Paryski nie-co-dziennik
Wracając zespotkania w Maisons-Laffitte z okazji 25. rocznicy śmierci Jerzego Giedroycia, patrona 2026 roku na mocy decyzji Senatu RP („Angora”, nr 39), spostrzegłem w metrze plakat – „Impresje nabistów”, czyli „proroków” (hebrajskie słowo nabis oznacza proroka). Uwagę zwracało nazwisko Pierre’a Bonnarda, poniekąd mentora Józefa Czapskiego, nazywanego przez Giedroycia ministrem spraw zagranicznych paryskiej „Kultury” ze względu na jego rozległe kontakty w europejskich kręgach intelektualnych; skądinąd też patron 2026 roku, tyle iż decyzją Sejmu RP. Ale nie o proroków politycznych chodziło, ale sztuki.
Czapski odczuwał artystyczne powinowactwo z malarzem Bonnardem, inspirując się Francuzem w swej malarskiej twórczości, dlatego wysiadłem na stacji Bourse obejrzeć „Impresje nabistów”, wystawę w Bibliotece Narodowej Francji (BnF, Richelieu) w pałacu Mazarina. Kunsztowne plamki przyjemnie łudziły oko; żółcie, oranże, błękity, malwy, fiolety zlewały się w wysmakowane pejzaże, kontury wnętrz, w estetyzującą nagość, w świat, którego nie ma, nie było, nigdy nie będzie. Ale… doznania są. Ponad wiek przetrwały, tworząc remedium na ten jesienny splin. Żółcie, oranże, błękity sąsiadują z małą oazą ginącej zieleni przypałacowego ogrodu.
Doznanie. Doznanie zmysłowe było dla młodych malarzy, nazywających siebie prorokami (nabis) ważniejsze niż kopiowanie rzeczywistości. Sprzeciwiali się akademickiemu naśladownictwu natury, poszukując dekoracyjnego piękna. Wieszczyli artystyczną przemianę: odtwarzanie nie natury, a doznań jakie wywołuje. Zafascynowani Gauguinem i czystością japońskich rycin pragnęli sztuki totalnej, radosnej, opartej na dekoracyjności, fantazyjnej duchowości; sztuki otwartej na nowe formy i techniki. Do nabistów należeli – obok wspomnianego Bonnarda – Eduard Vuillard, Félix Vallotton, Maurice Denis. Spotykali się w barach pasażu Bredy przy ulicy Pigalle, gdzie Bonnard i Vuillard mieli pracownie. „Prorocy” objawiali swą sztukę Paryżowi nie dłużej niż przez dekadę; wystarczyło, by wywrzeć twórczy wpływ na takich mistrzów, jak Matisse, Balthus, Kandinski, Mondrian czy ruch kubistów.
W Paryżu wystawiono dwieście prac nabistów w pięciu sekcjach: Manifestacja rycin, Oryginalne ryciny nabistów, Ilustracje książek i czasopism, Nabiści i świat spektaklu, Grafika w życiu codziennym. A i Denisa „Amour” przypomniał o manifeście grupy zatytułowanym Definicja neotradycjonalizmu, przez niego napisanym, o słowach ważnych dla teorii malarstwa: Obraz (o czym należy pamiętać), zanim stanie się aktem albo inną anegdotą, jest płaską powierzchnią pokrytą kolorami pewnego porządku. „Kobieta w ogrodzie” łączy świat ziemski z niebiańskim, z elementami arabeski, alegorii, ornamentyki; „Świat odczuć” eksponuje psychiczne napięcia inspirowane literaturą, teatrem, poezją, a „Sakralny rytuał” szuka ekspresji dla duchowości, mistyki, ezoteryzmu.
Gwiazdą ekspozycji jest Bonnard, twórca nazywany malarzem szczęścia, arkadii, krainy szczęśliwości, dla którego kobieta to dziki ogród iskrzący zmysłowością form. Eden w sercu codzienności z widokiem na sielski banał zatrzymany w czasie. Pejzaż w słońcu skąpany, koty w cieniu polegujące; sjesta, intymność, dom otwarty na pełen zawrót świetlistości. Beztroska, ład, harmonia, elegijna słodycz. Spokój. Trwanie w gęstniejącej ciszy zawieszone poza czasem i przestrzenią.
Bonnard zaczynał przygodę ze sztuką jako malujący wieczorami adwokat, który porzucił palestrę dla sztalugi. Doznał artystycznego olśnienia, odkrywając obrazy Gauguina w paryskiej café Volpini. Próbował stosować jego estetyczne idee, nie szukając inspiracji w tropikach dalekich krajów, ale w prostocie potocznego życia. Z czasem porzucił i paryskie atelier na Pigalle’u i Batignolles dla słońca Południa. Jakie tu światło! Jak uderzenie tysiąca i jednej nocy! – pisał. Przyjaźnił się z Tadeuszem Natansonem, wydawcą La Revue Blanche, trybuny artystycznych debat, i z jego żoną Misią Godebską, królową Paryża, jak ją nazywano, wcieleniem paryżanki doskonałej, uosobieniem elegancji, luksusu, no i miłości, zwłaszcza tej burzliwej.
Dzieło Bonnarda pełne jest tajemniczych niuansów. Odwołuje się do ulatującego napięcia między zjawianiem się i znikaniem. Kontury okien i luster to jego stałe rekwizyty. Okna otwierają zamknięte wnętrza na rozległą przestrzeń, ciągłą i nieciągłą jednocześnie. Przestrzenie stają się kombinacją tego, co wewnętrzne i zewnętrzne. Są rozżarzone, rozpalone, rozgorączkowane, pulsują miękkością życia, a jak pojawią się postacie, to emanują przyjemnym, lekkim napięciem tworzonym przez ciepłe światło, które je obejmuje naturalną pieszczotą.
Uważany za jednego z największych kolorystów, budził skrajne reakcje. Balthus go podziwiał jako najwybitniejszego malarza XX wieku, a Picasso lekceważył za „mieszaninę niezdecydowania”. Jedni widzieli w nim spóźnionego impresjonistę lub nieudolnego symbolistę, inni twórcę wybitnie oryginalnego, który wywarł wpływ na takich malarzy, jak de Staël, Rothko, Bacon czy właśnie Czapski, który miał artystyczno-mistyczny stosunek do świata, przeżywał jego kształty, barwy, formy.
No a piękno?… Po co piękno, o ile nic nie wieczne – pisał minister spraw zagranicznych „Kultury”. Nic, które nie jest niczym nadzwyczajnym, ale jest… idzie jakby z większej, z czystszej głębi – kontynuował nasz patron roku 2026.
Leszek Turkiewicz