

W Świdnicy przykładów na bezprawne wieszanie banerów w tej kampanii nie brakuje. Kilka dni temu zmasowaną akcję przeprowadzili zwolennicy skrajnie prawicowego polityka. – Otrzymaliśmy kilkadziesiąt zgłoszeń. Banery zostały zawieszone na ogrodzeniach kościołów, szkół, przedszkoli w całej Świdnicy. Niestety, żadne zgłoszenie nie dotyczyło przyłapania osoby bądź osób na „gorącym uczynku”, a ci, co umieszczali materiały wyborcze najwyraźniej sprawdzali, czy przypadkiem nie ma monitoringu – mówi Edward Świątkowski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Świdnicy.

Żeby nałożyć grzywnę, musielibyśmy znać sprawcę – twierdzi funkcjonariusz. – Próbowaliśmy dodzwonić się na podane numery telefonów sztabu wyborczego, jednak żaden nie odpowiadał. Skierowaliśmy e-maile, które również zostały bez odpowiedzi.

Właściciele ogrodzeń musieli podjąć decyzję – czy czekać na reakcję komitetu wyborczego, czy usunąć banery. Większość na komitet, z którym kontakt – jak wskazuje strażnik – jest utrudniony, nie czekała.

W kilku miejscach Świdnicy są przykłady niszczenia banerów. Mimo iż głosy oburzenia pojawiły się m.in. podczas kwietniowej sesji Rady Miejskiej, działania prawne nie są podejmowane. Jak informuje asp. Magdalena Ząbek z KPP w Świdnicy, dotychczas nie wpłynęły żadne zawiadomienia od żadnego komitetu wyborczego.

/asz/mn/

1 z 16
Idź do oryginalnego materiału